Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Adamowicza: Były przedstawiciel dewelopera i b. urzędniczka przed sądem. Chodzi o niewpisanie mieszkania do oświadczenia majątkowego

wie
Zeznania świadków w procesie Pawła Adamowicza, dotyczącym nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych [19.03.2018]
Zeznania świadków w procesie Pawła Adamowicza, dotyczącym nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych [19.03.2018] Przemyslaw Swiderski
Wątek nieujawnionych przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w oświadczeniu majątkowym mieszkań trafił na sądową wokandę. Prokuratura usiłuje udowodnić, że polityk nie mógł przez roztargnienie zapomnieć o wpisaniu nieruchomości w dokumentację.

Proces prezydenta przed gdańskim sądem toczy się od jesieni 2017 roku. Zdaniem prokuratury polityk miał wówczas nie wpisywać w dokumentach dwóch mieszkań, a dane dotyczące wykazywanych i rzeczywiście posiadanych oszczędności nie zgadzały się (rozbieżności sięgały od kilkudziesięciu do 320 tys. zł). Sam Adamowicz przekonywał, że wypełniając dokumenty, zwyczajnie się pomylił, apóźniej „powielił błąd w paru kolejnych oświadczeniach”.

Proces Adamowicza. Pierwszy świadek

- Z panem Adamowiczem spotkałem się tylko raz, gdy oddawaliśmy budynki [na osiedlu „obok posterunku na Oruni Górnej” - dop. red.] i pierwsi lokatorzy odbierali klucze. Pokazałem mu parę typowych mieszkań i więcej kontaktu z nim nie miałem - zeznał 74-latek, od 2009 r. emeryt, który wcześniej pracował dla jednego z deweloperów. - Wydawałem też lokale na ul. Piastowskiej, ale to nie dla pana Adamowicza tylko jego żony [to jedno z mieszkań początkowo nie ujawnionych przez prezydenta w oświadczeniu majątkowym dop.red.] – dodał. Nie wszystkie mieszkania były wykańczane już gotowe do zamieszkania - zastrzegł, ale dodał, że nie pamięta w jakim stanie były mieszkania prezydenckiej pary.

Zeznania świadków w procesie Pawła Adamowicza, dotyczącym nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych [19.03.2018]
Zeznania świadków w procesie Pawła Adamowicza, dotyczącym nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych [19.03.2018] Przemyslaw Swiderski

Prokurator Jacek Szymanowski na wstępie rozprawy złożył wniosek o przesłuchanie kolejnych 4 świadków – m.in. członków rodziny prezydenta, których zamierza pytać o majątek rodziny prezydenckiej, ale sąd nie podjął decyzji w tej sprawie. Czytał również fragmenty zeznań z września 2017 r. złożonych przez 74-latka we wrocławskiej prokuraturze, która prowadzi inne śledztwo w sprawie.

Czytaj więcej na ten temat: Sprawa Pawła Adamowicza: Nowe informacje o starych zarzutach

Z protokołu zeznań wynikało, że w momencie wydania małżonce Pawła Adamowicza lokalu na Piastowskiej brakować miało tam m.in. tzw. „białego montażu”, czyli np. kranów, wc i wanny. - Mieszkanie nie nadawało się do zamieszkania – zeznał w poniedziałek w sądzie emeryt. - Ja to pierwszy raz widzę – mówił o dokumencie umowy na dostawy energii elektrycznej podpisanym jeszcze przed wydaniem mieszkania na Piastowskiej.

Nie pamiętał jednak czy Adamowicza spotkał przed, czy już po przekazaniu mieszkania na Piastowskiej jego żonie, ale stwierdził, że „najprawdopodobniej” już po tym zdarzeniu. - Jeżeli byśmy się spóźnili z terminem wydania mieszkania, to właściciel by nam jakąś karę naliczył – powiedział.

- Jestem pewien, że w mieszkaniu nie było żadnych mebli. Wydaje mi się, że takie wizyty [w mieszkaniu na Piastowskiej jeszcze przed jego odbiorem - dop. red.], pani prezydentowa robiła jakieś 5 razy – opowiadał. Stwierdził, że żona Adamowicza miała odwiedzać mieszkanie z mężczyznami w garniturach, „z którymi rozmawiała po polsku”.

Śledczy próbują dowieść, że – jako że wyposażenie zakupionego lokalu wymagało znacznych nakładów finansowych – polityk nie mógł nie być świadom jego posiadania, więc nie przez roztargnienie, a celowo miał zataić ten fakt.

Proces Adamowicza. Drugi świadek

- Przed przejściem na emeryturę pracowałam w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim. Byłam inspektorem w kancelarii spraw niejawnych. Przyjmowałam oświadczenia majątkowe od osób zobowiązanych do ich złożenia – zeznała z kolei 66-latka, która przyznała, że miała do czynienia z dokumentami prezydenta Pawła Adamowicza, ale „nie osobiście”.

Zeznania świadków w procesie Pawła Adamowicza, dotyczącym nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych [19.03.2018]
Zeznania świadków w procesie Pawła Adamowicza, dotyczącym nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych [19.03.2018] Przemyslaw Swiderski

- Przyjmowałam, sprawdzałam pod względem technicznym, robiłam kopie i wysyłałam do Urzędu Skarbowego – powiedziała i zastrzegła, że nie porównywała danych z oświadczenia z PIT-em polityka. - Jeżeli jest oświadczenie wypełnione nieprawidłowo to wzywa się do poprawienia. Jeżeli były jakieś braki - choć ja u pana prezydenta Adamowicza się z taką sytuacją nie spotkałam, wszystko było wpisane - to można było poprawić – dodała.

Prokurator odczytał fragment zeznań byłej urzędniczki złożonych w trakcie śledztwie: „Za każdym razem też sprawdzałam wysokość dochodów porównując je z deklaracją PIT”.

66-latka przyznała, że tak właśnie było, a dopytywana przez obrońcę, adwokata Jerzego Glanca powiedziała, że na lata po wprowadzeniu oświadczeń majątkowych poprawek nie było, choć uzupełnienie dokumentów „w terminie” było możliwe.

Proces Adamowicza. Trzeci świadek

- Dziadka poznałam, babci nie poznałam, ponieważ po prostu nie żyła – zeznała 39-letnia bezrobotna, utrzymywana przez męża kobieta, od 2008 roku będąca bratową małżonki prezydenta Adamowicza, która nazwała swoje stosunki z Adamowiczami „poprawnymi”. Zastrzegła, że nie zna statusu majątkowego dziadków żony prezydenta - Magdaleny.

- Wiem, że dziadek pracował w jakiejś fabryce – powiedziała kobieta, która przekonywała, że nie wie czy dziadkowie obdarowywali finansowo członków rodziny, ale tłumaczyła, że ona nic od nich nie dostała, podobnie jak „prawdopodobnie” jej mąż. Wyjaśniła, że nie ma wiedzy by darowizny otrzymywała rodzina prezydenckiej pary. - Ja dziadka widziałam tylko jak siedział przy stole przy jakichś uroczystościach rodzinnych, to wszystko – powiedziała tłumacząc, że przed dekadą, gdy poznała dziadka prezydentowej miał mniej więcej 85-86 lat.

- Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie – powiedziała pytana o to czy to jej małżeństwo jest bogatsze od małżeństwa Adamowiczów. Potem powiedziała, że oprócz mieszkania zajmowanego przez jej rodzinę, mąż posiada jeszcze dwa: na gdańskim Chełmie i w Brzeźnie. Powiedziała, że bardzo rzadko widuje prezydenta Gdańska – na Boże Narodzenie, Wielkanoc podczas spotkań rodzinnych. - Myślę, że jest człowiekiem o wielkiej kulturze osobistej, opanowany, sympatyczny, religijny – opisywała polityka.

Proces Adamowicza. Czwarty świadek

- Poznałam ich w 1995 roku jak poznałam męża. Mieszkali w Słupsku, w bloku. To już byli starsi ludzie, około 10 lat starsi od mojego taty, po siedemdziesiątce. Nie pracowali zawodowo. Nie zajmowali się dodatkowymi zajęciami. Wcześniej mieli taką budkę z goframi, z lodami. Dziadek był stolarzem, a babcia szyła ładne rzeczy – mówiła o dziadkach prezydentowej 56-letnia projektantka prowadząca działalność gospodarczą, żona (od 2000 roku) brata Magdaleny Adamowicz, z którym się rozwiodła.

Mówiła, że wielokrotnie bywała na rodzinnych uroczystościach w rodzinie prezydenta. - Dziadkowie byli bardzo szczodrzy dla wnuków. Ja z okazji ślubu dostałam takie obrączki grube z czerwonego złota – dodała.

Dziadkowie byli bardzo szczodrzy dla wnuków. Ja z okazji ślubu dostałam takie obrączki grube z czerwonego złota.

Prezentem ślubnym od dziadków miało być również 5 tysięcy złotych („bardzo duża kwota”), a w rodzinie szczególnie obdarowywane miały być dzieci.

- Żyli skromnie i oszczędnie. Gospodarni bardzo, mieli działkę ogrodniczą, sprzedawali warzywa, kiedy mieli za dużo – mówiła o dziadkach. Jej były mąż miał jeździć samochodem babci, która przy okazji uroczystości zakładała „dużo złotych rzeczy”. Zmarła babcia prezydentowej to była więźniarka obozu koncentracyjnego Auschwitz, a po jej śmierci 56-latka niczego nie odziedziczyła, była już bowiem po rozwodzie. Powiedziała, że babcia największą atencją darzyła Magdalenę Adamowicz, która m.in. wspólnie z nią się modliła.

- Dziadkowie byli tacy, że ciężkie dla nich było to, że myśmy się rozwiedli. Oni zawsze byli tacy, że trzymali moją stronę – mówiła łamiącym się głosem kobieta.

Dopytywana przez prokuratora o to na czym polegało faworyzowanie Magdaleny Adamowicz przez dziadków stwierdziła, że to niewłaściwe słowo, ale żona prezydenta szczególnie opiekowała się starszymi osobami.

- Nie sądzę – odpowiedziała z kolei na pytanie adwokata czy dziadkowie posługiwali się rachunkiem bankowym „w obecnym rozumieniu”. Przyznała, że raz była świadkiem przygotowywania przez dziadków prezentu pieniężnego dla dzieci Adamowiczów. - Tam prezenty to były takie spore: tysiąc, półtora, dwa... - mówiła pytana przez sąd o darowizny w rodzinie, ale nie widziała u dziadków drogocennych przedmiotów czy kolekcji.

O pochodzeniu liczonych w setkach tysięcy złotych prezentów w gotówce dla małych dzieci pary prezydenckiej więcej pisaliśmy tutaj: Proces Adamowicza przedłużony. Darowizny dla jego dzieci ze złota, walizki pieniędzy czy „szycia dla elit”?

- Nie wiem co powiedzieć. Uważam, że to jest po prostu dobry człowiek – powiedziała pytana o Pawła Adamowicza.

Świadek o Adamowiczu: Uważam, że to jest po prostu dobry człowiek.

Teraz sąd zamierza przesłuchać członków rodziny prezydenta. Kolejna rozprawa odbędzie się w drugiej połowie kwietnia.

Zobacz też: "Nie wpłynie to na moją pracę." Prezydent Gdańska z zarzutami ukrywania majątku [10.03.2015]

[TVN24]

POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki