- Do sprawy wrócę za kilka miesięcy. Gdy dostanę kompletne wyniki sekcji jego zwłok. Teraz przyszedł czas na godny pochówek. Tylko tym jesteśmy zajęci - mówi Halina Redlarska.
Dawid Miszk zaginął 8 czerwca po meczu piłkarskim Polska - Niemcy, który oglądał na telebimie w londyńskim pubie. Tego samego dnia zadzwonił do siostry i powiedział, że słyszą się ostatni raz i wszelki ślad po nim zaginął. Rodzina szukała wszędzie. Policja też. Gdy 17 listopada znaleziono rozkładające się ciało, pytania pozostały.
- Policja stwierdziła, że Dawid popełnił samobójstwo. Jego ciało rozpoznano po odciskach palców i znakach szczególnych (tatuaż na ramieniu), a także po czerwonej koszulce, w którą był ubrany 8 czerwca w pubie - opowiada Redlarska. - Problem w tym, że nie chcieli przesłać mi zdjęć tatuażu drogą elektroniczną. Zapowiedzieli też, że wyniki sekcji zwłok będą dostępne dopiero za pół roku. Sprawa nie jest dla mnie do końca wyjaśniona - dodaje.
Są też inne tajemnicze aspekty tej sprawy". Ciało Dawida wisiało na drucie w lesie oddalonym o 150 km od Londynu. Miał przy sobie tylko prawo jazdy. Brakowało telefonu i dowodu osobistego. Halina Redlarska nie widziała też ciała swojego syna. Oddano jej tylko urnę z prochami, którą pochowa po 3 miesiącach od znalezienia zwłok, bo wcześniej nie było jej stać na opłacenie kremacji.
Pomogła Polonia, a polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych dołożyło od siebie "aż" 53 funty na załatwienie urzędowych formalności. Redlarska musiała też pożyczyć pieniądze na kosztującą 1400 funtów kremację zwłok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?