Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jerzy Limon: Do miast jechały wozy z aktorami i szczury z dżumą. Artyści nieśli wielką sztukę, a zwierzątka – śmierć

Gabriela Pewińska
Gabriela Pewińska
Jak udało się Szekspirowi umknąć przed zarazą? Być może uciekł w tym czasie do Stratfordu. A może z kompanami z teatru jeździł po prowincji? – zastanawia się prof. Jerzy Limon, dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego.

„Szekspir w sieci kwitnie! Mam tylko nadzieję, że ten teatr w internecie nie zastąpi żywego teatru”

W czwartek Gdański Teatr Szekspirowski, tradycyjnie już, obchodził urodziny Williama Szekspira. Pierwsze w czasie pandemii! Ale Szekspir pewnie świętował urodziny w czasie zarazy i za życia.

Szekspir przeżył swoją pierwszą zarazę już jako dzieciątko. Kilka miesięcy po urodzeniu w Stratfordzie wybuchła zaraza, która zmiotła 1/5 mieszkańców. Na szczęście, w rodzinie Szekspira wszyscy przeżyli. A była to przecież zaraza dżumy, czyli „czarnej śmierci”, na którą długo szukano lekarstwa. Dżumę roznosiły pchły szczurze, o czym wtedy nie wiedziano. Stosowano środki zapobiegawcze, te jednak nie za bardzo się sprawdziły. Z leczeniem też było nie najlepiej. Jedynym skutecznym środkiem okazała się kwarantanna. Samo słowo pochodzi z włoskiego quaranta, czyli czterdzieści. Kwarantanna trwała wtedy właśnie czterdzieści dni. Obejmowała choćby załogi przypływających statków. Ludzi zamykano w domach na cztery do sześciu tygodni, a i tak z reguły wszyscy zakażeni umierali. Zarazy towarzyszyły Szekspirowi w okresie dorastania, a gdy jako początkujący dramatopisarz i aktor pojawił się w Londynie, wybuchła zaraza, która trwała dwa lata. Był rok 1592. W Londynie umiera 20 tysięcy ludzi. Zachowały się w miarę dokładne dane, bo nakazem królewskim prowadzono wtedy statystyki umieralności. Specjalni urzędnicy badali każdy przypadek i stwierdzali, czy to zgon na skutek zarazy, czy nie. Obowiązywała zasada, że jeśli – tygodniowo – w Londynie umiera powyżej trzydziestu osób, to natychmiast zamyka się teatry. Dla ludzi teatru to była katastrofa.

Jak sobie radzili w tej sytuacji?

To nie były teatry amatorskie ani aktorzy amatorzy, to byli zawodowcy, którzy żyli z teatru. Mieli na utrzymaniu rodziny. Oczywiście, o czymś takim jak tarcza antykryzysowa, nie było wtedy mowy. Nie było też systemu opieki. Jeśli ktoś pozostawał bez pracy, groziła mu śmierć głodowa. Ewentualnie mógł iść na żebry. Aktorzy próbowali się ratować. Na przykład ruszali ze spektaklami na prowincję.

Zabierając zarazę ze sobą.

Do małych miast jechały wozy z aktorami i szczury z dżumą. I tak wędrowali sobie po kraju. Artyści nieśli wielką sztukę, a zwierzątka – śmierć. Z obawy, że artyści ze stolicy mogą przywlec najgorsze, nie wszędzie ich wpuszczano. W czasie tej pierwszej wielkiej zarazy w Londynie, którą przeżył Szekspir, królowa wyniosła się do Windsoru, wydała królewskie rozporządzenie mówiące o tym, że na teren jej posiadłości nikt nie ma prawa wjeżdżać, a zwłaszcza ktoś, kto mieszkał lub przebywał, choćby przejazdem, w Londynie. Za złamanie tego nakazu groził stryczek. Były też rozporządzenia administracyjne wydawane odgórnie, najpierw przez Tajną Radę królowej, a potem przez rady poszczególnych miast. Dotyczyły chociażby ograniczeń co do osób mogących uczestniczyć w pogrzebie. Góra sześć osób. Z miast wyrzucano żebraków, ludzi bezdomnych i obcych. Zakażonych bez domu i rodzin umieszczano w umieralniach.

Umieralniach?

To odizolowane od świata pomieszczenia, gdzie chorzy w straszliwych mękach dokonywali żywota. Jedyną pociechą było to, że na dżumę umierało się szybko.

Marna pociecha...

Z kolei inna zaraza, która dziesiątkowała w tym czasie, to syfilis. Na syfilis nie umierało się tak od razu. Zarazy znikały, by po chwili wrócić i to jedna po drugiej, szalały w latach 1592-94, potem w roku 1603, 1606 i 1609. Kilka razy Szekspir przeżył te zarazy londyńskie.

Jak udało mu się umknąć przed chorobą? Wiadomo?

Być może uciekał w tym czasie do Stratfordu. A może z kompanami z teatru jeździł po prowincji? Niektórzy, co bardziej odważni aktorzy, tworzyli trupy wędrowne, które wyruszały w poszukiwaniu szczęścia na kontynent europejski, także do bogatego Gdańska.

Grali tu Szekspira za życia Szekspira. Ale zarazy nie przywieźli?

Źródła o tym milczą. Ale miasta postępowały bardzo ostrożnie, nie wpuszczając osób, które mogły mieć styczność z chorobą. Wielu badaczy dziwi się, dlaczego zaraza nie pojawia się w ani jednym dramacie jako główny wątek fabularny.

Dlaczego?

Poza „Romeem i Julią” wątków z zarazą w tle nie ma, są natomiast początki reportażu miejskiego, i tu się o pandemii pisze; są też druki ulotne, ballady opisujące nieszczęście oraz publikacje medyczne. W okresie pobytu Szekspira w Londynie naliczyłem ich 23. W ani jednej z nich nie ma mowy o pchłach jako źródle choroby. Zaraza była wtedy wszechobecna, była potwornym zagrożeniem. Leczyć nie umiano, lekarze – do dziś zachowały się ryciny – nosili maski z charakterystycznymi dziobami...

Bardzo teatralne.

Maski te nie miały jednak odstraszać, upychano w nich wonności, wszelkie zioła i lecznicze środki, by uniknąć zarażenia się. Lekarze chronili się też, zakładając specjalne długie płaszcze, wysokie buty, gogle na oczy, amulety u pasa. Mimo wszystko ryzykowali, ale kazali sobie za usługi sowicie płacić.

Zostawmy lekarzy, wróćmy do aktorów. Ich los był marny, mówiło się, że Bóg zsyła zarazę za grzechy komediantów. Na pomoc nie mogli liczyć. Ale Szekspir potrafił się ustawić.

Dla teatru pisać nie mógł, skoro ten był zamknięty, sztuk nie drukowano, zanim nie zostały wystawione na scenie. Ale Szekspir opływał w dostatki dzięki udziałom w Globe Theatre i Blackfriars Theatre. Pod koniec życia w Stratfordzie zajmował się handlem nieruchomościami. Odnosił na tym polu spore sukcesy. Zostawił po sobie duży majątek. Zapisał go córkom. Żonie zostawił tylko, cytuję z testamentu, „drugie co do jakości łoże”.

Lepszy rydz niż nic. Ponoć, podczas pandemii, gdy teatr zamknięto, dostał zlecenie na napisanie sonetów. Tak było?

Sonety wydrukowano znacznie później, niż powstały, a powstały w pierwszej połowie lat 90. XVI wieku, być może właśnie w czasie szalejącej zarazy. Całkiem możliwe, że Szekspir znalazł wtedy schronienie na dworze jednego z arystokratów. To są jednak mgliste przypuszczenia. Nie ma dowodów, kiedy te wiersze napisał, nie ma w nich też ni jednej wzmianki o pandemii. Jest za to sporo o miłości, o przemijaniu, o śmierci, o czasie, to filozoficzne, piękne dzieła poetyckie. Niezwykły zbiór 154 wierszy, których tylko niewielka część poświęcona jest tak zwanej „czarnej damie”, tajemniczej kochance, a większość, czyli 125 – pięknemu młodzieńcowi. I pewnie ze 125 teorii, kim ten młodzian mógł być.

W czasie zarazy zmarł syn Szekspira. Czy to miało wpływ na twórczość poety?

Syn miał na imię Hamnet – zaznaczam, że owo „n” to nie literówka – więc jakieś echo w najsłynniejszym dramacie zostało. Jest też piękny fragment z mało u nas granej sztuki, gdzie Konstancja opłakuje śmierć syna. W prozatorskim przekładzie mówi: „Żałość wypełnia mój pokój utraconym dzieckiem, leży w jego łóżeczku, spaceruje ze mną, ma jego cudną buzię, powtarza jego słowa, przypomina mi o jego pełnej gracji posturze, wypełnia porzucone ubranka w jego kształty”. Wzruszające. Myślę, że to bardzo osobiste wspomnienie zmarłego dziecka.

Wracając do obchodzonych wczoraj 456. urodzin Szekspira...

W czasach Szekspira w zasadzie urodzin nie obchodzono. Mamy bardzo nieliczne wzmianki historyczne na ten temat. W „Antoniuszu i Kleopatrze” Kleopatra mówi:„Dziś są moje urodziny, więc zapraszam wszystkich na bankiet”. Jeszcze mamy wzmiankę w „Juliuszu Cezarze” i w „Peryklesie”. Wszystkie trzy dramaty przenoszą nas do antyku. To być może echo obyczajów w czasach Szekspira albo tylko wprowadzone przez poetę udziwnienie, że w starożytności świętowano rocznice przyjścia na świat. Nigdzie też nie ma mowy o prezentach dawanych z okazji urodzin. W literaturze epoki to nieznany temat.

Co GTS podarował patronowi na urodziny?

Gigantyczną pocztówkę ze zdjęciami wszystkich, którzy zgodzili się na niej uwiecznić. Ponieważ były to 456. urodziny, chcieliśmy uwiecznić na niej 456 osób. Pokazaliśmy ją online. W mediach społecznościowych pojawiły się krótkie filmy pokazujące, jak ludzie palili Szekspirowi urodzinowe świeczki. Tylko tortu nie było. Ani spektakli. Ale jeszcze to sobie odbijemy.

Tego dnia cały świat mówił Szekspirem.

Jeśli przyjmiemy, że były to słowa związane z odejściem z tego świata, to takich cytatów jest u Szekspira sporo. Choćby fragment z „Króla Leara”: „Odejść z tego świata należy tak, jak przyjść na ten świat, czyli w samą porę”.

Coś pozytywnego znalazłoby się na tę okoliczność?

O zarazie Szekspir właściwie nie pisze, więc i porad czy pocieszenia tu niewiele, bo i za takie nie może być uznana myśl z „Miarki za miarkę”, że „dla nieszczęśników jedynym lekarstwem to nadzieja”, choć także, w innym miejscu, wspomina o „czułych listkach nadziei”. Ale może najlepsze są słowa z „Trojlusa i Kresydy”: „Kiedy natura nas dotkliwie dotknie, to nagle na całym świecie stajemy się jak bracia”.

W tekście pana autorstwa sprzed kilku lat, zatytułowanym „Po co Szekspir?” pada fragment: „Czy warto sobie zaprzątać głowę tekstami napisanymi cudacznym językiem, często niezrozumiałym, w dodatku wierszem – pentametrem jambicznym, w czasach, kiedy rewolucja cyfrowa zmienia świat i nas samych, kiedy podbój kosmosu staje się realnością, postęp medycyny zlikwidował wiele pandemii, które jeszcze nie tak dawno stanowiły realne zagrożenie dla całych społeczeństw...”.

(śmiech) A jednak... Na szczęście mnóstwo teatrów na świecie umieszcza na swoich stronach internetowych pełne spektakle szekspirowskie, więc w tym trudnym czasie mamy – przynajmniej online Szekspira pod dostatkiem. W tym mnóstwo inscenizacji szekspirowskich do tej pory niedostępnych albo dostępnych za opłatą.

Internetowe archiwa są też pełne zdjęć z dawnych spektakli szekspirowskich. Oglądamy Hankę Ordonównę w „Wieczorze Trzech Króli” z 1933 roku, Adama Hanuszkiewicza w „Hamlecie” z lat 50., Jacka Woszczerowicza tuż przed wejściem na scenę w „Ryszardzie III”, a nawet Stanisława Mikulskiego w „Koriolanie”!

Szekspir w sieci kwitnie! Mam tylko nadzieję, że ten teatr w internecie nie zastąpi żywego teatru.

To namiastka zaledwie.

Zdecydowanie. Coś podobnego, zapewne, jak seks w internecie...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki