Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozostanie znany jako „pan od fok”. Odszedł Krzysztof Edward Skóra

Piotr Niemkiewicz
Profesor Skóra urodził się w Gdyni 30 września 1950 r.
Profesor Skóra urodził się w Gdyni 30 września 1950 r. Archiwum DB
Odszedł Krzysztof Edward Skóra, gdynianin, który w helu stworzył stację morską oraz pierwsze fokarium.

Zmarł nagle. W nocy z piątku, 12 lutego, na sobotę 66-letniego profesora pokonał nowotwór i powikłania pogrypowe. Naukowiec odszedł, pozostawiając po sobie, jak przystało na wielkiego entuzjastę - niedokończone dzieło.

Profesor Krzysztof Skóra - człowiek, który dzięki wielkiej pasji i miłości do tego, co robi, stworzył od podstaw Stację Morską w Helu, zamiejscowy oddział Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego. Na podbudowie stacji w 1999 roku powstało świetnie znane nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie fokarium.

Sam o sobie mówił: - Znany jestem przede wszystkim jako pan od fok. Moją specjalnością są jednak ryby strefy przybrzeżnej.

Ale to dzięki fokom wypromował Hel, swoją stację oraz Półwysep Helski. Pod koniec życia próbował nieco przekierunkować uwagę zwykłych ludzi oraz lokalnych samorządowców z Helu, powiatu puckiego i Pomorza - ale przede wszystkim rybaków i turystów - od morskich ssaków na ryby. Wskazywał na bogactwo podwodnego świata, przypominał, że Hel to rybacy, ryby i to na tym powinno oprzeć się promocję miasta na północnym początku Polski. Ale dla wielu był, jest i pozostanie „panem od fok”.

Znał morze, pokochał Pacyfik

Helski naukowiec był wybitnym specjalistą. Fauna Morza Bałtyckiego oraz zatok: Puckiej i Gdańskiej, nie miały dla niego tajemnic.

Był ichtiologiem wielkiego formatu, dzięki któremu foka szara stała się nieodłącznym symbolem miasta na początku Półwyspu Helskiego.

Dla środowiska naukowego i akademickiego był w wielu sprawach wyrocznią. Dla rybaków postacią kontrowersyjną. Dla turystów - szefem jednej z największych wakacyjnych atrakcji.

Profesor nieraz zżymał się, gdy goście pytali jego lub pracowników stacji o pory dnia, w których foki będą robić sztuczki.

- To placówka naukowa, nie cyrk. Jeśli ktoś chce oglądać wygłupy zwierząt, niech szuka innych miejsc - mówił.

Ale naukowcy poszli na rękę letnikom, których rzesze odwiedzały Hel tylko dlatego, by zobaczyć tam słynne polskie foki. Ssaki w sezonie letnim karmiono częściej niż w pozostałych porach roku, a przy okazji wykonywano też naukowe badania - ważenie, sprawdzanie stanu zdrowia, kondycji zwierząt…

Goście kupowali to bez mrugnięcia okiem.

Balbina, czyli pomyłka

Nie byłoby fokarium, gdyby nie Balbina. Bo to od tej foki wszystko się zaczęło. Przypadek? Zrządzenie losu? Pomyłka przyrody? Dziś trudno to ocenić, ale gdyby nie ranny ssak na półwyspowej plaży, którego znaleziono we wtorek, 31 marca 1992…

Zwierzę z Juraty przetransportowano do Helu, gdzie pod okiem specjalistów od morskiej przyrody miało odzyskać krzepę. Udało się, a Balbina stała się zaczątkiem najsłynniejszego - i nie tylko dlatego, że pierwszego - polskiego fokarium.

A przy okazji też obiektem docinków ze strony rybaków, którzy nie mogli pogodzić się z nabierającym tempa rozwojem ośrodka i związanym z tym - późniejszym - rozszerzaniem programu ochrony bałtyckich fok.

Poszło o… seks, czyli płeć. Znaleziona w Juracie foka dostała imię Balbina (kolejne zwierzęta w stacji dostawały imię zaczynające się od kolejnej litery alfabetu), które jasno wskazywało na samicę. Potem naukowcy zaczęli się z tego wycofywać, bo okazało się, że Balbina stała się Balbinem.

Temat wracał nieraz w - często korespondencyjnych - słownych utarczkach między rybakami a naukowcami. Ale lawinowo rosnącej popularności fokarium nikomu nie udało się zatrzymać.

Początki tej instytucji świetnie pamięta Mirosław Wądołowski, ówczesny burmistrz Helu, który właśnie zaczynał karierę na tym stanowisku. - Miłośnik, który z jednej Balbiny stworzył wielką instytucję naukową, którą do dziś podziwia cały kraj - z nieukrywanym podziwem mówi ekssamorządowiec.

Legenda półwyspu

Za kadencji obecnego burmistrza Helu Klemensa Adama Kohnkego stacja stworzona przez profesora Skórę zaczęła się rozrastać i rozwijać. Pomysł stworzenia Błękitnej Wioski nabierał kształtów, a na cypel przyjeżdżali kolejni turyści, którzy zakochiwali się w szarych fokach.

- Profesor był z pewnością wielkim entuzjastą morza - wspomina Klemens Adam Kohnke. - W Helu stworzył kawał historii, m.in. dzięki powołaniu nowoczesnego ośrodka badawczego. To człowiek, który w wielkim stopniu przyczynił się do tego, że Hel się rozwijał. Nie zawsze znajdował zrozumienie, ale miłośnicy są na to narażeni.

Niewątpliwie prof. Skóra był tym, który Helowi nadał specyficzny obraz. - Nie bez kozery przyznano mu tytuł Zasłużonego dla Miasta Helu - przypomina burmistrz. - Dzieło, które stworzył, z pewnością będzie dalej funkcjonowało. Był też osobą, która ciągle poszukiwała. To również świadczy o jego wielkości. Bez przerwy zgłębiał wiedzę i rozwijał się. I właśnie tak zapamiętam profesora Skórę, entuzjastę, który nieustannie dążył do zrealizowania swoich planów.

Rozwój „foczej stacji” na bieżąco obserwował były burmistrz Helu w latach 1998-2014. - Zawsze podziwiałem Krzysztofa Skórę za to, co robi - komentuje Mirosław Wądo-łowski. - Już wtedy było widać, że z pewnością dojdzie do zamierzonych celów. Był człowiekiem z wielką wizją. Niestety, nie uda już mu się dokończyć projektu Błękitnej Wioski. Jego pasja nie pozwalała mu stać w miejscu. Nieustannie parł przed siebie, co przynosiło chlubę uniwersytetowi i całemu regionowi. Profesor to jedna z najwybitniejszych postaci Helu. Człowiek, któremu nie tylko Hel, ale i cała Polska zawdzięcza bardzo dużo - mówi burmistrz.

Skóra był orędownikiem nauki i turystyki - to dzięki jego inicjatywie na Pomorzu pojawiły się plakaty zachęcające do odwiedzania Helu i półwyspu zimą, gdy nie ma tłumów turystów, a jest jod. - Miał wielką pasję, którą zarażał innych. Czy udało mu się wychować następców? Teraz trudno to powiedzieć - mówi Wądołowski.

Na pewno nie miał łatwo - walczył o swoje ideały, o przyrodę. Po drugiej stronie stały osoby, które nie zgadzały się z jego działalnością.

- Pamiętam takie spotkania z rybakami, gdzie trzeba było godzić jedną stronę z drugą. Profesor zawsze był opanowany i spokojny - relacjonuje Wądołowski.

Z wielkim szacunkiem o wybitnym ichtiologu wypowiadają się ci, którzy stali z nim po przeciwnych stronach barykady. - Miarą profesora jest to, że potrafi w prosty sposób wytłumaczyć zawiłe kwestie - tłumaczy to prof. Iwona Psuty, wicedyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego. - Z pewnością profesor Skóra coś takiego w sobie miał.

Śmierć orędownika nadmorskiej przyrody zszokowała całe środowisko.

- Odejście prof. Skóry to dla mnie koniec pewnej epoki - dodaje Hanna Dzikowska, była szefowa RDOŚ. - Zapamiętam go przede wszystkim jako mądrego człowieka, który z otwartą przyłbicą walczył o przyrodę. A prywatnie był osobą bezpośrednią i życzliwą. Po prostu dobrym kumplem, z którym chciało się przebywać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki