Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porywacz na torturach i milczenie prasy

Dorota Abramowicz
Janusz Kaczmarek
Janusz Kaczmarek Grzegorz Mehring
Z Januszem Kaczmarkiem, byłym ministrem spraw wewnętrznych, rozmawia Dorota Abramowicz.

Czy można torturami wymusić od porywacza zeznanie, gdzie więzi swoją ofiarę?
Niestety, prawo na to nie pozwala. Jednak pytanie o dopuszczalność stosowania tortur budzi ogromne emocje w wielu krajach. Poważna dyskusja przetoczyła się przez Niemcy po porwaniu 13-letniego syna milionera. Policjanci z Frankfurtu po zatrzymaniu porywacza wymusili od niego torturami, gdzie uwięzione jest dziecko. Dotarli jednak do chłopca zbyt późno - zmarł on z wycieńczenia. Policjanci stanęli przed sądem, a głównym świadkiem w procesie był porywacz.

Przecież ratowali życie dziecka!
Tak, ale stosowanie tortur, z punktu widzenia zasad prawnych, jest niedopuszczalne. Może być i tak, że policja zatrzyma niewinną osobę, która pobita - przyzna się do winy i powie wszystko, by uniknąć cierpień. Podczas procesu pojawiały się różne opinie. Część dyskutantów uważała, że należy uniewinnić policjantów, inni - że trzeba ich ułaskawić lub też uznać, że działali w stanie "wyższej konieczności". Padały też żądania przykładnego ukarania stróżów prawa. Ostatecznie sąd skazał policjantów w zawieszeniu... na symboliczną grzywnę.

Prezentuje Pan napisaną wspólnie z Magdaleną Kierszką drugą, rozszerzoną wersję książki "Porwania dla okupu". W Polsce w ubiegłym roku uprowadzono 67 osób, rok wcześniej - 76. Czy to nadal jest tak poważny problem?
W drugiej połowie lat 90. notowano rocznie 170-190 porwań dla okupu. Zgadzam się, że obecnie jest ich o wiele mniej, jednak można na to popatrzeć inaczej. Czy nie można mówić o problemie, jeśli co sześć dni porywany jest w Polsce człowiek? Poza tym nie zawsze rodzina ofiary zawiadamia policję.

Czy można oszacować "ciemną liczbę" porwań?

W porównaniu z latami 90. zaufanie społeczeństwa do policji znacznie wzrosło. Nie możemy jednak zapominać, że porywacze przeważnie stawiają warunek - jeśli zawiadomicie organy ścigania, to narazicie życie waszego syna, męża. Z moich badań wynika, że 66 procent ankietowanych zawiadomiłoby policję, a 17 procent - na pewno by tego nie zrobiło.

Do udziału w dyskusji panelowej o syndromie rodziny pokrzywdzonej uprowadzeniem zaprosił Pan między innymi bliskich Krzysztofa Olewnika. Czy dramat młodego człowieka, przetrzymywanego przez dwa lata i zamordowanego przez porywaczy, czegoś nas nauczył?
Jestem zwolennikiem zaostrzenia kary za ten czyn. Przestępca kalkuluje zyski i stopień ryzyka. Jeśli porwanie zagrożone jest karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności, porwanie może się "opłacać". Jeżeli zagrożenie karą wzrośnie i wynosić będzie na przykład od 3 do 15 lat, jak przewiduje projekt kodeksu, trzeba będzie ocenić, czy warto decydować się na taki krok.

Siostra Krzysztofa, pani Danuta powtarza, że teraz pozostała tylko walka o prawdę. Czy jest na to szansa?
Niestety, to coraz mniej prawdopodobne. To skutek nie tylko błędów organów ścigania, ale także zgonów sprawców. Nie żyją już osoby, które najwięcej o sprawie wiedziały. Uczono mnie, że sprawcy przestępstwa szuka się w pierwszym tomie akt sprawy. Im dłużej trwa śledztwo, tym trudniej wykryć prawdę.

Dziennikarze często słyszą: nie piszcie o porwaniu, by "nie psuć śledztwa".

Jedna z komisji działających przy ONZ uznała , że im lepsza współpraca z mediami, tym lepiej dla sprawy. Można też poprosić dziennikarza o opóźnienie w przekazaniu informacji dla dobra postępowania.
Zaczęliśmy od tortur, kończymy na ograniczaniu swobody prasy... Cały czas dyskutujemy bowiem o tym samym - jakie wartości można poświęcić w imię ratowania drugiego człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki