Polacy podzielili się na dwa wrogie plemiona, emocje buzują, jedni obwiniają drugich o najgorsze. Jak z tym żyć, Panie profesorze?
(śmiech) Pytanie „Jak żyć?” zrobiło już kiedyś karierę, ale mówiąc poważnie: wśród cnót kardynalnych, których nam dziś brakuje, jest niewątpliwie cnota roztropności.
Po obu stronach?
Tak jest. Jadąc autem, słuchałem dziś w radiu piosenki Anny Jantar „Nic nie może przecież wiecznie trwać…”, a cnota roztropności każe o tym pamiętać. Za rok, dwa, za osiem lat będziemy musieli nadal funkcjonować obok siebie - nie będzie przecież tak, że zamknie się platfusów, lewaków i lemingi w jakichś obozach, o czym być może marzą niektórzy, ani tak, że wielka miotła wymiecie wszystkich PiS-owców, katoli i wszystkie mohery. Mamy niezwykłą zdolność do dzielenia się i obrzucania wzajemnie epitetami, choć to z roztropnością nie ma nic wspólnego. Istnieje za to cały katalog spraw, które są wspólne, które muszą zostać załatwione, także dlatego, że wyzwania zewnętrzne, takie jak na przykład problem uchodźców, jak i wewnętrzne, choćby demograficzne, są tak poważne, że w atmosferze takiego rozedrgania, podgryzania, obśmiewania, podszczypywania niewiele jesteśmy w stanie zrobić. Istnieje ryzyko, że nie zauważymy nawet, iż okoliczności, w których funkcjonujemy, uległy całkowitej zmianie.
Zwolennicy PO mówią: wygramy następne wybory, bo społeczeństwo nie da się nabrać po raz drugi. Można wejść znowu do tej samej rzeki?
Nie można. Wygrana Prawa i Sprawiedliwości jest efektem zmiany nastrojów i oczekiwań Polaków. Słyszę czasem opinię: na PiS zagłosowali ci, którzy nie skorzystali z transformacji. Ale na przykład w gminie Trzebielino wygrała zdecydowanie PO, choć to biedna popegeerowska gmina. Klucz sukcesu transformacyjnego nie bardzo pasuje, bo nikt mi nie powie, że liderzy PiS na poziomie lokalnym i krajowym to ofiary transformacji! Ktoś, kto przez 25 lat partycypuje we władzy i korzysta z profitów, na pewno nie jest ofiarą. Ale w Polsce obowiązuje reguła: aby mieć rację - musisz być ofiarą! Trwa więc licytacja, kto został bardziej skrzywdzony. Nie działa też klucz wyznaniowy, bo nie tylko katolicy poparli PiS.