Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premier Jan Krzysztof Bielecki

Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Barbara Szczepuła
Gdy słucham Nelly Rokity, dziękuję Bogu, że jej mąż nie został premierem, choć gdybyśmy mieli taką cudaczną premierową, to mogłoby być zabawnie.

Premierowa, owszem, jest ważna, ale nie tak jak premier, a teraz wszyscy zastanawiają się, kto zostanie prezesem Rady Ministrów, gdy Donald Tusk wygra wybory prezydenckie.
Jedno jest pewne, że nie będzie to premier z Krakowa.

Teraz komentatorzy obstawiają (nie wiadomo, czy zakłady są jeszcze dozwolone, bo walczymy z hazardem) Jana Krzysztofa Bieleckiego, jeszcze ciągle, choć już niedługo, prezesa Banku Pekao SA.
Okazało się przy okazji, że Polacy nadal trzymają oszczędności w skarpetkach, bo nie odróżniają Banku Pekao SA od PKO BP. Dobrze jednak, iż odróżniają Lecha Kaczyńskiego od Jarosława, mimo że przecież są do siebie podobni. Ale wracajmy do JKB.

Gdyby - jak mówią - został prezesem Rady Ministrów - na pewno - i mówię to całkiem serio - byłby to dobry pomysł.

Jak twierdzi Lech Wałęsa, "pasuje na każde stanowisko, może być i prezydentem, i premierem", i tym razem ma rację.

Bielecki jest politykiem z dużym doświadczeniem oraz z klasą. Ma dobre kontakty międzynarodowe i zna się na ekonomii. W jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że "najlepiej by było - choć brzmi to jak bajka - żeby roczny czy dwuletni program wychodzenia z dołka był podżyrowany przez wszystkie siły polityczne".

Święte słowa, i jeśli jakiś premier miałby szanse to uczynić, to właśnie JKB.
Człowiek zaprzyjaźniony nie tylko z Donaldem Tuskiem, ale także z Lechem Kaczyńskim, a jeszcze bardziej z ministrem w Kancelarii Prezydenta Maciejem Łopińskim. Może dlatego Jarosław Kaczyński mówi o nim bez agresji.

Przy okazji dziennikarze przypominają, że "Małoczarny" (taką miał ksywę w podziemiu) w stanie wojennym zarabiał na życie jeżdżąc ciężarówką, a zapominają, że jako pierwszy w Polsce założył spółdzielnię "Doradca", która proponowała usługi konsultingowe, a nie mycie okien.

Jest też - co ważne - Jan Krzysztof Bielecki człowiekiem dowcipnym. Gdy rozmawiałam z nim przy okazji 20 rocznicy wyborów czerwcowych, opowiedział mi taką anegdotkę: - Gdy w maju 1989 roku zbierałem podpisy przed kościołem Świętej Brygidy - podeszły do stolika dwie starsze panie i zaczęły uważnie studiować mój życiorys. Przeczytały, że spółdzielnia "Doradca" współpracuje z międzynarodowymi instytucjami finansowymi i zasępiły się.

- To pewnie Żyd - powiedziała szeptem jedna do drugiej.
- Ale nasz, z Solidarności! - skarciła ją druga.
Poza tym JKB ma fajną żonę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki