Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Marcin Kaleciński: Rzeźba "Komm, Frau" to eksces studenta ignoranta

Marcin Kaleciński
Marcin Kaleciński, historyk sztuki, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, wykłada historię sztuki nowożytnej w Instytucie Historii Sztuki UG
Marcin Kaleciński, historyk sztuki, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, wykłada historię sztuki nowożytnej w Instytucie Historii Sztuki UG archiwum DB
Na początku było słowo. Historyczne. Student ASP Jerzy Bohdan Szumczyk zaczytany w książkach historycznych. Sam wyznał: "Do stworzenia instalacji (sic!) popchnęła mnie posiadana wiedza historyczna". Równie ważne były emocje: "musiałem ten temat z siebie wyrzucić na fali gwałtów, które przeszły przez Gdańsk", "płakałem z tego powodu (tj. gwałtów - MK) żywymi łzami i nie radziłem sobie z tego" - wyznał szczerze, acz niegramatycznie autor - "nie radziłem sobie z tą całą sytuacją, dlatego postanowiłem dać temu wyraz poprzez rzeźbę".

Pomnikowa wypowiedź

Bez wątpienia twórczość miewa działanie terapeutyczne, czy jednak dzieło studenta złagodziło jego ból? Raczej nie. - "Ten wątek historii mnie przeraża, sam w pewien sposób boję się tej rzeźby"- szczerze wyznaje autor. Choć rzeźba budziła lęk w nim samym, Szumczyk postanowił z pomocą kolegów ustawić ją pod osłoną nocy na prowizorycznym podeście, obok czołgu-pomnika przy Alei Zwycięstwa. Deklaruje, iż chodziło mu o sprawę, a nie własną sławę, w związku z czym sam… zaczaił się obok rzeźby i ujawnił się, jak tylko przyjechała policja, na komisariacie nadto pochwalił się, że w ramach walki o prawdę historyczną zamalował zrekonstruowany historyczny napis "im. Lenina" nad bramą stoczni (czyżby chciał na zawsze ukryć to, że stocznia nosiła takie imię, gdy wybuchł strajk robotników, będący w tym kontekście prawdziwym chichotem historii?).
Autor tak wyraża swe moralne prawo do szczególnej "pomnikowej" wypowiedzi "artystycznej": "Jestem Polakiem. Urodziłem się tutaj i w ogóle. Tata jest wileniukiem, a mama (…) jest pochodzenia góralskiego. Jestem wychowany w duchu Rzeczpospolitej" (zapis, jak wszystkie, oryginalny). Szumczyk nadał rzeźbie tytuł "Komm, Frau" - w ten sposób wyraźnie określił narodowość ofiary, szyk słów zapewne jest nieprzypadkowy, gdyż w wersji Frau, komm byłby dosłownym plagiatem tytułu książki Ingo von Mücha "Frau, komm. Die Massenvergewaltigungen deutscher Frauen und Mädchen 1944/45".
Cóż przedstawia rzeźba? Odpowiada sam autor -"ostry gwałt" - nie mamy wątpliwości, że dokonany w związku z wyzwalaniem Gdańska spod okupacji hitlerowskiej przez wojska radzieckie.

Kino akcji i komiks

Na wstępie dokonajmy elementarnego opisu ikonograficznego rzeźby. Oto wysoki i wysportowany żołnierz w hełmie niemal opadającym na oczy, a wyraźnie oznaczonym gwiazdą, w koszuli z podwiniętymi rękawami i w opuszczonych spodniach zniewala kobietę w zaawansowanej ciąży, ukazaną w rozkroku, w podwiniętej do góry letniej sukience (sic!), obutą w letnie trzewiki. Mężczyzna przystępuje do gwałtu, jedną ręką wkłada pistolet do ust kobiety, drugą ciągnie ją za włosy. Ileż tu niedorzeczności - wczesną wiosną 1945 r. było bardzo zimno, żołnierz wybiera na ofiarę kobietę w zaawansowanej ciąży, dokonuje gwałtu w hełmie, przy tym obie ręce ma zajęte. No tak, ale gdyby nie hełm z gwiazdą, nie byłoby draki (ot, byłby "humanistyczny" pomnik "zgwałconej w czasie wojen"). Nagromadzenie efektów drastycznych wyraźnie sytuuje muzeum wyobraźni Szumczyka w kinie akcji i komiksie. Pod względem warsztatowym to niechlujna wprawka studencka, bryły są nieźle wyważone, psychologizacja twarzy zbyt powierzchowna, faktura niedopracowana. Szumczyk tak ocenia swe dzieło: "Świadomie przedstawiłem żołnierza i kobietę w estetyce socrealistycznej. Chciałem, żeby korespondowała z tamtym stylem" (socrealizm nie był stylem, jego estetyka była zaprzeczeniem wulgarnego realizmu, tematy rodzajowe ukazywały wówczas idealizowany, heroizowany obraz żołnierza, robotnika, chłopa… MK). Mówi ponadto: "Wiem, że praca jest wulgarna, ale taka jest właśnie historia". (Panie Jerzy Bohdanie, historia nigdy nie jest wulgarna, wulgarni są jedynie ludzie…).

Prawda o prawdzie

W kontekście miejsca krótkotrwałej ekspozycji rzeźby Szumczyka pozornie oczywista wyda się kontestacja stojącego obok pomnika-czołgu produkcji radzieckiej, dowodzonego jednak przez polskiego żołnierza, porucznika Juliana Miazgę, który wjechał nim jako pierwszy do Gdyni w 1945 r. (stąd napis na czołgu "Pomnik czołg T-34/76 z I Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte, który w marcu 1945 r. walczył o powrót Gdańska do Macierzy"). Zapewne nieświadom tego Szumczyk wzywa, by usuwać niewłaściwe pomniki w imię prawdy historycznej (skądinąd w relacji rzeźba - czołg widzi: "piękno zamiast rywalizacji" i "powstały układ kolorystyczny i wielkościowy"). Student Szumczyk jest zadowolony z "akcji, jaką przeprowadził", ma poczucie misji, mówi: "Moja rzeźba jest hołdem dla prawdy (…), walczę o prawdę. Cieszę się, że prawda działa. Mam nadzieję, że ten pomnik będzie odbierany tylko jako prawdziwa historia. (…) Ta rzeźba jest moim hołdem dla prawdy. (…) Dochodzą do mnie wieści, nie tylko z Polski, ale z całego świata, że wykonałem bardzo dobrą pracę, jeśli chodzi o prawdę (sic!)". W wywiadzie radiowym, który cytuję, Jerzy Bohdan Szumczyk użył słowa "prawda" kilkanaście razy, niemal obsesyjnie powtarza je jak zaklęcie apotropaiczne, które ma odstraszyć ewentualnych krytyków (generalnie należy obawiać się ludzi nadużywających słów: "naród", "prawda" i "Bóg"). Kto jest adresatem "pomnika" Szumczyka, komu może być on bliski? - "Dla ludzi uciskanych jest ważnym symbolem o walkę" - odpowiada Szumczyk, a my nie wiemy, o co chodzi. Jeśli jednak znajdą się gdańszczanie, których wzruszy "pomnikowy" dar dla miasta studenta ASP, musimy ich rozczarować. Gdańskowi trafiło się dzieło Szumczyka jak ślepej kurze ziarno - sam autor wspomniał, iż rzeźbę przeznaczył do wyeksponowania…. 17 września pod Bramą Brandenburską, ale zabrakło mu środków - inaczej mówiąc, chciał w rocznicę napaści Związku Radzieckiego na Polskę umieścić w Berlinie rzeźbę Sowieta gwałcącego Niemkę! Szumczyk być może czyta książki historyczne, ale niewiele z nich rozumie, choć trzeba przyznać, że gdyby znalazł owe pieniądze na transport, to Niemcy przyjęliby zapewne dzieło z radością, a Szumczyk w przyszłości mógłby ze swą słowiańską urodą statystować w nowej wersji "Naszych ojców, naszych matek", eksponującej tym razem zbrodnie aliantów na niewinnych Niemkach.

Narodowy zapał

Wobec używania w prasie codziennej określenia "artysta" i "dzieło sztuki" w odniesieniu do studenta Szumczyka i jego rzeźby skonstatujmy to, co wydawać się może oczywistym. Jerzy Bohdan Szumczyk nie jest artystą, na podstawie jego wypowiedzi można go określić jako sympatycznego, acz infantylnego, niedojrzałego intelektualnie i egzaltowanego młodego człowieka, niepotrafiącego poprawnie mówić i pisać po polsku (patrz wywiad w Radiu Gdańsk i "Oświadczenie"). Posiada ubogą, popkulturową wyobraźnię i ograniczoną empatię przy wyraźnym narodowym zapale - jako "kandydat na artystę", człowieka o szczególnej wrażliwości, powinien wiedzieć, iż pornografia historyczna, którą epatuje w swej rzeźbie, raczej upokarza kobiety niż im współczuje. Jego rzeźba nie jest dziełem sztuki, bo jest dosłowna, banalna, trywialna, pozbawiona szeroko rozumianej metafory, uniwersalności i indywidualnej formy plastycznej. Można by powiedzieć, że jest obliczona na wrażliwość "patrioty stadionowego", choć trudno przyjąć, iż ów utożsami się ze zgwałconą Niemką… Działania i wypowiedzi Szumczyka można odczytać jako wyraźną deklarację polityczną. W swym porażającym językowo "Oświadczeniu" sam zaczyna zdawać sobie z tego sprawę: "Zaczynając sporządzać to oświadczenie, dotarło do mnie, że sztuka nie może pozostać nietknięta polityką. Gdyż samo to oświadczenie jest nią". Ton oświadczenia jest wyraźnie koncyliacyjny, Szumczyk rozbrajająco deklaruje: "Ja traktuję otwartym sercem z miłością do ludzi, do wszystkich, kocham również i Rosjan", cieszy się, że prokuratura umorzyła śledztwo i może "wracać do pracy twórczej".

Nowy realizm społeczny

Recepcja rzeźby Szumczyka w prasie codziennej przynosi sądy pochopne i niekompetentne. Przykładem swoisty egzaltowany "manifest" nowego realizmu społecznego, który odnajdujemy, o dziwo, w trójmiejskiej "Gazecie Wyborczej". Aleksandra Kozłowska nie kryje fascynacji Szumczykiem, który: "postąpił tak, jak powinien postępować artysta. Poprzez sztukę skomentował rzeczywistość". Redaktorka gratuluje mu "odwagi i determinacji" (przecież one same w sobie nie są wartością - MK). "Mógł swoją rzeźbę pozostawić w bezpiecznych pieleszach pracowni, mógł pokazać ją w jakiejś małej galerii (a dlaczegóż to nie pokazał? Wówczas zobaczyli by ją tylko ci, którzy by chcieli zobaczyć, a nie ci, których student próbował zmusić do jej oglądania - MK), gdzie pracę obejrzałoby 20 osób (czyli więcej niż na Alei Zwycięstwa -MK). Ale jemu to nie wystarczyło. Brutalna betonowa rzeźba przedstawiająca żołnierza gwałcącego kobietę nie zadziałałaby w sterylnej przestrzeni galerii. Dopiero przy głównej ulicy, tuż obok radzieckiego czołgu, którym w 1945 r. dotarli do Gdańska żołnierze Armii Czerwonej (ale jednak Polacy - MK), dzieło Szumczyka nabrało mocy. Bezlitośnie pokazało, jak traktujemy ofiary wojny: tysiące anonimowych zgwałconych kobiet (anonimowi i bezkarni są zawsze zbrodniarze, ofiary są anonimowe z wyboru - MK), które w przeciwieństwie do swych oprawców nie doczekały się honorującego je pomnika (jak to? Gwałciciele doczekali się pomnika? Poza tym, jak można w pomniku uhonorować zgwałconą, honoruje się czyny szlachetne, ofiary się upamiętnia)". Dalej jest jeszcze toporniej: "Szumczyk postąpił tak, jak powinien postępować artysta. Przekuł swe przemyślenia w rzeźbę i wyszedł z nimi na zewnątrz, (…) a miasto to najlepsza galeria: całodobowa, otwarta na wszystkich, o nieograniczonym zasięgu rażenia" (powiem zgryźliwie: znam lepsze miejsca otwarte całodobowo z ofertą o nieograniczonym zasięgu rażenia - całodobowe sklepy monopolowe - MK). To nie jedyny dziennikarski pomysł na otwarte galerie rzeźb w plenerze, najlepiej przy alejkach parkowych (czytaj: pocmentarnych) przy Alei Zwycięstwa. Uważam, iż pomniki takie powinny być ustawiane w miejscach ustronnych, nie objętych monitoringiem i obowiązkowo odlane w brązie, gdyż naród nasz takie ukochał najbardziej (zwłaszcza pomnik Tatara Rzeczpospolitej i Ronalda Reagana).

Między Niemcami i Rosją

Cazus Szumczyka pewnie nie wart byłby mej uwagi, gdyby nie był symptomatyczny. Większość tytułów prasowych i internautów uznało go natychmiast za artystę, a jego rzeźbę za dzieło sztuki. Wśród argumentów rozbawiających najbardziej jest ten, iż ponoć zgłasza się po nią wielu. "Niemcy stoją w kolejce, po to, by ją kupić". Portale prawicowe, co znamienne, "naturalizowały" ofiarę - najpierw pojawiła się jako Niemka, potem kobieta, na koniec Polka.

Wyrażono tradycyjne i święte oburzenie z powodu listu ambasadora Rosji, który uznał "pomnik" Szumczyka za naruszenie dobrego imienia żołnierzy radzieckich poległych na ziemiach polskich, dodajmy, iż oburzenie to z punktu widzenia Rosjan jest zupełnie zrozumiałe. Oficjalnie pozbawieni Boga ludzie sowieccy postrzegali (i postrzegają) wojnę ojczyźnianą jako sferę sacrum, jest ona konsolidującym mitem narodowym, nadającym sens ludzkiej hekatombie. Cóż, że ów mit jest nieprawdziwy z naszego punktu widzenia - a czymże, zachowując wszelkie proporcje, jest nasz mit Solidarności, mityczny Wałęsa (przez litość nie wspomnę o micie smoleńskim)... Czy tak naprawdę trudno jest nam to zrozumieć?

Ci sami odrażający, brudni przybysze ze Wschodu uwalniali od opresji hitlerowskiej i gwałcili kobiety uznane za Niemki. Ponoć wyzwalających aliantów we Włoszech witały kobiety rzucające się im w objęcia, gotowe nawet radośnie im się oddać. O tym, że Gdańsk jest w dzisiejszych granicach Polski, zadecydowali jednak żołnierze radzieccy.

Eksces studenta ignoranta pozostawił po sobie nieusuwalny ślad medialny i rozgłos niepomiernie większy niż pisana latami książka naukowa, symfonia, tomik poety. Aintelektualny wybryk nazwano głosem w dyskusji, gdy ta jest wymianą myśli. Szkolną, prymitywną w wyrazie pracę okrzyknięto dziełem sztuki. Niegramatyczne i pozbawione sensu wypowiedzi Szumczyka wzięto na poważnie.

Dopóki będziemy mieć taką szansę, my, akademicy, nie szczędząc ironii, będziemy zgodnie z naszą najlepszą wiedzą nazywać rzeczy po imieniu. A każdy, kto korzysta z prawa do publicznych wystąpień, musi liczyć się z odpowiedzią na nie.

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND[/b]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki