Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy przedszkoli i żłobków nie chcą pracować stacjonarnie, bo boją się o zdrowie. Rodzice już zastanawiają się, komu powierzą dzieci

Monika Jankowska
Monika Jankowska
Podniosły się głosy, że nauczyciele przedszkoli oraz żłobków nie czują się bohaterami i nie chcą narażać zdrowia, że czują się gorzej traktowani niż nauczyciele klas I-III, że rząd znowu o nich zapomniał i że grupy dzieci, którymi muszą się opiekować, są zbyt liczne
Podniosły się głosy, że nauczyciele przedszkoli oraz żłobków nie czują się bohaterami i nie chcą narażać zdrowia, że czują się gorzej traktowani niż nauczyciele klas I-III, że rząd znowu o nich zapomniał i że grupy dzieci, którymi muszą się opiekować, są zbyt liczne fot.pexels.com
Od 9 listopada 2020 r. zdalnie uczą się uczniowie klas I-III szkół podstawowych. Tym samym dołączyli do swoich starszych kolegów z klas IV-VIII i uczniów szkół średnich, którzy zaczęli naukę on-line jeszcze wcześniej. O przejście na zdalne nauczanie jeszcze w wakacje apelowali nauczyciele, argumentując, że boją się prowadzić zajęcia w zatłoczonych klasach, gdzie trudno utrzymać zasady reżimu sanitarnego. Ich prośba została spełniona, nie uwzględniono w niej jednak nauczycieli wychowania przedszkolnego i opiekunów w żłobkach. I przedszkola i żłobki pracują normalnie, choć ich pracownicy także boją się o zdrowie. Na drugiej stronie szali są pracujący rodzice, którzy często nie mają innej możliwości zapewnienia opieki swoim dzieciom.

Koronawirus. Co dalej z przedszkolami i żłobkami? „Znowu rząd o nas zapomniał”

– Nauka i opieka dla dzieci w przedszkolach, oddziałach przedszkolnych w szkołach podstawowych i innych formach wychowania przedszkolnego pozostaje bez zmian – poinformowało Ministerstwo Edukacji Narodowej podczas ogłaszania przejścia na edukację zdalną uczniów klas I-III.

Nauczyciele przedszkola nie kryli po tej decyzji oburzenia. Podniosły się głosy, że oni nie czują się bohaterami i nie chcą narażać zdrowia, że czują się gorzej traktowani niż nauczyciele klas I-III, że rząd znowu o nich zapomniał i że grupy dzieci, którymi muszą się opiekować, są zbyt liczne.

„To jest skandal, żadnego pomysłu na pracę przedszkoli w tych warunkach, padamy po kolei”, „Kadry brak, a grupy pełne. Wystarczyłoby tylko ograniczyć liczbę dzieci. Mamy siedzą w domu i pomimo, że COVID-19 szaleje, przyprowadzają dzieci do przedszkola”, „To przecież też są dzieci i nauczyciele. Mniejsze dziecko nie rozumie reżimu sanitarnego. Przedszkola powinny być zamknięte tak jak szkoły”

– to tylko niektóre z komentarzy pracowników przedszkoli.

Będzie zdalna nauczanie w żłobkach i w przedszkolach? Zainteresowanie opieką nad dziećmi jest spore

Zupełnie inaczej na sprawę patrzą rodzice. Większość z nich posyła swoje dzieci do przedszkoli czy żłobków, bo po prostu nie mają innego wyjścia. Dla wielu z nich tylko w ten sposób mogą zapewnić dziecku opiekę, kiedy sami są w pracy.

Jerzy Kulka, wiceburmistrz Pruszcza Gdańskiego mówi o tym, jak funkcjonują żłobki i przedszkola w mieście. W Pruszczu Gdański od 6 listopada 2020 r. z powodu zakażenia koronawirusem nieczynne są trzy placówki miejskiego żłobka.

– Placówki naszego żłobka będziemy uruchamiać w poniedziałek, 16 listopada 2020 r. Obdzwaniamy rodziców i sprawdzamy, ile osób przyjdzie. Musimy zapewnić opiekę oraz bezpieczeństwo. W jednej filii na 40 miejsc rodzice zadeklarowali już 35 dzieci, w drugiej – na 110 miejsc – ponad 100.

– Rodzice chcą tego za wszelką cenę, ale jeżeli coś się wydarzy, to będzie nasza wina. Widać, że zainteresowanie jest bardzo duże. Ludzie potrzebują tej opieki.

– Żłobki działają w oparciu o ustawę o opiece dzieci do lat trzech i tutaj pracownicy pracują 8 godzin w charakterze opiekunki do dzieci. W oparciu o inną ustawę pracują pracownicy przedszkoli z wykształceniem pedagogicznym, którzy często czują się pominięci w porównaniu do innych nauczycieli. Kiedy nauczyciele w szkołach mają naukę, oni pracują stacjonarnie i w ten sposób wykonują swoje obowiązki. Rozumiem, że mogą być częściowo niezadowoleni – mówi włodarz.

O komentarz poprosiliśmy także Mikołaja Marcelę, propagatora nowoczesnego nauczania i autora książek o edukacji.

– Ostatnio w Wielkiej Brytanii publikowane były badania, które pokazały, że w czasie lockdownu szczególnie problematyczne było uczenie zdalne wśród najmłodszych dzieci, które w pewnym sensie cofały się, jeśli chodzi o etap rozwoju, na którym były, chodziło np. o czytanie czy liczenie. W przypadku przedszkoli, ale też klas I-III przejście na zdalne nauczanie jest o tyle trudne, że tam kontakt z człowiekiem jest kluczowy i raczej trudno to ominąć.

– Badania, o których wspomniałem, potwierdzają konieczność kontaktowej edukacji, chociaż z drugiej strony rozumiem też nauczycieli, którzy tej formy nauczania w obecnych czasach się boją, jest to naturalne. W tym momencie są w bardzo niekomfortowej sytuacji i nie mają się jak chronić i zabezpieczać. Sytuacja jest na pewno trudna – mówi Marcela.

TOP 100 POMORSKICH FIRM - RAPORT:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki