Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski: Chcemy pomagać naszym klubom

Paweł Stankiewicz
Radosław Michalski twierdzi, że młodzież trzeba dziś umiejętnie zachęcać do piłki nożnej.
Radosław Michalski twierdzi, że młodzież trzeba dziś umiejętnie zachęcać do piłki nożnej. Materiały prasowe
Z Radosławem Michalskim, prezesem Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, rozmawia Paweł Stankiewicz.

Za nami rok Pana prezesury. Jaką ocenę wystawiłby Pan sam sobie?

- Najciężej oceniać siebie samego. Ocena należy do klubów i działaczy, a nie do mnie. Wydaje mi się, że plany realizujemy. Wszystkiego od razu się nie da zrobić. Przyjęliśmy politykę proklubową i staramy się iść w tym kierunku.

Z czego jest Pan najbardziej zadowolony?

- Najbardziej mnie cieszy, że widzę zadowolenie klubów. Dam przykład z Malborka. Ludzie nie muszą już przyjeżdżać do Gdańska, nie boją się wejść do biura w Malborku. Jest miła atmosfera i tam wszystko załatwiają. Zależy nam, żeby wiązek był pomocny klubom. Nie tym z ekstraklasy, pierwszy czy drugiej ligi, ale z niższych klas rozgrywkowych, które mają problemy organizacyjne i finansowe. Między innymi odciążyliśmy kluby z opłat za obserwatorów, wprowadziliśmy nagrodę fair play dla klubów, delegacje sędziowskie mogą być rozliczanie za pomocą biura Pomorskiego ZPN, znieśliśmy opłaty za zmiany barw klubowych w juniorach. Jestem zadowolony z ilości imprez na trójmiejskich stadionach. Były dwa mecze towarzyskie reprezentacji Polski na PGE Arenie oraz jeden z największych turniejów na Pomorzu - eliminacje U-19 Elite round. 13-14 września odbędzie się finał Pucharu Tymbarku. To impreza dla najmłodszych, ale udział weźmie około 500 dzieci.

Mówił Pan, że najważniejsze będzie pomóc małym klubom. I może Pan powiedzieć, że żyje im się lepiej?

- Ciężko powiedzieć. Związek na pewno ulżył klubom finansowo. W dobie kryzysu to jednak ciągle mało. Za nami pierwszy rok. Patrzymy na budżet, zobaczymy na ile nas stać, jak możemy pomóc. Nie chodzi o to, żeby pieniądze odkładać w związku na kupkę. Klubom ma żyć się lepiej, ale do tego potrzebne są fundusze.

Przed rozpoczęciem sezonu Pomorski Związek Piłki Nożnej miał problemy ze skompletowaniem grup w różnych klasach rozgrywkowych?

- To jest problem. Mogę mieć prośbę do klubów, żeby stosować się do przepisów i terminów, a niektórzy mylą weryfikację boiska z licencją. Ważne jest zdyscyplinowanie klubów. Niektórzy potrafią zrobić to na czas, a inni na ostatnią chwilę. A potem ciężko wyznaczyć terminarze. Nie da się wszystkim dogodzić. Zawsze będzie niezadowolona grupa, ale tak jest w piłce i w życiu. Nie mówimy, że jesteśmy idealni. Ja się uczę, wszyscy się uczymy. Zawsze podkreślamy na spotkaniach, że jesteśmy otwarci na ciekawe pomysły i zgodne z prawem.

Pomorski ZPN ma się jednak dobrze finansowo skoro miał 20 tysięcy złotych na dofinansowanie turnieju dziennikarzy?

- Tutaj sytuacja była taka, że sponsor nie był w stanie przelać tych pieniędzy. Zostaliśmy poproszeni, żeby zapłacić, a potem odzyskaliśmy pieniądze.

Prezes PZPN Zbigniew Boniek zapowiadał, że restrykcyjnie będą przestrzegane przepisy licencyjne. Pomorski ZPN postanowił być łagodny?

- Nie wszystkie kluby z naszego związku otrzymały licencje. Zgadzam się z Bońkiem, że trzeba być restrykcyjnym , ale w piłce zawodowej. Też się staramy, żeby to współgrało. W klasie B to zabawa i nie możemy przesadzać. Zgadzam się z restrykcyjnym przestrzeganiem przepisów do III ligi. Sport zawodowy więc wymagania też powinny być zawodowe.

Przejdźmy do sukcesów. Gdańsk organizował mecze towarzyskie Polski z Urugwajem i Danią. To powód do dumy?

- Na pewno wszystkie największe imprezy są powodem do dumy. Za te dwa mecze i turniej Elite Round dostaliśmy pochwały. Mecze z Urugwajem i Danią były jednodniowe. Turniej trwał tydzień, Potrzeba była organizacja pod względem logistycznym, spanie, granie na różnych stadionach. Od delegata z Bułgarii dostaliśmy najwyższe noty.

Na początku kadencji chciał Pan też meczu eliminacji mistrzostw świata, na przykład z San Marino. To się jednak nie udało.

- Nikomu to się nie udało. Decyzją zarządu PZPN podjęta została uchwała, że wszystkie mecze eliminacyjne będą na Stadionie Narodowym. I prawdę mówiąc rachunek ekonomiczny powala w zestawieniu Warszawy z Gdańskiem, Wrocławiem, Poznaniem czy Krakowem. Prawda jest taka, że jak kadrowicze zagrają 20, 30 mecz, to będą się czuli na stadionie jak w domu. Na mecz z San Marino przybyło 50 tysięcy widzów i to jest możliwe tylko w Warszawie. Sama sprzedaż lóż napędza rynek finansowy.

Pojawiły się jednak plotki, że na PGE Arenie drużyna narodowa mogłaby zagrać mecz barażowy o mundial?

- W każdej plotce jest trochę prawdy. Nie ma tematu, piłkarze na razie nie są w barażach. Byłoby ciężko, bo zainteresowanie barażem znacznie by wzrosło, a prezes Boniek trzyma się, że kadra powinna grać na Stadionie Narodowym.

Jakie cele stawia Pan sobie jako prezes związku na kolejny rok rządów?

- Nie ma co robić wielkich zmian. Trzeba podtrzymać to, co robimy i przyzwyczaić kluby, że mogą liczyć na naszą pomoc. Chcemy odbudować ośrodki sportowe w Gdańsku i Malborku. Dużo siły włożyliśmy, żeby drużyny w tych ośrodkach prezentowały dobry poziom. W pierwszych naborach w Gdańsku 14 i 15 latków jest wielu kadrowiczów. Największą radością będzie jeśli za kilka lat Lechia, Arka czy inne kluby będą korzystać z tych zawodników.

Podoba się Panu gra Lechii Gdańsk?

- Trzeba przyznać, że od dwóch lat, kiedy mecze trudno było nazwać widowiskiem, teraz miło popatrzeć na naszą grę. Były momenty męczące, stresujące, trochę walki o utrzymania. Czapki z głów przed Michałem Probierzem. Nie ma za wielu nowych zawodników, ale ci co są uwierzyli w siebie i mogą walczyć o najwyższe cele i przez 90 minut. Poza wynikami, patrzę na grę, bo jestem w stanie przymknąć oko na wynik jak gra jest fajna. To idzie w parze. Przy takiej grze mam nadzieję, że PGE Arena zapełni się chociaż 30 tysiącami widzów.

Miło mieć w związku drużynę, która jest liderem T-Mobile Ekstraklasy?

- Na pewno jako prezes kibicuję Lechii. Szczególnie kiedy Lechia jest liderem, Arka jest na trzecim miejscu w tabeli I ligi i kandydatem do awansu. Chojniczanka świetnie sobie radzi w I lidze. Trochę martwi mnie Gryf Wejherowo, ale w II lidze każdy mecz jest o życie i ciężko się utrzymać. Przed Gryfem trudne wyzwanie, przy tylu spadkach. Cieszę się, że w Bytovii jest trener Paweł Janas. To specjalista od awansu i wierzę, że w Bytowi będzie świętował kolejny awans.

Lechia może być nową siłą polskiego futbolu i zakwalifikować się do europejskich pucharów?

- Patrząc na kluby w ekstraklasie, to o mistrzostwo Polski będzie ciężko. Część klubów się jednak obudzi. Dwa lata temu Ruch z przeciętnym zespołem zajął miejsce pucharowe, a Lechia ma lepszy zespół, gra lepiej. Taki cel jest realny.

Śledził Pan rywalizację Legii Warszawa o Ligę Mistrzów?

- Oczywiście. Pierwszego meczu ze Steauą nie widziałem. Rewanż oglądałem i znowu rozczarowanie. Legii na pewno bardziej kibicuję. I zrobiła dobra wynik w Bukareszcie, ale rewanż totalnie jej nie wyszedł.

Pan grał w tych rozgrywkach w Legii i w Widzewie. Na Ligę Mistrzów czekamy 17 lat i dalej przyjdzie nam poczekać...

- To jest prawda i wielokrotnie dostaję pytanie o przyczynę. Ciężko o racjonalnie wytłumaczenie. Te kluby, które awansowały, są gorsze od naszych. Nie wiem czy zabrakło odrobiny szczęścia czy braku podjęcia ryzyka przez prezesów. Gdyby Legia zaryzykowała i naprawdę grała z Jędrzejczykiem, Borysiukiem i Rybusem w składzie to byłaby mocna. Do tego Helio Pinto i Wladimer Dwaliszwili nie trafili z formą, bo to dobrzy piłkarze. Rozumiem prezesów klubów, którzy mają swój budżet. Budowanie na fantazji się skończyło, wiemy jak to się kończy. Widzew i ŁKS pokazują dokąd mogą prowadzić tarapaty finansowe.

Legia, najlepszy polski zespół, nie przebiła się do eilty. To świadczy o niskim poziomie polskiego futbolu klubowego?

- Do końca bym tak nie powiedział. Spójrzmy gdzie odchodzą nasi zawodnicy i za jakie pieniądze. Młoda grupa ludzi wchodzi do gry, a transfery z zagranicy są coraz bardziej przemyślane. Patrząc na naszą kadrę młodzieżową i nazwiska, to jedna z najlepszych kadr jeśli chodzi o potencjał. Kluby stawiają na młodzież, a to morze podnieść poziom reprezentacji. W Legii nie ma gwiazdy na miarę Europy, o którego by się biły kluby. Na razie są nieźli poszczególni zawodnicy, ale potrzebują czasu, aby stać się gwiazdami europejskimi.

A na Pomorzu poziom futbolu się podnosi?

- Myślę, że tak. Patrząc nawet na Lechię i Arkę, to widać, że jest coraz więcej młodych zawodników w pierwszym zespole. Szkoda, że Arka zaniedbała moment i rozpuściła rocznik fajnych zawodników. Mogła być jeszcze mocniejsza. Lechia zaczyna wreszcie korzystać z Akademii Piłkarskiej. Do tego jest fajny program "Biało-zielona przyszłość z Lotosem". To pozwoli wynaleźć zawodników z obrzeży i biedniejszych środowisk. Nie jesteśmy narodem bez talentów. Za grę w piłkę trzeba w juniorach płacić. Rodzice nie mają pieniędzy, a do tego dochodzi zakup sprzętu. Jak sam grałem w piłkę to nie pamiętam zawodników z bogatych rodzin. Zawsze z biednych albo średnich, ale w moich czasach sprzęt się dostawało. To była jedna z rozgrywek. Czasy się zmieniły. Teraz chłopaków trzeba zachęcać do trenowania. Baza jest taka, jak nigdzie na Pomorzu - 2 tysiące "Orlików", 150 hal. Powinno to przynosić powoli efekty. Co nie znaczy, że już jest wystarczająco dobrze, bo cały czas trzeba budować coś nowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki