Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat pucki: Jaka będzie przyszłość Szkunera?

Piotr Niemkiewicz
Fachowcy mają zadecydować o tym, jak wyglądać będzie przyszłość rybackiej firmy
Fachowcy mają zadecydować o tym, jak wyglądać będzie przyszłość rybackiej firmy
Czy przejęcie przez starostwo w Pucku od ministra skarbu rybackiego przedsiębiorstwa Szkuner i jednego z największych rybackich portów w tej części Bałtyku to początek końca firmy?

- Wyzwanie, które wzięliśmy na swoje barki, jest potężne - przyznaje dziś starosta Wojciech Dettlaff.
Skąd niepokoje m.in. wśród samorządowców i rybaków? Kurczy się czas, który firma i Zarząd Powiatu mają na sporządzenie pięcioletniego programu przekształcenia firmy. Projekt mają opracować wynajęci fachowcy. A dokument musi też trafić do ministra skarbu, który port starostwu przekazał.

Władysławowo: Koniec batalii o Szkuner. Minister dał port powiatowi

- To kolejne koszty, które już generuje nam Szkuner - przestrzega Zygmunt Dudek, radny i bankier. - A będzie ich więcej, bo przecież podatki za port płacić musi właściciel, czyli my.

Samorządowiec przeanalizował listę firm, które oddaje minister skarbu. I zauważył ciekawą zależność.
- Te, które są rentowne i rokują szansę na dywidendę, zostają w puli ministra - wyjaśnia Dudek. - Te, z którymi mogą być perturbacje, np. finansowe, Warszawa przekazuje w inne ręce. My firmę i port dostaliśmy w "prezencie"...

Starosta ripostuje i tłumaczy, że chodziło raczej o zaufanie ministerstwa do skuteczności i gospodarności władz. - Nie doszukuję się w tym ukrytych kosztów - mówi Wojciech Dettlaff. - My chcemy zaktywizować firmę i postawić ją na nogi.

To wyzwanie, bo jak oceniają samorządowcy, sytuacja Szkunera nie jest najciekawsza. Wprawdzie nikt już nie traci pracy, ale firma wciąż walczy o lepszą pozycję na rynku rybnym, z którego na pewien czas zniknęła. O skali kłopotów świadczyć może też bieżąca produkcja. W Szkunerze sprawiane są... karpie, które przyjeżdżają tu aż spod Częstochowy.

Koszty generuje też np. techniczne utrzymanie torów wodnych, którymi jednostki wpływają do portu we Władysławowie. Wydatki zaczynają się od 100 tys. zł. Ale tu akurat można znaleźć oszczędności - w Ministerstwie Infrastruktury i Urzędzie Morskim. Chodzi o zmianę granic portu, jeśli uda się je przesunąć za tzw. główki, to zmieni się obszar, za którego pogłębianie płaci właściciel. Rozmowy z oboma urzędami już się rozpoczęły. I są owocne.

Niezbędne też będą inwestycje - np. rozbudowa mariny jachtowej. W którym kierunku pójdą zmiany? - Zobaczymy, co pokaże analiza - mówi starosta. - Chcemy też konsultować się z miastem i rybakami.

O przejęcie portu, w którym znajduje się Szkuner, starało się również miasto Władysławowo.
Lokalne władze Władysławowa o komunalizację największego portu rybackiego w tej części Bałtyku zabiegały od marca.

Jak argumentowała burmistrz Grażyna Cern, gmina, na terenie której znajduje się port i firma, lepiej będą potrafiły zadbać o ich interes. Powstały plany przekształceń, inwestycji, a nawet zarząd portu miejskiego. Niezbędne dokumenty urzędnicy zawieźli do Warszawy do Ministerstwa Skarbu. Minister zadecydował jednak, że mienie nieodpłatnie przekaże starostwu w Pucku.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki