Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy spalarni Port Service boją się, że stracą pracę

Redakcja
Pracownicy spalarni Port Service boją się, że stracą pracęPrzez nałożoną karę zakład Port Service może zbankrutować
Pracownicy spalarni Port Service boją się, że stracą pracęPrzez nałożoną karę zakład Port Service może zbankrutować Przemek Świderski
Pracownicy gdańskiej spalarni Port Service wysłali list do prezydenta Pawła Adamowicza z prośbą o pomoc. Niepokoją ich bowiem ostatnie doniesienia medialne o tym, że zakład może zbankrutować. To efekt kary w wysokości ponad 8 mln zł, jaką na spalarnię nałożył marszałek za przetrzymywanie przez spółkę, niezgodnie z przepisami, ziemi skażonej toksycznym HCB. Nad Port Service wisi widmo kolejnych gigantycznych kar, bo ta dotyczy tylko jednego miesiąca.
Czytaj również: Spalarnia Port Service na skraju bankructwa. Zakład upadnie, a odpady pozostaną w Gdańsku?

Ewentualna upadłość Port Service oznacza likwidację wielu miejsc pracy. I to właśnie w ich obronie do prezydenta Adamowicza wystąpiła grupa osób  tam zatrudnionych.

„Z prawdziwym niepokojem śledzimy ostatnie doniesienia medialne ferujące wyroki rychłego upadku i nieprzedłużenia umowy dzierżawy dla naszego zakładu pracy. (...) Nałożona na początku bieżącego roku astronomiczna kara finansowa kładzie się głębokim cieniem na przyszłości naszego pracodawcy. W naszej ocenie bieżąca sytuacja jest efektem zaniedbań ze strony osób zarządzających spółką w latach 2011/2012. Obecny zarząd cieszy się naszym pełnym zaufaniem”- wskazują w liście do prezydenta pracownicy Port Service. „Nałożenie kary na przedsiębiorstwo w  momencie, gdy wszyscy dokładają wysiłków, aby wybrnąć z trudnej sytuacji jest pozbawione sensu. Jeśli spełni się czarny scenariusz i nałożona kara zostanie wykonana, stracimy nasze miejsca pracy. Nie godzimy się z tym, że decyzją urzędników doprowadzony do upadku zostanie zakład zatrudniający przeszło 50 osób”- podkreślają.

Przyznają też, że zdają sobie sprawę z negatywnego odbioru społecznego działalności Port Service. Twierdzą jednak, że  jest to wina „niesprawiedliwej i stronniczej oceny wygłaszanej przez lokalnych działaczy samorządowych”. „Przez wszystkie te lata pracy u „truciciela” nie zauważyliśmy, aby zdrowie nas i naszych bliskich uległo pogorszeniu. Co więcej, prezes Port Service, pan Sören Blum,  mieszka na  terenie należącym do spalarni - czy ryzykowałby własnym zdrowiem? Jedynym zagrożeniem  dla zdrowia mieszkańców jest likwidacja naszego zakładu i pozbawienie praktycznie całego województwa możliwości utylizacji niebezpiecznych odpadów” - piszą w liście, który kończą prośbą o pomoc w zaistniałej sytuacji.

Władze Gdańska nie kryją zdziwienia, że to one są adresatem tej korespondencji. - Prezydent nie nakładał na tę firmę żadnych kar. A od kar i ewentualnego ich wycofania jest przede wszystkim ten, kto je nakładał - wskazuje Antoni Pawlak, rzecznik Pawła Adamowicza. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że technologia w tym zakładzie jest przestarzała. Ponadto z powodu niesprzyjających wiatrów, powodujących często nieprzyjemny odór z firmy, proponowaliśmy zakładowi inne lokalizacje. Na razie bezskutecznie.

- Do momentu wyczerpania wszelkich dróg prawnych spółka nadal będzie realizowała swoją działalność z zachowaniem najwyższych standardów i procedur - komentuje Sören Blum, prezes Port Service

Ewelina Oleksy

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki