Strażacy biją na alarm - codziennie wyjeżdżać muszą do dziesiątek pożarów traw. Od stycznia naliczyli ponad tysiąc tego rodzaju interwencji. W weekend omal nie doszło do tragedii, poważnie poparzony został jeden z mieszkańców gminy Człuchów. A przyczyna tych pożarów to zwykła ludzka bezmyślność.
- Pożary traw to dla nas bardzo trudne akcje gaśnicze. Dojazd do łąk jest często dużym problemem, w pobliżu nie ma hydrantów i zbiorników wodnych, a wiatr sprawia, że ogień szybko się rozprzestrzenia i zagraża lasom czy zabudowaniom - przypomina Tadeusz Konkol, rzecznik prasowy pomorskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Tylko w tym roku - do wczoraj - pomorscy strażacy wyjeżdżali do gaszenia łąk i pól 1008 razy! W analogicznym okresie 2013 roku takich akcji zanotowano zdecydowanie mniej, bo tylko 297.
Każda akcja z udziałem jednego wozu bojowego i pięciu funkcjonariuszy to koszt kilkuset złotych, więc gaszenie traw w regionie kosztowało już w tym roku prawie pół miliona złotych. Lwia część interwencji miała miejsce w marcu, było ich wtedy ponad osiemset. W kwietniu problem nie jest mniejszy.
Cały artykuł publikujemy we wtorkowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego". Gazeta jest również dostępna w wersji elektronicznej na www.prasa24.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?