Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Duda kontra Wałęsa rozpoczął się i zakończył przed gdańskim sądem. Szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda domaga się przeprosin od Wałęsy

wie
Przeprosin od byłego prezydenta RP i pierwszego przewodniczącego „Solidarności” - Lecha Wałęsy domaga się obecny szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda. Chodzi o powtarzające się ze strony historycznego lidera opozycji w PRL oskarżenia Dudy o służbę w ZOMO i to, że w czasach komunizmu był „po drugiej stronie”. W czwartek 27 lutego 2020 r. przed gdańskim sądem rozpoczął się i zakończył proces w tej sprawie. Wyrok poznamy pod koniec marca.

Spór dotyczy zdjęcia, a właściwie internetowego mema przedstawiającego milicjantów z ZOMO, na którym za pomocą strzałki wskazana została jedna z postaci podpisana „Duda Piotr – kombatant walk o niepodległość”. Obrazek na swoim profilu w portalu społecznościowym opublikować miał w 2017 r. Lech Wałęsa, który wówczas przeprosił, choć podtrzymał zarzuty dotyczące tego, że obecny szef Solidarności stał po stronie komunistów, a później miał oskarżenie powtarzać.

B. prezydent RP w czwartek w sądzie się nie pojawił. Na sali zabrakło również jego pełnomocnika prawnego. Przed sądem pojawił się zaś obecny szef „S”.

- To nie był pierwszy wpis Lecha Wałęsy. W 2017 roku pod koniec sierpnia, gdy byłem na uroczystościach w Lublinie też przekazano mi informację, że w radio Tok FM, nie wiem czy dokładnie zacytuję [wypowiedź Wałęsy – dop. red.], że: „gdy ja składałem kwiaty pod pomnikiem stoczniowców gdańskich, Piotr Duda służył w ZOMO”. Nie były to pierwsze kłamliwe informacje na mój temat w różnych mediach społecznościowych i stacjach telewizyjnych – zeznał Piotr Duda.

Przypomniał, że poseł Paweł Olszewski zarzucił mu, że brał on udział w pacyfikacji górników, a później w Polsat News to samo zrobił zasłużony działacz Solidarności Henryk Wujec. Zastrzegł, że Wałęsa popełnił „recydywę” bowiem już raz, wcześniej – w 2017 roku przepraszał go za stwierdzenia o ZOMO, choć później zaznaczył, że pomylił tę formację z wojskowymi Czerwonymi Beretami, gdzie Duda odbywał zasadniczą służbę wojskową. Jednak później b. prezydent oskarżenia o służbę w ZOMO miał powtórzyć.

- Chciałem tę sprawę załatwić polubownie, tak jak z pozostałymi osobami, które przed chwilą wymieniłem, a które przeprosiły mnie. Dlatego tym bardziej zabolało mnie, że mój pierwszy przewodniczący zrównuje mnie z zomowcami, którzy mordowali górników w kopalni Wujek. Możemy się różnić poglądami, ale ja nigdy nie dawałem powodów panu Wałęsie aby na mój temat publikował tego rodzaju wpisy szkalujące mnie – zastrzegł.

Tłumaczył, że po komentarzach b. prezydenta wiele osób nazywało go „zomowcem”.

- Co raz zostało wpisane w internecie, to po prostu dalej funkcjonuje i do dzisiaj na moim komunikatorze Twitter czy na moim Facebooku osoby, które nie zgadzają się z moimi poglądami nazywają mnie zomowcem – mówił.

- Pomyliłem jednostki. Przepraszam, ale i tak służył pan po drugiej stronie – z pamięci przytaczał przeprosiny, które „nie są przeprosinami”, a które w stosunku do niego wystosować miał pozwany polityk. - Pan Wałęsa obraził nie tylko mnie, ale miliony chłopaków, którzy służyli w zasadniczej służbie wojskowej. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, aby powiedzieć, że pozwany odbywając zasadniczą służbę wojskową „służył komunistom” - przekonywał.

Obecny lider NSZZ Solidarność, zwrócił uwagę, że zna Wałęsę osobiście od 1995 roku, a b. prezydent może przeczytać jego biografię choćby w Wikipedii. Tłumaczył też, że domaga się przeprosin w tej samej formie w jakiej wcześniej pojawiły się obraźliwe dla niego treści – czyli np. na Facebooku.

- Czy kiedykolwiek brał pan udział w jakichkolwiek jednostkach milicji albo paramilicyjnych? – pytał sędzia Mariusz Bartnik.
- Nigdy w życiu – odpowiedział Duda, który zaprzeczył również by służył w Straży Przemysłowej.

- Byłem dumny – powiedział z kolei o uczuciu, które towarzyszyło mu, gdy 20 września 1980 roku podpisał deklarację członkowską „Solidarności”. Wspominał jak 13 grudnia 1981 roku został razem z kolegami wypędzony z huty w Gliwicach, gdzie pracował, przez ZOMO, a później po tragedii w kopalni Wujek rozdawał żałobne wstążki, za co został „spisany” przez pomocników wojskowego komisarza huty. Na 15 kwietnia 1982 r. zaś miał zostać wezwany do wojska. Dopytywany przez sędziego i swojego pełnomocnika, adwokata Bogusława Kosmusa tłumaczył, że jako saper, przez pół roku pełnił misję w Syrii na wzgórzach Golan, za co był wyróżniany, a pośrednio był „laureatem nagrody Nobla” bowiem pod koniec lat osiemdziesiątych cała misja, w której uczestniczył została wyróżniona tą nagrodą. - Rozminowywałem pola minowe i ścieżki tam gdzie zażyczyli sobie żołnierze, na przykład z Austrii – mówił.

- Patrolowaliśmy i pilnowaliśmy Telewizji Polskiej – zaznaczył w innym miejscu, pytany o swój, jako członka Czerwonych Beretów, udział w utrzymaniu stanu wojennego. Jak zastrzegł nigdy nie uczestniczył w żadnej pacyfikacji opozycji. Służbę w wojsku zakończyć miał w październiku 1983 roku i wrócić do huty, gdzie później, jako 27-latek został przewodniczącym NSZZ Solidarność.

Na koniec głos zabrał adwokat Dudy, Bogusław Kosmus, który przekonywał, że Wałęsie tego czym było ZOMO, tłumaczyć nie trzeba.

- ZOMO to nie była zwykła policja. To była formacja, w której logikę wpisana była przemoc, agresja, zwalczanie opozycji, duszenie oporu wszystkich tych, którzy byli nie na rękę władzy, którzy ośmielali się w jakikolwiek sposób sprzeciw obywatelski zaznaczyć. Z zachowaniem pełnej proporcji w tym, czym był PRL, a powiedzmy Trzecia Rzesza, to zomowcy byli takimi esesmanami PRL-u, a to co robili zomowcy w stanie wojennym to już były praktyki szczególnie godne potępienia, szczególnie haniebne. Wystarczy powiedzieć, że zgodnie z oficjalnymi źródłami w PRL-u w czasie stanu wojennego, na skutek akcji pacyfikacyjnych ZOMO zostało zamordowane kilkadziesiąt osób, mówi się o co najmniej czterdziestu. To jest wiedza powszechna. W związku z powyższym, postawienie komuś tego rodzaju zarzutu oznacza pohańbienie, odebranie podstawowych walorów – mówił mec. Bogusław Kosmus, który przytoczył zasady wpajane dzieciom już w przedszkolu, a które pogwałcić miał Wałęsa, takie jak „Nie rób tego drugiemu, co tobie nie miłe”. Zwrócił również uwagę, że b. prezydent jest mocno wyczulony na punkcie swego wizerunku, czego efektem było wiele pozwów sądowych.

Ponieważ na sali sądowej zabrakło Lecha Wałęsy oraz jego reprezentanta prawnego, pozwana strona nie miała szansy odniesienia się do stwierdzeń, jakie padły na sądowej sali.

Ogłoszenie wyroku, Sąd Okręgowy w Gdańsku zapowiedział na 26 marca 2020 roku. Jego orzeczenie nie będzie prawomocne.

zmiany w 2020 roku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki