Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Adamowicza odroczony do wiosny. Możliwe, że sąd przesłucha wówczas ostatniego świadka

wie
Kobieta, która pracowała w punktach gastronomicznych prowadzonych przez dziadków żony prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza ma zeznawać na kolejnej rozprawie dotyczącej oświadczeń majątkowych polityka z lat 2010-12. Możliwe, że będzie ona ostatnim świadkiem w sprawie, ale jej zeznania usłyszymy dopiero wiosną. W środę przez sądem zeznawała była pielęgniarka babki żony oskarżonego.

- Jest to osoba, która pracowała u państwa W. [dziadków małżonki Adamowicza – dop. red.] i pani A. [matki małżonki prezydenta]. W związku z tym, ona rzeczywiście może mieć wiedzę, co do skali dochodów jakie osiągały punkty gastronomiczne w Słupsku i w Ustce, byłby to ważny świadek – przekonywał do kolejnej próby wezwania przed sąd od lat mieszkającej za granicą kobiety, która nie pojawiła się na środowej rozprawie adwokat Jerzy Glanc, obrońca Adamowicza.

Możliwe, że zeznania nieobecnej, która jest dziś ostatnim z listy świadków zawnioskowanych w procesie, rzucą trochę światła na liczone w setkach tysięcy złotych darowizny, jakie od pradziadków miały otrzymywać kilkuletnie wówczas córki „prezydenckiej pary”. Więcej o tym wątku sprawy pisaliśmy tutaj. O tym, że pieniądze pochodzić miały z „walizki pieniędzy przywiezionej po wojnie z Niemiec” albo z dorywczych zajęć pradziadków dziewczynek takich jak „szycie dla elit” więcej przeczytasz tutaj.

Dodatkowy materiał dowodowy stanowić mają dokumenty, które sąd od sierpnia próbuje pozyskać z Urzędu Skarbowego. Już wiadomo jednak, że trwający od września 2017 roku proces Pawła Adamowicza przeciągnie się przynajmniej do wiosny 2019 r. Kolejną rozprawę sędzia Karolina Kozłowska zapowiedziała bowiem dopiero na 22 marca.

W tym miejscu warto przypomnieć, że choć astronomiczne kwoty, często - gotówkowych, darowizn w „rodzinie prezydenckiej” z oczywistych względów budzą kontrowersje i zainteresowanie opinii publicznej, nie stanowią one meritum procesu toczącego się przed gdańskim sądem. Rozprawa dotyczy bowiem oświadczeń majątkowych samorządowca z lat 2010-2012. Według śledczych Adamowicz miał wówczas nie wpisywać w dokumentach dwóch mieszkań, a dane dotyczące wykazywanych przez niego i rzeczywiście posiadanych oszczędności nie zgadzały się (rozbieżności sięgały od kilkudziesięciu do 320 tys. zł). Polityk przekonywał, że wypełniając dokumenty zwyczajnie pomylił się, a później „powielił błąd w paru kolejnych oświadczeniach”, jednak na sali sądowej odmówił składania wyjaśnień.

W środę sądowi udało się przesłuchać tylko jednego świadka. Była to 69-letnia mieszkanka Słupska, emerytowana dziś pielęgniarka, która znała nieżyjącą dziś babkę małżonki Adamowicza. Świadek twierdziła, że przez około 3 miesiące opiekowała się prababką córek prezydenta po wylewie, którego tamta doznała ok. 2005 roku (w tym czasie chora miała 2-krotnie trafić do szpitala i „była osobą leżącą”). Wcześniej poznała i spotykała kobietę w placówce służby zdrowia, gdzie seniorka bywała jako pacjentka. - Jak przychodziła do poradni była bardzo sympatyczną pacjentką, bardzo dużo opowiadała o sobie, o przeżyciach z czasów wojny. Opowiadała na przykład, że jedzie do Gdańska na ślub wnuczki, która wychodzi za mąż za Pawła Adamowicza – dodała.

Dopytywana przez mec. Jerzego Glanca mówiła, że zmarła „faworyzowała wnuczkę – Magdę [małżonkę prezydenta]”. - Może dlatego, że ona była pobożna i jeździła na pielgrzymki – zastanawiała się świadek i wskazywała, że nieżyjąca dziś babka Magdaleny raczej nie mówiła o innych członkach rodziny. - Wspominała mi, że jak Magda przyjechała to czasami coś trzeba przygotować dla Magdy bo ona przyjeżdża – zastrzegła, choć nie potrafiła sprecyzować, co miało zostać przygotowane. W innym miejscu stwierdziła: - Najbardziej ulubioną wnuczką była właśnie Magda. Skończyła studia, wyszła za mąż za prezydenta, prestiż...

- Jak ona przychodziła do poradni to wydawało mi się, że jest ona osobą majętną. Wyglądała ładnie, estetycznie i po tym mogłam wnosić – mówiła odpowiadając z kolei na pytania o babkę żony Adamowicza zadane przez oskarżyciela, prokuratora Piotra Baczyńskiego naczelnika Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Poznaniu Prokuratury Krajowej. Była pielęgniarka tłumaczyła, że pradziadek córek prezydenta opowiadał jej, że „razem z córką zajmował się jakąś gastronomią w Ustce, jakąś stolarką, zakładał boazerie”. - O pieniądzach nigdy nie było mowy. Oni opowiadali, że handlowali lodami, że sprzedawali mięso - mówiła 69-latka, a o sytuacji materialnej dziadków żony Adamowicza powiedziała też: - Żyli na wysokim standardzie. Mieszkanie było bogate, robiło na mnie wrażenie. Pani W. leżała w pokoju, w którym miała wszystko niezbędne do pielęgnacji: łóżko, materac przeciwodleżynowy... Mieszkanie było estetyczne, całe wyłożone w boazerii, dla mnie jako skromnej osoby to robiło wrażenie. To mieszkanie to była willa.

Zastrzegła jednak również, że lokal w „willi” należał do rodziny żony prezydenta, wcześniej jej dziadkowie mieszkać mieli w mieszkaniu na osiedlu, a świadek, jako pielęgniarka „nie miała sumienia brać od nich pieniędzy” i zamiast tego otrzymywała prezenty, które z Trójmiasta przywozić jej miała żona Adamowicza. Jak usłyszeliśmy, chodziło o „perfumy, bieliznę osobistą, bluzeczki, spodnie” czy w okresie przedświątecznym, wędliny.

Kilka dni temu informowaliśmy również o zarzucie przedstawionym teściowej prezydenta Gdańska w innym toczącym się od lat śledztwie dotyczącym tego polityka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki