- Śledztwo wszczęto z art. 155 kodeksu karnego - wyjaśnia szef prokuratury w Pucku, prokurator Piotr Styczewski. - Stanowi on, że osoba, która nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat pięciu. Przesłuchaliśmy już świadków, dysponujemy także opinią biegłych z sekcji zwłok, która wyklucza, iż śmierć nastolatka mogła być spowodowana działaniem osób trzecich. Chłopiec zresztą pozostawił list pożegnalny.
Opiekunowie nie zauważyli w zachowaniu harcerza żadnych niepokojących objawów. Czternastolatek przebywał na obozie wraz z rodzeństwem - starszą, 16-letnią siostrą i o dwa lata młodszym bratem. W liście pożegnalnym napisał o kompletnym osamotnieniu.
- Na obecnym etapie nie był podnoszony wątek winy opiekunów - twierdzi prok. Styczewski. - Jednak z uwagi na to, iż śledztwo dotyczy śmierci osoby małoletniej, należy dogłębnie wyświetlić wszystkie okoliczności tej sprawy. Czekamy m.in. na wyniki badań krwi i moczu chłopca, które wykluczą ewentualną obecność alkoholu i innych środków.
Według psychiatrów, samobójstwa u tak młodych ludzi bywają najczęściej wynikiem nasilonej depresji młodzieńczej lub - rzadziej - chorób psychicznych.
- Przyczyn należy szukać w relacjach rodzinnych lub rówieśniczych, nie można jednak wykluczyć depresji endogennej, która nie ma zewnętrznych przyczyn - mówi dr Leszek Trojanowski, dyrektor szpitala psychiatrycznego Srebrzysko. - Sygnałem ostrzegawczym może być zmienność nastrojów, apatia, brak apetytu.
Krzysztof Sarzała, kierujący Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku, twierdzi, że wprawdzie książki mówią o możliwości wcześniejszego przewidzenia prób samobójczych, ale to tylko teoria.
- W Gdańsku, po tragicznej śmierci 14-letniej Ani, wiele na ten temat mówiono w szkołach, uczulając nauczycieli - twierdzi Krzysztof Sarzała. - Na obozach i koloniach nie ma jednak specjalistów, od których można wymagać takiej wiedzy.
Pozostaje także pytanie - do kogo mogą się zwrócić w obcej miejscowości opiekunowie, którzy zaniepokoją się nietypowym zachowaniem dziecka na obozie lub kolonii?
- Do najbliższego ośrodka interwencji kryzysowej - odpowiada Krzysztof Sarzała. - W ubiegłym roku dziewczynka przebywająca na obozie na Kociewiu zachowywała się autodestrukcyjnie. Okaleczała się, nacinając nożem skórę. Sprawą zajęli się psycholodzy z ośrodka interwencji kryzysowej w Starogardzie Gdańskim.
Czytaj również:
Gdańsk: NFZ zamknął przychodnie zdrowia psychicznego
Gdańsk: Byli gimnazjaliści winni śmierci 14-letniej Ani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?