Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problemy fundacji "Wojtusiowa Izba" z Jabłowa

Kinga Furtak
ZUS się pomylił i wysłał dokument do pani Mirosławy ze Starogardu
ZUS się pomylił i wysłał dokument do pani Mirosławy ze Starogardu K. Furtak
Fundacja „Wojtusiowa Izba” tonie w długach. To tylko wierzchołek góry problemów tej instytucji. Mieszkańcy Jabłowa, wsi pod Starogardem Gdańskim są oburzeni.

Sprawa ma wiele wątków i ciągnie się od kilkunastu lat. Odżyła na nowo za sprawą dokumentu, który wysłał Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Chodzi o zapłatę przez członka zarządu ponad 50 tys. zł z tytułu zaległych składek m.in. na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Problem w tym, że ZUS nie może namierzyć osób, które faktycznie sprawowały te funkcje.

Najpierw dokument trafił do pani Mirosławy ze Starogardu Gd. Ta wiadomość ścięła ją z nóg. Wszystko wskazywało na to, że ktoś w ZUS popełnił błąd i tym samym zafundował pani Mirosławie wielki stres. Poszkodowana musiała wyjaśnić sprawę.

Okazało się, że pracownik inspektoratu popełnił błąd. List miał trafić do pani Mirosławy o tym samym nazwisku, ale zamieszkującej w Jabłowie. Sprawa jednak dalej się komplikuje.

- Nie jestem w żaden sposób związana z tą fundacją - podkreśla stanowczo kobieta [dane do wiadomości redakcji]. - Już raz musiałam się tłumaczyć za winy, których nie popełniłam. W 2011 r. otrzymałam pismo, z którego wynikało, że jestem w organach fundacji. Wówczas sprawa dotyczyła naruszenia prawa budowlanego przez Halinę Mizerę, która do dziś pełni funkcję prezesa Fundacji „Wojtusiowa Izba”. Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że pełnię funkcję sekretarza. Wtedy udało się sprawę wyjaśnić. Udowodniłam, że nie mam nic wspólnego z tą instytucją. Składałam wyjaśnienia na policji, które trafiło także do prokuratury. Dlaczego po kilku latach zostałam znów wmanipulowana w tę sytuację?

Pani Mirosława złożyła oświadczenie w inspektoracie ZUS. Czekała dwa miesiące na wyjaśnienia. Jednak ZUS przesunął termin odpowiedzi jeszcze o dwa tygodnie. - Poszłam do inspektoratu, aby zobaczyć dokumenty tej fundacji - mówi. - Okazało się, że mój podpis jest sfałszowany. Poszłam złożyć zeznania na policję. Sprawa trafiła do prokuratury. Mam nadzieję, że to koniec tej absurdalnej sytuacji. Nie będę płacić za winy innych osób.

Na tym nie kończą się problemy fundacji, która ma pomagać dzieciom i najuboższym. Prezeska mieszka w zabytkowym pałacyku. Tam też znajduje się siedziba fundacji. Od 2010 r. Halina Mizera ma sądowy nakaz eksmisji. Zabytkowy budynek wchodzi w skład Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa.

Po naszych interwencjach już w grudniu agencja zwróciła się do wójta gminy Starogard Gd. o informację, kiedy nakaz zostanie wykonany. Okazuje się, że gmina nie dysponuje wolnymi lokalami. W przypadku pozyskania mieszkania będzie ono przydzielone poza kolejnością. Jak informuje Adam Sasiuk, dyrektor gdańskiego oddziału ANR, agencja zaoferowała gminie niepłatne przejęcie pustostanu w Kolinczu. Jednak ze strony gminy nie było zainteresowania tym obiektem. Dziś zamieszkuje go inna potrzebująca rodzina.

Prezes Mizera nie chce komentować sprawy. Odwiedziliśmy siedzibę fundacji i kontaktowaliśmy się z nią telefonicznie. Na próżno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki