Jeśli przyjrzeć się poszczególnym notom, okazuje się, że znacznie lepiej oceniani są samorządowi gospodarze i samorządowe instytucje w Trójmieście, gorzej zaś - w gminach.
Więcej, ale mniej
Wójtów, burmistrzów i prezydentów wrzucono do jednego badawczego worka. Per saldo ich oceny wypadają na plus. 56 proc. badanych oceniło liderów samorządowych "dobrze" lub "raczej dobrze". Kolejną grupę, 28 proc. badanych, samorządowcy, można powiedzieć, ani ziębią ani grzeją - zostali ocenieni jako "ani dobrzy, ani źli". Pozostałe oceny są już pod kreską - 7 proc. ankietowanych stwierdziło, że samorządowcy gospodarują "raczej źle", 5 proc. że "źle". Ale 56 proc. pozytywnych ocen do 12 proc. negatywnych to chyba nie najgorzej.
W roku przedwyborczym samorządowcy nie mają więc może powodów, by otwierać szampany, ale mogą się pokrzepiać, że wystawiane im oceny zasadniczo nie różnią się od tych, które wystawiono im w tych samych badaniach "Portret Pomorzan" w 2009 roku (również przedwyborczym). Jest nawet trochę lepiej, bo wówczas o samorządowcach jako "dobrych gospodarzach" mówiło 51 proc. badanych. Tylko że... - Ocen pozytywnych jest co prawda więcej - zwracał już na to uwagę na naszych łamach prowadzący badania prof. Janusz Erenc. - Ale bardzo wyraźnie obniżył się odsetek pozytywnych ocen wójtów. W 2009 roku mieli takich ocen 52 proc. W tym mają ich o 10 proc. mniej.
- Samorządność najlepiej sprawdza się w niedużych miastach, bo tam wskaźnik satysfakcji z władz lokalnych jest najwyższy - komentował prof. Erenc wyniki badań cztery lata temu. Co zatem takiego się zmieniło, że dziś należy mówić raczej o odwróconej tendencji: wyżej oceniani są włodarze Trójmiasta, a czym dalej od metropolii, tym oceny są niższe? Tak dużą bessę akcji wójtowskiej władzy trudno wytłumaczyć gorszym samopoczuciem mieszkańców gmin wiejskich. Porównajmy znowu "Portret Pomorzan" 2009 i 2013. Cztery lata temu na pomorskiej wsi "dobrze" żyło się 22 proc. badanych, a "raczej dobrze" przędło 27 proc. ankietowanych. W badaniach tegorocznych co prawda nie ma kategorii "raczej dobrze", jest tylko "ani dobrze, ani źle" i tak postrzegała swoją sytuację 53-procentowa grupa. Ale za to aż 35 proc. oceniło swoją sytuację jako "dobrą".
- W życiu wsi nie wydarzyło się nic takiego, co by miało skłaniać ludzi do ocen, że żyje się gorzej. Dotacje unijne jak płynęły, tak płyną - zastanawia się Michał Tarkowski, socjolog z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. - Być może na wsi głębiej utrwaliło się odczucie, wynikające z medialnej propagandy, że mamy kryzys i żyje się źle.
- To rzeczywiście może brać się z subiektywnego odczucia, że żyje się gorzej, bo mamy kryzys - potwierdza tę intuicję socjolog prof. Cezary Obracht-Prondzyński.
Jeszcze inaczej, ale nadal w sferze "nadbudowy", widzi powody takich ocen gminnej władzy politolog dr Krzysztof Piekarski. - Może to efekt zmęczenia tą samą samorządową ekipą - mówi. - Mamy drugą kadencję rządów koalicji PO i PSL. Niskie notowania rządu mogły się przenieść na niższe szczeble lokalnej władzy. Na negatywne oceny mogło mieć też wpływ odczucie, że te lokalne struktury dopasowały się do sytuacji i nie wprowadzają zmian
Radni już nie bezbarwni
Co ciekawe, władza gminna jest nie tylko gorzej postrzegana, ale i mniej znana mieszkańcom pomorskiej wsi. W badaniach "Portret Pomorzan" padają pytania o rozpoznawalność lokalnej władzy. Cztery lata temu nie wyglądało to najróżowiej. 62 proc. badanych zadeklarowało, że nie zna żadnego radnego we własnej radzie miasta czy gminy. Najmizerniej wyglądało to w Trójmieście, gdzie tylko 16 proc. kojarzyło jakiegoś radnego (Jak to się ma, swoją drogą, do frekwencji wyborczej? Okazuje się, że nawet ci, którzy głosują, nie pamiętają potem, na kogo oddali głos...). Niemniej na wsi ponad dwie trzecie badanych deklarowało wówczas, że zna jakiegoś swojego radnego z imienia i nazwiska.
W 2013 roku, o dziwo, zmalał odsetek jako tako zorientowanych mieszkańców wsi, bo już tylko 54 proc. ankietowanych pochwaliło się niewiedzą o tym, kto jest ich przedstawicielem w radzie gminy. W Trójmieście natomiast wskaźnik "zorientowanych" poszybował, i to aż do 52 proc.
- Na wsi szybko przybywa osób, które wyprowadzają się tam z miasta - próbuje wytłumaczyć pierwszą tendencję Piotr Dwojacki, wiceprzewodniczący Rady Dolny Wrzeszcz w Gdańsku. - Od wójta Kolbud usłyszałem niedawno, że w jego gminie mieszka około 5 tysięcy osób bez meldunku.
Trudniej wyjaśnić powody, dla których nagle tak masowo wryli się w pamięć mieszkańców Trójmiasta ich radni. - Zaskakująco pozytywny wynik - komentuje Piotr Dwojacki. - W badaniach, przeprowadzonych w 2000 roku przez Pracownię Realizacji Badań Socjologicznych Uniwersytetu Gdańskiego, 46 proc. nie potrafiło wymienić żadnego nazwiska radnego.
- Być może na taki wynik wpłynął wyraźny wzrost zainteresowania życiem miasta, widoczny zwłaszcza w Gdańsku - domyśla się Piotr Dwojacki. - Pamiętajmy też, że po wyborach do rad dzielnicowych w 2011 roku przybyło w Gdańsku prawie 300 radnych. Może to odegrało jakąś rolę?
Może. Ale z "Portretu Pomorzan 2013" wynika przede wszystkim, że namysłu wymaga stosunek Pomorzan do samorządowej władzy "daleko od szosy", daleko od Trójmiasta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?