Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie artysty. Wiesio Matuszek i żuraw jak wół

Henryk Tronowicz, publicysta
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Przedwczoraj, w gronie kilkudziesięciu przyjaciół, żegnaliśmy śp. Wiesława Matuszka, artystę plastyka, grafika i muzyka, wędkarza, kolarza, kucharza. Niezrównanego przyjaciela. Teraz o bogactwo spuścizny malarskiej Matuszka będziemy się spierać jeszcze nieraz. Ale właściwie na co tu czekać? Styl Matuszkowego malowania usiłowano już definiować. Profesjonalista detalista orzekł, że to detaliczny realizm. Wiesio pękał ze śmiechu. - Detaliczny? Słyszałem nawet, że magiczny.

Intelektualne harce ktoś przeciął: "Toż to realizm humorystyczny!". I trafił! Bo to woda na młyn Matuszka, którego cechowało usposobienie do rany przyłóż. Był pogodnym ironistą. W porywach bywał czasem rubaszny. Gdy jednak słuchał elukubracji wydumanych - durnych i bzdurnych - reagował wzruszeniem ramion.

Matuszek nie płodził estetycznych deklaracji. Na wernisażach swoich płócien nie wygłaszał oracji. Także w pogawędkach przy kawie nie wyskakiwał przed szereg. Nikogo nie przekrzykiwał. Ożywiał się za to wyraźnie, kiedy w czasie dyskusji zapalało mu się światełko wzywające do interwencji. Wtedy sięgał po własny pryzmat moralny, rozszczepiający dobro i zło, prawdę i nieprawdę. Nie przymykał oka na fałsz. Obca mu była pazerność. Ze szczególną przenikliwością namierzał polityków hipokrytów.

Nie był zbyt skory do rozmów o tajemnicach swego warsztatu. Wczoraj ukazała się anonimowa ulotka (znam ci ja autora sprawcę!), w której o malarstwie Wiesława Matuszka pisze Jacek Kotlica: "Linię horyzontu w swych obrazach wyznaczył Matuszek gdzieś między kroplą oceanu a ziarnkiem kuli ziemskiej - niczego tu się jednoznacznie opisać nie da. I to jest właśnie ów malarski paradoks paradoksu, z którego wynika, że ziemia była i jest płaska jak płótno na blejtramie". - Ale "takiego świata już nie ma" - pisała niedawno Katarzyna Żelazek o treści płócien Wiesława.

Uczone komentarze do swoich dzieł przyjmował Wiesio z pokorą. Kiedy przywoływano nazwiska tytanów - Tycjana, Rembrandta - milcząco pochylał głowę. Był wybitnym portrecistą. Niezmiennie uwagę przyciągał jego portret "W stronę pierza", malowany podobno dłużej niż "Bitwa pod Grunwaldem". Dzieło, napisał ktoś "przedstawia czarownicę o długachnych szponach z kotem na podołku, w którego rysach można dopatrzyć się rysów samego autora". Na jednej z wystaw znalazłem się wśród koneserów zafascynowanych obrazem Wiesia z widokiem na Motławę. Po lewej rufa Sołdka, po prawej lewy profil Żurawia. Ktoś pyta Matuszka, czy umieszczony na szczycie Żurawia ptak to żuraw? - No, toć żuraw jak wół! - skwitował artysta.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki