Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powyborczy kryzys Trump-Biden. Dr Janusz Sibora: Nie można prowadzić jednookiej dyplomacji. Walka o Biały Dom potrwa miesiące

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Musimy się przygotować na to, że walka o Biały Dom potrwa miesiące. Za to przy okazji amerykańskich wyborów możemy uznać, że w Polsce musi się skończyć czas jednookich dyplomatów – mówi dr Janusz Sibora, historyk, badacz dziejów dyplomacji
Musimy się przygotować na to, że walka o Biały Dom potrwa miesiące. Za to przy okazji amerykańskich wyborów możemy uznać, że w Polsce musi się skończyć czas jednookich dyplomatów – mówi dr Janusz Sibora, historyk, badacz dziejów dyplomacji PPG
Musimy się przygotować na to, że walka o Biały Dom potrwa miesiące. Za to przy okazji amerykańskich wyborów możemy uznać, że w Polsce musi się skończyć czas jednookich dyplomatów – mówi dr Janusz Sibora, historyk, badacz dziejów dyplomacji.

Donald Trump ogłosił swoje zwycięstwo w wyborach prezydenckich nazajutrz po głosowaniu, choć liczenie głosów nadal trwało. Potem mówił, że „oni”, czyli Demokraci, próbują zwycięstwo ukraść.

Jest taki wycinek z biografii Donalda Trumpa – czarno-biały film z urodzin 12-letniego Donalda. Dzisiejszy prezydent USA niszczy ustawiony na stole wielki, urodzinowy tort. Na innym ujęciu wchodzi do pokoju, gdzie 5-6 letnie dzieci budują z klocków zamek. On go przewraca kopniakiem. Donald Trump zachowuje się całe życie tak samo. Określające go słowo narcyzm jest zbyt mało pojemne.

Pamiętam zresztą słowa Franka Waltera Steinmeiera, prezydenta Niemiec, który mówił, że „nie należy pozwolić, by ten człowiek zniszczył dorobek wielu lat transatlantyckich relacji”. Decyzja o nieuznaniu wyniku wyborów – zapowiadania już wcześniej – jest sposobem rządzenia Trumpa. Teraz to jego koło ratunkowe.

A Joe Biden? To polityk doświadczony, ale wiekowy i chyba nie tak bardzo podobający się Amerykanom, jakby wskazywały na to wcześniejsze sondaże.

Biden jest niewątpliwie mężem stanu, kojarzonym głównie z Barackiem Obamą, którego był wiceprezydentem. Jednak jego obecność w wyborach prezydenckich w USA jest efektem kryzysu Partii Demokratycznej.

Trump też ma swoje lata. To trochę jak gerontokracja w latach 80 XX w. w ZSRR, o której w PRL krążyły dowcipy. Pytanie, dlaczego wiodące mocarstwo świata nie potrafi wyłonić młodych, charyzmatycznych liderów? Ja cenię wiek i doświadczenie, rządy takich polityków, ale dzisiejszy świat wymaga od polityków zdrowia, siły i energii.

Wykonywanie funkcji głowy państwa, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, to wielki wysiłek fizyczny, a zwłaszcza w przypadku Bidena kłania się po prostu czas. Jeśli jednak obejmie urząd będzie dobrym „ojcem narodu”. Jest niczym stare, dojrzałe wino.

Rozmawiamy w trudnym momencie dla komentatorów, bo wciąż trwa liczenie głosów w ważnych dla wyborów stanach USA. Możemy jednak nakreślić scenariusz, co dla Polski będzie oznaczać zwycięstwo Trumpa lub Bidena.

Polska dyplomacja włożyła wszystkie jajka do jednego, amerykańskiego koszyka i wydaje się, że zwłaszcza Pałac Prezydencki modli się o zwycięstwo Donalda Trumpa.

Najdokładniej należy się wsłuchiwać w głos prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego, który jest strategiem ośrodka władzy Andrzeja Dudy, jego inspiratorem w dziedzinie polityki zagranicznej. W ostatnich dniach października, gdy pojawiły się sondaże dające wyraźną przewagę Bidenowi, Szczerski próbował przekonywać, że Polska ma duże wpływy także w otoczeniu kandydata Demokratów, co jest nieprawdą.

Minister Rau podkreślał, że stosunki Polski z USA mają „charakter systemowy”. To jest irytujące, bo oznacza tylko tyle, że owe relacje są uporządkowane. A jakie mają być?

Dzisiejsze, bardzo dobre relacje polskiej ekipy rządzącej z administracją amerykańską bardzo się zmienią, jeśli prezydenturę USA przejmie kandydat Partii Demokratycznej. Analitycy liczą na inercję – nawet nie Bidena, a amerykańskiej tradycji politycznej. Politykę robią jednak ludzie, a nie tradycja. Myślę, że zwycięski Biden będzie zwracał uwagę na przestrzeganie podstawowej zasady jaką jest praworządność.

Prezydent Duda, odwiedzając Donalda Trumpa w czasie kampanii wyborczej, choć wiedział, że takich rzeczy się nie robi, sam napisał odpowiedź na pytanie, jak byłby traktowany przez administrację, która nastąpi po Trumpie. Pozycja Polski będzie w tej optyce bardzo słaba.

W przypadku Trumpa wnioski są proste – będziemy mieli kontynuację dotychczasowego kursu. Na pewno kontynuowana będzie współpraca przy budowie elektrowni atomowej, kontrakty gazowe i współpraca wojskowa. Niestety, nie będzie ona wynikała z relacji transatlantyckich, geopolityki, a jedynie dealu – przyślę wam żołnierzy, jeśli coś kupicie.

Przy czym przy Trumpie należy postawić znak zapytania, bo nie wiemy, czy jego presja na Rosję nie ulegnie nagle znacznemu osłabieniu. Apodyktyczność, nieprzewidywalność, wybuchowość – to jego cechy charakteru, o których wiemy z lektur wielu byłych doradców obecnego prezydenta USA, którzy starali się nad nim panować.

Polska ma w ręku tylko jedną, „trumpową” kartę. Sami wykluczyliśmy się np. z procesu budowy europejskich sił zbrojnych i innych, unijnych projektów strategicznych. To błąd naszej dyplomacji, dowód braku jej elastyczności. To spojrzenie jednookie, podobnie zresztą jak w polityce Donalda Trumpa.

Nie można godzić się na traktowanie polityki, zwłaszcza zagranicznej, jako dealu, bo to jest wizja, strategia, optyka, wyliczenia. W Niemczech, Francji i Brukseli już wczoraj słychać głosy o budowaniu europejskiej suwerenności bez względu na wyniki wyborów w USA, lub sugestie, że proces wyborczy w USA powinien być przeprowadzony do końca, czyli, że wszystkie głosy powinny być policzone. To zupełnie inny typ refleksji niż u polityków ekipy rządzącej w Polsce, modlących się, jak mówiłem wyżej, o zwycięstwo Trumpa. Podkreślę: suwerenność Europy.

A powyborcze opcje dla USA?

Być może oceniając prezydenturę Trumpa z dalszej perspektywy czasowej znajdziemy plusy. Dziś możemy mówić np. o zwrocie części podatków dla obywateli amerykańskich. Tyle tylko, że mniej majętni Amerykanie dostali po kilkaset dolarów, a ci bogaci miliony.

Trump i Biden reprezentują zupełnie inny elektorat. Ten pierwszy ma duże poparcie, według badań między innymi wśród białych, słabo wykształconych mężczyzn. On o tych wyborców „dba”, wyrażając się rasistowsko, seksistowsko, co wielu polityków z różnych krajów mu zarzuca. Reprezentuje interesy tylko części amerykańskiego biznesu, m.in. gazowego.

Z Bidenem jest inaczej. Dla jego wyborców ważna są służba zdrowia, ekologia i walka z pandemią. Głównym zadaniem Bidena będzie odbudowa prestiżu Stanów Zjednoczonych jako mocarstwa, nadwyrężonych stosunków transatlantyckich, powrót do 200-letniej tradycji Ojców Założycieli USA, która mówi o niesieniu na świecie kaganka demokracji, bez względu na to, jakby ten proces oceniać.

Ten prestiż jest dziś w bardzo kiepskiej kondycji, skoro politolodzy mówią, że po reelekcji Trumpa możemy mieć „orbanizację USA”. Kto by kiedyś porównał małe Węgry do USA?

Na Bidena głosują mieszkańcy miast, nawet w stanach republikańskich, na Trumpa ci z „interioru”.

Biden już obiecał w swoim przemówieniu, że będzie łączył Amerykanów, że będzie się starał podzielony naród skleić. To podobna sytuacja jak w Polsce, tyle tylko, że jeszcze bardziej skomplikowana, z uwagi na tygiel kulturowy, narodowościowy amerykańskiego społeczeństwa. Pięknie powiedział, że Stany Zjednoczone nie mogą dzielić się na czerwone i niebieskie.

Wyniki są bardzo wyrównane.

Bardzo realnym scenariuszem wydaje się być powyborczy kryzys konstytucyjny, o czym mówią prawnicy amerykańscy. Trump, w wypadku porażki, wykorzysta sądy do zablokowania wyników. Przypomnijmy sobie rok 2000, gdy miesiąc trwało przeliczanie głosów na Florydzie. Tamten kryzys został zażegnany dlatego, że kandydat Demokratów Al Gore ustąpił.

Ale Donald Trump nie ustępuje nigdy i nikomu. On nadal niszczy ten tort i zamek. Mamy tego dowody, w postaci uzbrojonych, protestujących pod lokalami, w których liczone są głosy zwolenników obecnego prezydenta USA. Jest jeszcze procedura w Kolegium Elektorów, a wiemy, że w 2016 r. dwóch z nich zagłosowało wbrew woli wyborców, za co grożą śmiesznie niskie kary. Teraz może być podobnie.

Musimy przygotować się na miesiące walki o Biały Dom. Jedni mówią, że tak wygląda demokracja, inni, że to kryzys amerykańskiego systemu politycznego.

POLECAMY NA STREFIE BIZNESU:

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki