Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera filmu „Nie czas umierać”. James Bond kontra real life. Jak pozyskać informacje, rozwalając pół miasta?

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Przygody Jamesa Bonda oczywiście nie mają za wiele wspólnego z codzienną pracą służb specjalnych, choć kiedy czyta się życiorysy Jerzego Szajnowicza Iwanowa czy Krystyny Skarbek, można nabrać co do tego wątpliwości.
Przygody Jamesa Bonda oczywiście nie mają za wiele wspólnego z codzienną pracą służb specjalnych, choć kiedy czyta się życiorysy Jerzego Szajnowicza Iwanowa czy Krystyny Skarbek, można nabrać co do tego wątpliwości. IMP FEATURES/East News
Wielu szpiegów pracuje pod przykryciem dyplomatycznym, zatem i drogie alkohole, i eleganckie garnitury są elementem ich pracy. Niemniej, nie jest to życie takie, jakie prowadzi ekranowy James Bond – mówi Piotr Niemczyk, analityk służb specjalnych, zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu, dawnego Urzędu Ochrony Państwa. – Filmy z Bondem to fikcja. Pamiętam jednak jedną z części, której kanwą był problem braku wody w jednym z państw. Wówczas wydawało się to wymysłem, dziś wiemy, że to poważne zagrożenie – dodaje Maciej Górski, ekspert ds. bezpieczeństwa Fundacji AT System Group. Polska premiera nowej odsłony przygód Jamesa Bonda, „Nie czas umierać”, już 1.10.2021 r.

James Bond. Jak daleko od realnej służby jest jego filmowa działalność?

Postać brytyjskiego szpiega stworzył Ian Fleming, brytyjski pisarz (z przeszłością w wywiadzie Marynarki Wojennej) w latach 50. XX w. Powieści i filmy z tym bohaterem wypełniają: bójki, pościgi w super autach, drogie alkohole, przyjęcia, piękne kobiety i starcia z czarnymi charakterami. Przygody Jamesa Bonda oczywiście nie mają za wiele wspólnego z codzienną pracą służb specjalnych, choć, kiedy czyta się życiorysy Jerzego Szajnowicza Iwanowa czy Krystyny Skarbek, można nabrać co do tego wątpliwości.

– Rozmowę o Bondzie i rzeczywistości służb specjalnych należy zacząć od pewnego wyjaśnienia – mówi Piotr Niemczyk, analityk służb specjalnych, zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu, dawnego Urzędu Ochrony Państwa. – W kulturze anglosaskiej, w służbach Wielkiej Brytanii czy USA, terminem agent określa się oficerów wywiadu bądź kontrwywiadu. Z kolei w kulturze europejskiej, w której funkcjonują polskie służby, oficer jest funkcjonariuszem, a agent jest tajnym współpracownikiem. Brytyjczycy, określając Jamesa Bonda mianem agenta, myślą o nim, jako oficerze. W Polsce mamy zupełnie odmienne skojarzenia.

Skoro kwestia ta została wyjaśniona, zastanówmy się, jak daleko od realnej służby jest filmowa działalność komandora Jamesa Bonda.

– Wielu szpiegów pracuje pod przykryciem dyplomatycznym, zatem i drogie alkohole, i eleganckie garnitury na miarę są elementem ich pracy. Niemniej, nie jest to dokładnie życie takie, jakie prowadzi ekranowy James Bond – mówi Niemczyk. – Nie jest wykluczone, że agent, czyli informator, albo nawet oficer służb pod przykryciem, który przeniknął do organizacji terrorystycznej lub przestępczej, będzie prowadził bogate życie.

– Z reguły jednak, codzienność oficera wywiadu lub kontrwywiadu przypomina bardziej codzienność urzędnika niż komandosa walczącego wręcz, ścigającego się samochodami po zatłoczonych ulicach, a w wolnej chwili pijącego najdroższego szampana lub whisky.

Maciej Górski, ekspert ds. bezpieczeństwa Fundacji AT System Group podkreśla, że oficerowie wywiadu, czy żołnierze sił specjalnych, nie działają bez przygotowania, samodzielnie, bez wsparcia, i bez tzw. „przykrycia”. Operacje nie są realizowane bez wielokrotnego sprawdzenia.

– Nie chodzi tylko o przestrzeganie zasady, że życie naszego agenta jest najważniejsze, ale też o powodzenie całej operacji – mówi Górski. – One mają być ciche i skuteczne. Filmowy Bond nie dba kompletnie o dyskrecję, wręcz szuka rozgłosu, zniszczy pół miasta, narobi hałasu. Z drugiej strony, wiemy, że dla potrzeb operacji specjalnych kradnie się samochody, podrabia dokumenty, posługuje fałszywą tożsamością, przekupstwem, zbiera się kompromitujące materiały. To działania, w rozumieniu prawa, delikatnie mówiąc, na granicy przestępstwa. Dlatego operacje specjalne są kontrolowane, sprawdzane, analizowane.

Super szpieg

W swoich powieściach John le Carre, również mający za sobą szpiegowską karierę, pokazuje bardzo często głównego bohatera George’a Smileya, oficera MI5, ślęczącego nad dokumentami. Wcielający się w jego rolę w filmowej adaptacji powieści „Krawiec, druciarz, żołnierz, szpieg” Gary Oldman pali tony papierosów, skrzętnie zbiera informacje, a trud ich analizowania odciska się na zmęczonej, pooranej bruzdami twarzy. Zupełne przeciwieństwo Bonda. Nuda wręcz.

– Różnie można na to patrzeć, bo i role w służbie są różne – mówi Niemczyk. – Jest gatunek pracowników wywiadu zwanych analitykami. Ci ludzie spędzają mnóstwo czasu przed komputerami, dokumentami, kojarząc różnego rodzaju informacje. Innych nazywa się operatorami. To pracownicy wywiadu, którzy wykonują zadania w terenie – kontaktują się z osobowymi źródłami informacji, prowadzą przygotowania do werbunku. To zazwyczaj spotkania, rozmowy, i to w miejscach, które ze szpiegostwem się nie kojarzą, a zwłaszcza takich w wydaniu „bondowskim”. Głównymi zaletami operatorów muszą być ich zdolności interpersonalne, znajomość języków. Z drugiej strony, ta granica nie jest „pancerna”, bardzo często oficerowie podlegają rotacji.

– Ktoś, kto kilka lat pracował w terenie, m.in. za granicą, później siada za biurkiem, może niekoniecznie zajmuje się analizą danych, ale planowaniem poszczególnych działań, zapewnia wsparcie organizacyjne, finansowe, psychologiczne dla kolegów w terenie. Oczywiście, rotacji raczej nie stosuje się przy osobach mających wybitne zdolności w danej dziedzinie.

Zdaniem Niemczyka i Górskiego, imponującego wszechstronnym wyszkoleniem Jamesa Bonda trudno nawet określać mianem szpiega.

– Załóżmy istnienie takiej elity doborowych, wszechstronnie uzdolnionych oficerów w służbach poszczególnych krajów. Wyszkolonych do walki wręcz, posługiwania się różnego rodzaju bronią, specjalnej jazdy samochodem, motocyklem, łodziami motorowymi, potrafiących pilotować śmigłowce, samoloty. Umiejętności takie służyć mają utajnieniu ich działań, a nie do prowadzenia bezpośrednich starć z wrogiem.

– Oficer wywiadu, kontrwywiadu nie walczy. To są ludzie zbyt cenni. Przeciwnik raczej będzie się starał wysłuchać tego, co ma do powiedzenia, a stronie, która go utraciła, będzie zależało, by go jak najszybciej odzyskać. I rzadko się to odbywa przy użyciu karabinów. To kwestia zdolności negocjacyjno-dyplomatycznych – mówi Górski.

– Będę upierał się, że praca szpiega, oficera wywiadu to głównie pozyskiwanie informacji, a nie działania związane z fizycznym zagrożeniem. Oczywiście, aresztowanie na wrogim terenie bez statusu dyplomatycznego stanowi zagrożenie, ale nadal jest to związane z pozyskiwaniem informacji, wiedzy, aniżeli z tzw. działaniami kinetycznymi. Określenia takiego używają ludzie z sił specjalnych. Takim eufemizmem przykrywają przysłowiową „mokrą robotę”, bo i taka przecież się zdarza. Zabicie bin Ladena w pakistańskim Abbottabadzie było taką operacją. Uczestniczyli w niej przedstawiciele CIA, ale główne zadanie zrealizowali komandosi z jednostki Navy Seals – podkreśla Niemczyk.

Bond nadciąga. Premiera nowego filmu już 1 października

Najnowszy film „Nie czas umierać” będzie ostatnim, w którym w rolę agenta Jej Królewskiej Mości wcielał się będzie Daniel Craig. Film wszedł na ekrany po opóźnieniu spowodowanym przez pandemię.

– Wielu moich kolegów szpiegów z dużym doświadczeniem traktuje filmy z Bondem jako rozrywkę, film przygodowy, którego ze swoją pracą nie utożsamiają – zaznacza Piotr Niemczyk. – Ja na filmach się nie znam, ale mam wrażenie, że Bondy są słabe. Ostatnio polubiłem filmy refleksyjne. Te z wysokim tempem akcji już mnie znudziły. Natomiast trudno jest mi ocenić, która z powieści szpiegowskich czy adaptacji filmowych jest najbliższa prawdzie. Wydaje mi się po prostu, że można całą służbę pracować rzetelnie, a żadna okazja związana z cennym agentem, wsypą do wykrycia itp. się nie pojawi. Wielu oficerów całe życie przesłużyło przygotowując trasy sprawdzaniowe lub obsługując tzw. martwe skrzynki, nie mając poważniejszych wyzwań

– Jestem fanem Bondów z Danielem Craigiem. Wydaje mi się, że odcinki serii akurat z tym aktorem zatarły dość poważnie, także na poziomie scenariusza, różnice między fikcją a rzeczywistością – zaznacza Maciej Górski. – Są znacznie bliższe realizmowi od wcześniejszych części. Nie mam oczywiście na myśli biegania po różnych, chwiejnych konstrukcjach, strzelanin bez zmiany magazynków. Obserwuję za to dużo rozwiązań technicznych, choćby w zakresie łączności satelitarnej, internetowej, np. telekonferencji, które są dla nas codziennością. Widać też rzeczywiste typy broni. W sferze fabularnej – jedna z części z Danielem Craigiem dotyczyła problemu braku wody w Boliwii. Wtedy wydawało się, że to wymyślony, oderwany od rzeczywistości problem, ale dziś wiemy, że jest on realny. Klasyki bondowskie miały bardzo daleko posuniętą dozę fantastyki, tajemniczości, m.in. w zakresie słynnych gadżetów.

Maciej Górski ma za sobą kilkadziesiąt pojedynków w formule MMA, był mistrzem w wadze lekkiej federacji KSW. W jego ocenie, sceny walki wręcz w najnowszych Bondach zasługują na uznanie.

– To się również zmieniło, wręcz zdecydowanie. Zresztą widzę ten większy poziom realizmu starć i w innych filmach akcji – mówi. – Uważam, że wpływ na to ma rozwój mieszanych sztuk walki, czyli MMA. Ta dyscyplina pokazała, że zakres walki wręcz może być wszechstylowy. To przeniesiono na ekran. Bond w nowych odsłonach wykorzystuje w scenach walki arsenał przede wszystkim barowo-chuligański, prezentując raczej uliczny sposób walki, dość brutalny.

Lepsi niż Bond. I prawdziwi

Niewiarygodny momentami, przekraczający najśmielsze filmowe scenariusze jest życiorys Jerzego Szajnowicza Iwanowa, przedwojennego mistrza pływackiego, który w okupowanej Grecji w czasie II wojny światowej prowadził liczne akcje dywersyjne, m.in. na niemieckie okręty. Został schwytany, a potem ranny w czasie próby ucieczki. Niemcy rozstrzelali Szajnowicza Iwanowa. Po wojnie Grecy wystawili mu pomnik.

– Ta historyczna postać może kojarzyć się z bondowskim wzorcem filmowym, jego przygody dosłownie takie były – podkreśla Piotr Niemczyk. – Pytanie natomiast, czy Jerzy Szajnowicz Iwanow był szpiegiem w takim tradycyjnym znaczeniu. Zadania wyznaczało mu brytyjskie SOE (Special Operations Executive), jednostka dywersyjna, której głównym zadaniem nie było pozyskiwanie informacji.

– Pamiętać należy również o wszystkich zaangażowanych w polski ruch oporu w czasie II wojny światowej, czy to w okupowanej Polsce, czy we Francji i na Bałkanach. Myślę tu m.in. o Krystynie Skarbek, oficer wywiadu w tradycyjnym rozumieniu. Znane są jej różnego rodzaju przygody, ale znaczna część jej pracy to rzetelne raporty z pozyskanych informacji, analizy materiałów. Zadania wywiadowcze realizowała na Węgrzech, w Egipcie, Belgradzie, we Francji. Kiedy się zastanawiam nad czasami współczesnymi, na myśl przychodzi mi Gromosław Czempiński, a także oficerowie, którzy wywieźli Amerykanów z Iraku przed operacją Pustynna Burza. To było działanie na granicy scenariusza bondowskiego. Pamiętajmy jednak znów, że nie było to czysto wywiadowcze działanie.

Władysław Sheybal jako Kronsteen

10 polskich akcentów w serii o agencie 007 [zdjęcia]

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki