Start ogólnopolskiej kampanii "Etat TATA" sprowokował pierwszych mężczyzn do wyjścia z pociechami z domów, czy - chciałoby się wręcz rzec - z podziemia. Tacierzyństwo (bo już nie ojcostwo, to brzmi zbyt staroświecko) ma być modne. Weekendowy ojciec czy żywiciel rodziny to za mało - przypominają organizatorzy kampanii. 24 godziny, 7 dni w tygodniu - tyle wynosi etat taty!
Jest zadanie? Trzeba wykonać! Jak zwykle ambitnie i z przytupem. Najczęściej w duchu rywalizacji. Cóż, moda to moda. Trzeba się wyróżnić. Udowodnić męską siłę (wyobraźni, rzecz jasna). Udowodnić dziecku, kumplowi, znajomej żony (niech pozazdrości, a co!). Dla mało kreatywnych - podpowiedzi. Portale puchną od propozycji spędzenia wolnego czasu z dzieckiem. Oczywiście w większości płatnych. Cena za kilka niezapomnianych chwil z córcią czy synem od 5 zł wzwyż. A wrażenia - bezcenne, jak w reklamie. Co prawda rynek usług adresowanych do przebojowych ojców jest jeszcze w fazie "pieluszkowej", ale kwestią czasu jest pojawienie się grouponów, gruperów i innych klubów zniżek. Będzie popyt, znajdzie się i podaż. Byle nie zapomnieć, że świat dziecka staje się niezwykły wtedy, gdy my - rodzice - w nim się pojawiamy. I nic więcej nie potrzeba.
Prawdziwi czarodzieje tworzą cud z niczego. Młodemu wystarczą osiedlowe schody, by resoraczki zmieniły się w hot-wheelsy na podwójnej wyskoczni. Podziwiam jego wyobraźnię. Podziwiam też mojego ojca, który wpadł na banalny pomysł tej wyśmienitej zabawy z 4-letnim wnukiem. Podobnych pomysłów pamiętam z dzieciństwa mnóstwo. Hitem było poszukiwanie zaginionej mumii faraona. Korytarze krzeseł prowadziły do truchła ukrytego w sarkofagowej rogówce (made in PRL, model uniwersalny).
Młody jest chyba mniej wymagający. Najważniejszy jest kawałek przestrzeni i nieodłączny zestaw ciuchciaków i samochodzików. W domu, w sklepie, na podwórku, u dziadków, w redakcji mogą być "pola, miasta, wsie", gdzie "każdy z wagonami mknie" (jak głoszą słowa piosenki przewodniej do obowiązkowej bajki wszystkich kilkulatków). Ale czy w tej scenerii aby nie za często mnie brakuje dla Młodego? Czy świat bogatszy w wyobraźnię, niż rekwizyty będzie dla niego wystarczający? A może nie jestem równie fajny dla mojego synka, jak mój ojciec był dla mnie?
Misja "Tata" to ciągłe siłowanie się z własną wyobraźnią, zbyt często przytłaczaną codziennym zmęczeniem. To ściganie się z czasem. Zarówno w wymiarze mikro, jak i makro - codziennych planów i walki priorytetów, jak też lat biegnących u Młodego jakby szybciej. Test ojcostwa częściej jednak przypomina test na wytrzymałość niż na siłę. Wygrywają długodystansowcy, którzy z córką wytrzymają dłużej niż godzinę spędzoną na warsztatach malowania na szkle czy popołudnie spędzone z synem na rodzinnym treningu judo.
Czas Młodego odebrać z przedszkola. A później? A później pewnie pisanki i spać. Na więcej nie wystarczy dziś czasu.
Łukasz Kłos, ojciec Młodego (lat 4)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?