Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego: Konieczny jest nakaz kremacji zmarłych na COVID

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Karolina Misztal
Należy wprowadzić nakaz kremowania zwłok osób, które umarły na COVID-19. Zgodnie z obecnymi przepisami, ciało należy włożyć do plastikowego worka. A przecież taki worek rozkłada się kilkaset lat. Poza tym, worek utrudnia rozkład samych zwłok. Możemy się tylko domyślać, co po 20 latach znajdziemy w szczelnie zamkniętym, plastikowym worku – mówi Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.


Dlaczego jest pan za tym, żeby wprowadzić nakaz kremacji zwłok osób, które zmarły na COVID-19? Obecne zasady są niewłaściwe?

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, ciało zmarłego na koronawirusa należy włożyć najpierw do plastikowego worka, a następnie ten worek szczelnie zamknąć. Potem ciało w worku wkłada się do trumny. Plastikowy worek rozkłada się kilkaset lat. Poza tym, worek utrudnia rozkład zwłok. Dlatego uważam, że w przypadku wszystkich śmierci covidowych należałoby zastosować kremacje, bo to najbardziej pewna i bezpieczna metoda. Temperatura wynosząca powyżej 900 stopni Celsjusza gwarantuje całkowite spalenie zwłok, również wirusa. Pamiętajmy też, że po 20 latach, uwalniając miejsce na cmentarzu, można odkopać grób. Obawiam się, że odkopywanie grobów osób zmarłych na COVID-19 może być problematyczne.

Możemy się tylko domyślać, co po tylu latach znajdziemy w szczelnie zamkniętym, plastikowym worku. W tym przypadku zwłoki nie ulegną naturalnemu rozkładowi. A jak się taki worek rozerwie? Nie chcę nawet myśleć, co może się stać, gdyby przez cmentarz przeszła powódź.

Były już takie przypadki, że woda dosłownie wymywała groby. Boję się, że szczątki z tych worków mogą stać się w przyszłości bombą biologiczną, że zanieczyszczą glebę, wody gruntowe. Oczywiście mówię tu tylko o moich obawach, bo my nie wiemy, jaki to może mieć skutek ekologiczny. Z praktyki nie wiemy też, jak reaguje wirus w takim zamkniętym worku. Tym bardziej warto byłoby przyjąć rozwiązanie, które wszelkie obawy ekologiczne i sanitarne rozwiewa. Tym rozwiązaniem byłby nakaz kremacji.

Czy mamy odpowiednią liczbę krematoriów?

Mamy ich w kraju prawie 70. Według mnie, to jest odpowiednia liczba. Dalibyśmy sobie radę pod względem organizacyjnym.

Pojawiają się głosy, że pana stowarzyszenie promuje kremowanie zwłok, bo przedsiębiorcy związani z branżą pogrzebową mogą na tym więcej zarobić. Czy to prawda?

Nie. Do naszego stowarzyszenia należą tylko trzy krematoria. A więc jako organizacja, nie mamy żadnego biznesu w tym, żeby promować kremowanie ciał zmarłych na Covid. Poza tym, koszt skremowania zwłok i koszt tradycyjnego pochówku jest porównywalny. Kremacja kosztuje 500-700 zł, w zależności od regionu kraju. Do tego dochodzi trumna kremacyjna, która kosztuje 300-400 zł, urna również kosztuje 300-400 zł. Jeśli myślimy o tradycyjnym pochówku, to za trumnę zapłacimy średnio 2 tys. zł, choć można już kupić trumnę za 1,5 tys. zł. A więc koszty tradycyjnego pochówku i kremacji są mniej więcej takie same. Trzeba też zaznaczyć, że groby urnowe są tańsze od tradycyjnych. Chowanie urny do już istniejącego grobu też wychodzi taniej. Przedsiębiorcy działający w branży na pewno nie zarobią więcej na kremacjach. Mówię o tym, że trzeba wprowadzić kremowanie zwłok osób zmarłych na Covid, bo to jest najbardziej bezpieczne rozwiązanie i właściwe ze względów ekologicznych.

Jak teraz wyglądają procedury dotyczące pochówków covidowych?

Mamy takie regulacje, że minister środowiska od razu powinien domagać się zmian. Na przykład przepisy nakazują, aby podczas kremacji ciało znajdowało się w dwóch plastikowych workach. Podczas palenia, ta cała chemia z plastiku zanieczyszcza powietrze. Sprawa byłaby łatwiejsza, gdyby COVID-19 wpisano do wykazu chorób zakaźnych. Mamy precyzyjne przepisy, jak postępować w przypadku zmarłego na chorobę zakaźną. Wówczas należy ciało zawinąć w matę nasączoną substancją wiruso- i bakteriobójczą, a następnie włożyć do trumny.

Trumnę, po odkażeniu, wkłada się do plastikowego worka. A przed złożeniem w grobie lub kremacją, się ją z tego worka wyciąga. Worek musi zostać zutylizowany. Tu jest wszystko jasne i logiczne.

Sugestie i obawy przedstawił pan Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu. Jak zostały one przyjęte i dlaczego COVID-19 formalnie nie został wpisany do wykazu chorób zakaźnych?

Główny Inspektor Sanitarny stwierdził, że nie uznano COVID -19 za chorobę zakaźną, bo zakłady pogrzebowe mogłyby się nie wyrabiać z pochówkami. Przepisy mówią, że zmarli muszą być chowani w ciągu 24 godzin. Proponowałem więc wprowadzenie możliwości wydłużenia tego terminu, ale to nie spotkało się z aprobatą rządzących. Niestety, pozostawiono przepisy zawierające wiele niekonsekwencji i nic się z tym nie robi.

Jakie to niekonsekwencje?

Przepisy rozporządzenia ministra zdrowia, dotyczące pochówków covidowych, mówią np., że „należy unikać ubierania zwłok do pochówku oraz okazywania zwłok”. Co to znaczy „unikać”? Albo okazujemy, albo nie okazujemy. Inna rzecz z rozporządzenia: „odstąpić od standardowych procedur mycia zwłok, w przypadku zaistnienia takiej konieczności, należy zachować szczególne środki ostrożności”. Pytanie, jakiej dokładnie konieczności i jakie środki ostrożności? My tego nie wiemy. Przepisy nakazują też umieszczenie na dnie trumny warstwy substancji płynochłonnej. Po co? Przecież wkładamy ciało do worka plastikowego. A jeśli ciało zmarłego na koronawirusa ma być spalone, to należy je przenieść w kapsule transportowej, a skremować w trumnie.

Problem w tym, że to ciało w jakimś miejscu trzeba przełożyć z kapsuły do trumny. Nie wiemy, gdzie mamy tego dokonać. W krematoriach i zakładach pogrzebowych nie chcą tego robić, bo jednak mamy tu do czynienia z koronawirusem. Najlepiej byłoby przenieść ciało na powietrzu. Ale gdzie? Czasem mam wrażenie, że powinniśmy z tym ciałem pojechać do lasu i tam je przełożyć do trumny. Na szczęście, przedsiębiorcy pogrzebowi i ich pracownicy kierują się zdrowym rozsądkiem i radzą sobie.

Tymczasem statystyki umieralności z powodu koronawirusa mamy jedne z wyższych w Europie. W ostatnim tygodniu umierało około 500 osób dziennie.

Tak, ale my tu widzimy tylko fragment problemu. Dobrze by było odnosić liczbę zgonów covidowych do liczby wszystkich zgonów danego dnia. Możemy domyślać się, że niektóre zgony są następstwem braku dostępności do lekarzy, a więc pośrednio również skutkiem pandemii. Gdy patrzę na statystyki umieralności z ostatnich miesięcy, to widzę, że np. czerwiec, lipiec, sierpień był mniej więcej porównywalny ze średnią umieralnością z ostatnich 10 lat. Od września te słupki poszły w górę.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki