Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera "Komedii omyłek" na Scenie Letniej w Gdyni Orłowie. Rozmowa z reżyserem

rozmawia Grażyna Antoniewicz
Tadeusz Bradecki: - Na Scenie Letniej, gdzie odbywają się próby, raz pali słońce, raz leje deszcz. Pogody nie da się wyreżyserować
Tadeusz Bradecki: - Na Scenie Letniej, gdzie odbywają się próby, raz pali słońce, raz leje deszcz. Pogody nie da się wyreżyserować Andrzej Banas
Z Tadeuszem Bradeckim, reżyserem „Komedii omyłek” Williama Szekspira na Scenie Letniej w Orłowie rozmawia Grażyna Antoniewicz.

Dlaczego Szekspir?
Dlatego, bo jest. Tak jak Mount Everest. Zawsze i chętnie, ile tylko było można reżyserowałem jego sztuki, uczyniłem to dwanaście razy, niektóre robiłem dwukrotnie. Do Szekspira wracam ciągle. Kiedy dyrektor teatru Miejskiego w Gdyni Krzysztof Babicki zwrócił się do mnie z pomysłem, żeby wyreżyserować coś na Scenę Letnią błyskawicznie przystaliśmy na „Komedię omyłek”. Ja z zaciekawieniem, bo to tekst, z którym nie miałem dotąd do czynienia, a on z ochotą, bo akcja - jak wiadomo - dzieje się w Efezie, czyli mieście nadmorskim, więc Scena Letnia doskonale się do tego nadaje, a morze jest naturalną scenografią. Przez ostatnie dwa miesiące wspólnie z aktorami brniemy przez ten tekst, który ma specyficzne walory i pewne trudności.

Można powiedzieć, że...
To jeden z najstarszych zachowanych tekstów komediowych, bo tak naprawdę są to „Bliźniacy” Plauta. Szekspir go tylko po swojemu napisał, swoim językiem, swoimi rymami.

Cóż, nic nowego, mistrz ze Stratfordu to znany plagiator...
Ależ on tego nie ukrywał. Szekspir nie dokonał tam żadnej rewolucji, poza dodaniem drugiej pary bliźniaków. On po prostu powtarza strukturę Plauta. Jest czymś niesłychanym, że ta maszyna komiczna dalej funkcjonuje, że jest wieczna, to przypomina nam o stałości natury ludzkiej.

Sztuka zaczyna się - jak na komedię - dramatycznie: Oto skazańca prowadzą na egzekucję. Nazywa się on Egon i jest ojcem bliźniaków.
Tak, ale jest to dramatyzm konwencjonalny. Jakoś zacząć się musi, więc lepiej, żeby zaczęło się z grubej rury. „Ahoj, kapitanie toniemy!”, to początek „Burzy”, a tutaj akcja zaczyna się od egzekucji.

A skazaniec cały czas czeka za kulisami?

Nie, na scenie. Z tekstu wynika, że w oryginale pojawiał się kat z mieczem, a rzeczywiste miejsce egzekucji w sztuce znajdowało się dosłownie pięćset metrów dalej, obok londyńskiego Teatru Globe. Jest szczegółowy opis, że książę będzie tamtędy przechodził, bo idzie na miejsce straceń. Takie łączenie Efezu bajecznego, z rzeczywistym Londynem Szekspir wykonuje kilkakrotnie.

Zaczyna się szokująco...

Ale ta opowieść Egona o tym jak burza rozdzieliła jego synów bliźniaków i żonę bardzo szybko przenosi się w rejony trochę bajeczne. Niby grozi mu kara śmierci (przybywa bowiem z wrogich Syrakuz), jeżeli nie uzbiera w ciągu jednego dnia pieniędzy, żeby się wykupić, ale od początku wiemy, że nawet gdy historia rodziny, którą los kiedyś rozdzielił zaczyna się dramatycznie, na pewno skończy się szczęśliwie, bliscy się odnajdą, a zakochani połączą.
Cały ten mechanizm komediowy Plauta i Szekspira polega na tym, że my widzowie wiemy więcej co się zdarzy od postaci, które przed nami miotają się bezradnie. I będąc mądrzejsi od bohaterów możemy czerpać z tego satysfakcję.

Co jest trudnością w tej pozornie prostej komedii?
Jak ten prosty humor uczynić rzeczywiście zabawnym. Dopóki widownia na trzeciej generalnej nas nie zweryfikuje, nie będziemy wiedzieli czy udało się nam trafić, czy nie. Pewne rzeczy, które śmieszyły jeszcze w czasach Szekspira nas już na pewno nie bawią, jak ta choćby, że obaj słudzy są bezustannie bici przez wszystkich. Dromio u Plauta to niewolnik, który jest wciąż tłuczony i to że obrywa, musiało budzić wielki rechot sporej części antycznej widowni, zapewne elżbietańskiej też. Dzisiaj nie sądzę, żeby śmieszyło nas gdy ktoś okłada kogoś razami, więc tego staramy się nie rozbudowywać. Trudnością są też warunki w jakich przygotowujemy spektakl, bo tak naprawdę zależymy od pogody, nad którą oczywiście, nie możemy panować.

Dzisiaj odbyła się pierwsza próba na scenie w Orłowie...
Było piękne słońce, ale wszyscy grali w kapeluszach, tylko nie ja, bo jestem nowyw tych warunkach. Słońce palące, strasznie gorąco, nic się nie chce robić, trudno się zmobilizować, wczoraj lało cały dzień, dlatego nie byliśmy na scenie i tak to będzie się powtarzało, tego się nie da wyreżyserować.

W swoich sztukach, poza „Kronikami”, Szekspir jest cudownie „poza czasem”. Wszelkie realia traktuje z dużą swobodą; Jaka jest scenografia i kostiumy w tej „Komedii omyłek”?

Jedynym elementem jest morze. Ono stanowi najlepszą scenografię. Co do kostiumów? Uchylę rąbka tajemnicy, są bardzo rozbudowane, bo nasz Efez jest mocno orientalny. Lubię myśleć o nim jakby to był Cejlon w pierwszej połowie XIX wieku, czyli jesteśmy w klimatach tamilsko- hindusko - malajsko-dalekowschodnich. Ten Efez jest egzotyczny dla wizytujących go Antyfolusa i jego sługi Dromia z Syrakuz.

Którzy przybywają z Europy...
I nagle znajdują się w mieście bardzo egzotycznym, bardzo innym, tajemniczym. To jest stale podkreślane. Mówią, że miasto pełne jest oszustów, czarnoksiężników mamiących wzrok ludzki, czarownic, które rzucają uroki, więc pomysł że ten nasz Cejlon jest egzotyczny, hindusko-cejloński nie został wzięty z kapelusza, tylko z natury tekstu. Szekspir ten Efez ubrał w to czarnoksięstwo i podejrzenie o magię, albowiem tak właśnie w „Liście do o Efezjan” pisze święty Paweł, który przestrzega mieszkańców, aby przestali oddawać się bałwochwalskim praktykom czarnoksięskim, bo tak się nie godzi. Więc widzowie Szekspira wiedzieli o tym mieście z lektury na mszach i stąd jest wzięty pełen czarowników Efez...

Premiera „Komedii omyłek” 26 czerwca, godz 20. Scena Letnia Teatru Miejskiego w Orłowie.

Tadeusz Bradecki
Aktor, reżyser - urodzony w 1955 roku w Zabrzu . Od początku swej działalności związany ze Starym Teatrem w Krakowie. Najpierw jako aktor i reżyser, w latach 1990-1996 jako dyrektor naczelny i artystyczny. W latach 2003-2007 był reżyserem Teatru Narodowego w Warszawie. Następnie dyrektorem artystycznym Teatru Śląskiego w Katowicach. Otrzymał wiele nagród, m.in. w 1986 - Nagrodę im. Konrada Swinarskiego za reżyserię spektakli „Woyzeck” Georga Büchnera w Starym Teatrze w Krakowie i „Pana Jowialskiego” Aleksandra Fredry w Teatrze im. Jaracza w Łodzi; Złotego Yoricka za spektakl „ Romeo i Julia” zrealizowany w Teatrze Polskim we Wrocławiu i ponownie Złotego Yoricka za, przedstawienie „Miarka za miarkę”, które wyreżyserował w Teatrze Starym w Krakowie. Od trzech lat mieszka w Londynie, a reżyseruje w Anglii i Kanadzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki