Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Henryk Krawczyk: Kukiz mówi: zmiany są konieczne. I to chwyta [ROZMOWA]

Barbara Szczepuła
Tomasz Bołt
O buncie młodzieży, o tym co ją denerwuje i oburza ale też o tym, dlaczego trzeba inwestować w "beton" mówi profesor Henryk Krawczyk, rektor Politechniki Gdańskiej

Młodzież się zbuntowała. Młodzi są wściekli, oburzeni, niezadowoleni. Czy Pan rektor wie o co im chodzi?
Oburza ich brak profesjonalizmu.

W jakich dziedzinach?
W wielu. W polityce, w życiu społecznym, czy gospodarczym. W Polsce spłyca się wiele problemów, pokazuje tylko jedną stronę medalu, a sprawy są złożone. Młodzi tego nie lubią. Mówią mi: zmiany są konieczne.

Nieprofesjonalna polityka - co to znaczy?
Dam Pani przykład. Przedsiębiorca może uzyskać pomoc unijną jeśli ma wkład własny wynoszący zwykle około 50 procent. Biznesman na ogół tego wkładu nie ma, więc musi wziąć kredyt. Ale przecież istnieje ryzyko, że przedsięwzięcie się nie uda. I co wtedy? Jak spłaci kredyt? Trudno oszacować, jak będzie wyglądał krajobraz gospodarczy po 2020 roku. Politycy myślą optymistycznie. Ryzykują inni. Dotyczy to też w pewnej mierze naszych uczelni. Nikt nie zrobił profesjonalnych badań. Zakłada się, że jakoś tam będzie. Podobnie młody człowiek bierze pożyczkę na mieszkanie i mimo, że podjął sam taką decyzję, wścieka się potem, że przez całe życie ma być niewolnikiem banku! Uważa, że bank nie tylko na lata ogranicza wolność obywatela, ale może w ogóle mu ją odebrać. Jego dzieciom i wnukom także! Ludzie nie chcą się na to zgodzić, chcą żeby było lepiej, inaczej. I tu pojawia się Kukiz, który mówi o konieczności zmiany. To chwyta. Szczególnie, że przykład zadłużonej po uszy Grecji jest zatrważający. Rządzą instytucje finansowe, liczy się tylko ich interes. Unia Europejska pomaga Grecji, ale pomaga tylko spłacać długi. Nie są ważni ludzie, ważne są banki.

Młodzi sądzą, że Kukiz im pomoże?
(uśmiech) Poparcie dla Kukiza było demonstracją sprzeciwu wobec klasy politycznej. Sygnałem: opamiętajcie się i weźcie pod uwagę nasze problemy.

Młodzież się buntuje, tymczasem politechnika pięknieje. Obejrzałam nowy gmach zaprojektowany przez prof. Antoniego Taraszkiewicza, w którym ulokowano centrum nanotechnologii i matematyki…
Spodobał się Pani?

Bardzo. Sympatyczne jest też zagospodarowanie placu przed budynkiem. Podejrzewam, że studentom nie będzie się chciało przerywać sjesty na ławkach wokół fontann i wracać na ćwiczenia…
Kampus rzeczywiście się zmienia. Chcemy do zabytkowych budynków dodawać obiekty nowoczesne, ale nawiązujące do stylu tych z początków XX wieku. Obecnie trwają dalsze prace przy ulicy Siedlickiej. Będzie jeszcze piękniej.
Panował tam - jak mówi młodzież - straszny syf, stały koszmarne baraki gospodarcze zbudowane za komuny…
(uśmiech) Ilekroć tamtędy przechodziłem marzyłem, by ta ulica zaczęła się wreszcie zmieniać. Początek został już zrobiony. Jest nowe, wspaniałe centrum nanotechnologii z nowoczesną bazą laboratoryjną i niespotykane centrum matematyki z oprogramowaniem analitycznym, niezbędne dla kształcenia inżynierów przyszłości. Wszystko to w przyjaznej architektonicznej formie.

Co to znaczy - inżynier przyszłości?
To hasło i jednocześnie cel kształcenia politechnicznego. Podkreśla, że myślimy o inżynierze kompleksowo, niezależnie od tego jaki wydział kończy. Przewidujemy jakie powinien posiadać zdolności, jakie umiejętności, jaką wiedzę ogólną i specjalistyczną by sprostać wyzwaniom przyszłości. Obecnie nie ma większego problemu z pozyskaniem wiedzy, bo posiadamy swobodny dostęp do wielu cyfrowych repozytoriów naukowych. Natomiast jest pewien problem z pozyskiwaniem odpowiednich umiejętności. Mówi się często, że kształcenie nie jest zawsze dopasowane do rynku pracy, choć w mniejszej mierze dotyczy to uczelni technicznych. Pewne wymagania dzisiaj wydają się być oczywiste: absolwent musi znać języki, musi umieć pracować w zespole, umieć właściwie wykorzystywać wiedzę. Dodatkowo niezbędne są zaawansowane umiejętności cyfrowe. Nie dotyczy to tylko efektywnego wykorzystania internetu. Dziś rozwój świata zmierza ku inteligentnej przestrzeni, w której znajduje się bardzo wiele rozmaitych urządzeń podłączonych do internetu. Trzeba umieć nimi zarządzać i wykorzystywać do własnych określonych celów. W różnych dziedzinach życia. Tego właśnie musimy uczyć. W jaki sposób? W nowym gmachu znajdują się sale, w których studenci różnych kierunków działając w grupach będą mogli wykorzystywać bardzo ciekawe oprogramowanie matematyczne. Po co? Do zaplanowania i przeprowadzenia własnych eksperymentów. To nauczy ich myślenia analitycznego. Tego im brakuje. Są dobrzy gdy chodzi na przykład o skonstruowanie konkretnego urządzenia, działającego w określonych warunkach, gorzej z uwzględnieniem szerokiego i zmieniającego się kontekstu jego pracy. Trzeba umieć przewidzieć nowe okoliczności i przyjąć sensowne rozwiązania. Do tego konieczna jest pasja i wyobraźnia, wsparta analitycznych rozumowaniem. Dzięki wspomnianym laboratorium nasi studenci dostaną narzędzia za pomocą których będą mogli nabyć tego typu umiejętności. Generalnie nazywam je właśnie umiejętnościami cyfrowymi. Ale to jeszcze nie wszystko. Należy uczyć inżyniera działania pod presją czasu i konkurencyjności oraz w niesprzyjających okolicznościach.

W stresie?
Świat nas nie rozpieszcza. Istnieje globalny rynek. Nie wszystkie zamierzenia będą udane, inni zaproponują coś bardziej przydatnego i tańszego! Co robić? Usiąść i płakać? Potrzebna jest mobilizacja, determinacja działania. Spojrzenie krytyczne, wiara we własne siły, lub siły zespołu. To następna ważna umiejętność. Podobnie, istotne jest przewidywane pewnych złych okoliczności. Na przykład w trakcie realizacji jakiegoś przedsięwzięcia i zbliżania się terminu jego zakończenia, pojawia się poważna awaria zasilania i na dwa dni wyłączone są komputery, czy inne niezbędne urządzenia. Trzeba z tym sobie poradzić, uwzględniając pewne rezerwy czasowe, szybko przemodelować swój sposób myślenia. I na koniec wspomnę jeszcze o potrzebie komercjalizacji. Inżynier nie tylko powinien umieć zbudować wysokiej jakości urządzenie, ale też zaprezentować jego walory rynkowe. Co więcej umieć zaakcentować jego zalety, np. niski koszt utrzymania. Niezbędna jest więc znajomość działania rynku.

Prof. Marek Kozak, europeista z Uniwersytetu Warszawskiego sformułował zarzut, powtarzany chętnie przez innych, że w Polsce inwestujemy źle, bo w "beton" a nie w innowacje. Natomiast najnowsza inwestycja politechniczna i to, co pan rektor mówi temu przeczy.
Staramy się z każdą inwestycją związać dodatkowe wymagania dotyczące jej wykorzystaniem. Tak zrodziła się idea inżyniera przyszłości. I to nie jest jedyny przykład. Zbudowaliśmy również Centrum Doskonałości NIWA (Naukowa Infrastruktura Wytwarzania Aplikacji) zorientowane w szczególności - ale nie tylko - na informatyków. W ramach tego centrum zakupiliśmy super komputer Tryton, ale także stawiamy na jego szerokie wykorzystanie. W tym celu wykreowaliśmy oprogramowanie wspomagające tzw. otwartą naukę, zapewniające szybki dostęp do wyników pewnych prac naukowych. Poza tym wykreowaliśmy środowisko do podejmowania się różnego typu prac zespołowych. Na przykład zgłaszamy temat w drodze konkursu na znalezienie najlepszego, w sensie pewnych kryteriów, rozwiązania ciekawego problemu. Takie wyzwanie najczęściej podejmują studenci, tworząc własne zespoły i konkurują ze sobą by być najlepszą drużyną.
No właśnie. Słychać zarzut pod adresem polskich naukowców, że indywidualnie są świetni, ale nie umieją pracować w zespole.
Zachęcamy studentów do pracy zespołowej. Jeśli uda im się wspólnie rozwiązać problem zdobywają dodatkowe punkty z odpowiednich zajęć kursowych. Takie nowe możliwości daje im właśnie CD NIWA. Studenci z entuzjazmem angażują się w projekty, szczególnie takie, które służą ludziom. Ostatnio zainteresowanie wzbudził np. konkurs pod tytułem "Uwaga upadek". Celem było opracowanie algorytmu odpowiednio reagującego w sytuacji, gdy ktoś przewróci się na ulicy, a zainstalowane kamery zarejestrują ten przypadek.

Ale wracam do pytania: czy zgadza się pan rektor z tym co mówi prof. Kozak? Uczelnie mają piękne budynki, w których nikt nie pracuje.
Wydaje mi się, że częściowo ma rację. Pieniądze z Unii Europejskiej nie zawsze są właściwie wydawane. To prawda, że wiele więcej pieniędzy wydajemy na "beton" niż na projekty miękkie. Nasi studenci uczestniczą również w wielu unijnych szkoleniach, ale często narzekają na ich jakość. Formą podobne są one do naszych wykładów. Nie stwarza się im takich możliwości, jak w CD NIWA, gdzie studenci są aktywni i mogą się samorealizować.

Zamiast budować laboratorium - mówi prof. Kozak - można przyjąć kilku wybitnych młodych naukowców, ściągnąć ich z zagranicy i znakomicie im zapłacić.
Ale do realizacji pewnych projektów konieczna jest odpowiednia infrastruktura! Warunki do pracy muszą być porównywalne do światowych. Nikt nie przyjedzie do buszu! Zresztą ci najlepsi z zagranicy nie chcą chętnie do nas przyjeżdżać mimo że poprawiamy warunki pracy i budujemy nowoczesne laboratoria.

Dlaczego?
Nie możemy zagwarantować im takich warunków jakie mają na Zachodzie.

Finansowych?
Także finansowych. Podpisaliśmy około czterystu umów o współpracy z zagranicznymi uczelniami, jednak ambitne badania realizuje się w konsorcjach międzynarodowych. Trzeba więc wygrać konkurs i pozyskać grant, co nie jest sprawą łatwą. Udaje się to na razie tylko nielicznym. W innych przypadkach nie posiadamy zbyt dużych środków (mają to umożliwić nowe programy) na bilateralną współpracę. A bezpośrednia współpraca między naszymi uczonymi a kolegami ze Stanów czy Europy Zachodniej jest konieczna. Tych, którzy współpracują z nami przez lata, łatwiej namówić na przyjazd na krótki okres do Polski. Natomiast gdy próbujemy zaprosić innego cenionego profesora, na ogół odmawia.

Dziś młodzi ludzie często jeżdżą na Zachód w ramach różnych programów studenckich. Jakie doświadczenia tam zdobywają?
Po powrocie mówią - tam jest inny świat! Przede wszystkim imponują amerykańskie możliwości działania i organizacja pracy. My mamy zbyt dużo przepisów przez które trudno się przebić. Najważniejsze jednak że tamtejsze uczelnie mają o wiele więcej pieniędzy niż polskie szkoły wyższe. Amerykański Uniwersytet Stanforda na przykład ma większy budżet roczny niż cały budżet roczny będący w dyspozycji naszego ministerstwa - MNiSzW. Czy można się dziwić, że zachodnie warunki zachwycają młodych naukowców z Polski? Też chcielibyśmy pracować w takich warunkach!

Nie jest naszą winą pół wieku komunizmu, które wtrąciło nas w czarną dziurę.

Młodych to już nie interesuje. Samo przypominanie PRL ich drażni. Chcą żyć jak ich rówieśnicy w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Staramy się zainteresować ich różnymi twórczymi projektami, by ich nie stracić. Jest na przykład taki projekt "Top 500 Innovators". To największy rządowy program wspierania innowacyjności w nauce, którego budżet sięga 35 mln zł. Na 9-tygodniowe programy stażowo-szkoleniowe jeżdżą do USA nasi młodzi naukowcy. Pracują, wracają i siedzą cicho jak myszki.

Dlaczego?
Pytałem ich o to - tutaj nie ma sprzyjających warunków, żeby coś robić - mówią. Założyli swoją organizację krajową, próbują realizować ciekawe projekty, ale to kropla w morzu potrzeb. Uczelnia nie może im pomóc, bo jej dotacja jest ograniczona. Jako rektor nie posiadam niestety funduszy na tego typu twórczą działalność. Trzeba walczyć o granty!

Czyli wszystko rozbija się o brak pieniędzy.
W dużej mierze tak. Wiąże się spore nadzieje z nową perspektywą finansowania unijnego. Jednak pieniędzy dla uczelni nie będzie za wiele. O tym będą decydowały firmy. Jednak ich możliwości i potencjał nie jest jednak zbyt wielki. Sprowadzi się to zapewne do wykorzystywania naszych ekspertów bezpośrednio w firmach, bez pozyskiwania środków na rozwój uczelni. Gdyby uczelnie otrzymały choćby dziesięć procent tego, co wydaje się na "beton", zmienilibyśmy świat. Młodzi byliby zadowoleni, bo mieliby to o czym marzą: warunki do samorealizacji!

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki