Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Sopockiego Teatru Tańca. Nasze ciało i nasze kruche tożsamości [RECENZJA]

Jarosław Zalesiński
Końcowe obrazy pierwszej części mogły przypominać duszny klimat "Przemiany" czy finał "Procesu" Franza Kafki
Końcowe obrazy pierwszej części mogły przypominać duszny klimat "Przemiany" czy finał "Procesu" Franza Kafki Mat. prasowe
"Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy" to kolejny spektakl Sopockiego Teatru Tańca odnoszący się do znanych dzieł i twórców.

Domyśliłbym się? Głupio się przyznać, ale nie. Gdybym nie przeczytał przed przedstawieniem, że bohaterami najnowszej premiery Sopockiego Teatru Tańca (premiera 15 i 16 listopada tego roku, za recenzencki poślizg też jest mi głupio) są Franz Kafka i Henri Toulouse Lautrec - sam z siebie na to bym nie wpadł. Może to ja tak kiepsko kojarzę, ale może jednak to spektakle Sopockiego Teatru Tańca, często odwołujące się do znanych dzieł i twórców, robią to tak, że bez komentarza pozostawałoby to nieczytelne?

Swoje najnowsze przedstawienie, zatytułowane "Puste ciało. Okazja do malutkiej rozpaczy", Joanna Czajkowska i Jacek Krawczyk, odpowiedzialni za "koncept, reżyserię i choreografię", podzielili na dwie części. Bohaterem pierwszej jest Kafka, praski neurotyk, drugiej - Toulouse Lautrec, paryski bohemista. Stosownie do tego wyraźnie różni się klimat obu części. Do przerwy możemy obserwować, jak pracują tryby bezdusznego świata, który niszczy bezbronną wobec niego jednostkę. Końcowe obrazy rzeczywiście mogły przypominać duszny klimat "Przemiany", jednej z najsłynniejszych nowel Kafki, czy finał "Procesu". Po przerwie przenosimy się do świata paryskiego kabaretu, frywolnego, wyuzdanego nawet. Mechaniczny taniec z pierwszej części zmienia się w taniec żywiołowy, nader pomysłowo, przyznać trzeba, nawiązujący do kankana.

Ryzyko wszystkich ilustracyjnych przedstawień baletowych polega na tym, że mogą się one sprowadzać do roli samej ilustracji. Gdyby "Puste ciało" miało być jedynie choreograficznym streszczeniem różnic pomiędzy temperamentami i dziełami obu twórców, Kafki i Toulouse Lautreca, w zasadzie nie byłoby dłużej o czym opowiadać. Na szczęście jednak Czajkowska i Krawczyk włożyli w swoje przedstawienie co najmniej kilka jeszcze "konceptów".

Zastanowić powinno choćby zestawienie twórców tak różnych (nawet przy tej małej wątpliwości, czy aby na pewno Franz Kafka był człowiekiem równie mocno wyobcowanym, jak jego bohaterowie). Tak różnych, a przecież - przywoływani są jako te same przypadki "malutkiej rozpaczy". To uderzająca myśl: niezależnie od swojego konkretnego, osobowego wcielenia, ludzka rozpacz wydaje się mieć jedno i to samo podłoże. Co nim jest właściwie? Puste, nieokreślone ciało, które może przyjmować różne tożsamości, ale jego koniec, o którym przypomina zawieszona na ścianie wielka zegarowa tarcza, jest zawsze ten sam?

Zabaw w zmianę tożsamości jest w tym przedstawieniu rzeczywiście sporo, może więc i o to tu chodzi: o pokazanie, jak są one kruche. Ale nie chciałbym zbyt daleko zapuszczać się w podobne dywagacje. Spektakl do nich zachęca, ale niejasno. Jak dla mnie - ta opowieść pozostała niezbyt zrozumiała

Nieklarowna narracja nie przeszkodziła jednak w zbudowaniu dwóch choreograficznie całkowicie różnych części. O ile pierwsza mogła znużyć swoim przefilozofowaniem, o tyle druga - mogła się podobać dzięki pomysłowej i żywiołowo odtańczonej choreografii, do doskonałej muzyki Mariusza Noskowiaka. I ze świetną Magdą Wójcik jako jedną z kankanistek.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki