Jesteśmy zadowoleni, patrząc na życie własnej rodziny i na przyjaciół, jesteśmy także - co dziwi już bardziej - całkiem zadowoleni z tego, jak się nam układa w pracy - dla ponad 70 proc. badanych praca nie jest niczym frustrującym. Im bardziej się jednak oddalamy od własnego życia, od najbliższego otoczenia, tym wyraźniej nasz optymizm słabnie. Zadowolenie z tego, co się dzieje w Polsce, wyraziła jedna trzecia badanych, podobne czarnowidztwo cechuje oceny tego, jak wyglądała sytuacja światowa. Ale, jak widać, niespecjalnie przekłada się to na samopoczucie Pomorzan. Nasza chata z kraja? - To proces, który obserwujemy w Polsce od kilkudziesięciu już lat - komentuje prof. Janusz Erenc, socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Krąg, w którym żyjemy, zacieśnia się do mnie i do moich najbliższych, interesują nas wartości takiego właśnie wąskiego kręgu, a nie wartości wspólne. Tak się działo już w latach 80. Po 1989 roku na tę atomizację wpłynął wolny rynek.
Co ciekawe, podstawą zadowolenia z życia okazują się nie tylko pieniądze. Swoją sytuację materialną określamy bowiem już nie tak optymistycznie. Jako bardzo dobrą lub dobrą oceniła zawartość swojego portfela nieco ponad połowa. Jedna czwarta narzeka, że rok był zły. Może z tego wynikać wniosek, że dla pozytywnej oceny naszej życiowej pomyślności pieniądze nie są jedyną podstawą. Choć na pewno podstawą bardzo ważną. Widać to w odpowiedziach na pytanie, do jakiego województwa najchętniej przenieśliby się przepytywani. W przeprowadzonych rok temu badaniach niemała grupa wskazywała np. województwo warmińsko-olsztyńskie, krainę lasów i jezior. W obecnych badaniach kierunki ewentualnej emigracji zmieniły się. Gdybyśmy chcieli się przenosić, to przede wszystkim w okolice Warszawy, Wrocławia i Poznania.
Z badań wynika także, że różnimy się w nastrojach, w zależności od tego w jakiej części województwa zamieszkujemy. O ile w Trójmieście grupa bardzo lub względnie zadowolonych przekracza 75 proc., a w małych miastach jest niewiele mniejsza, o tyle na wsi grupa zadowolonych ledwie przekracza 60-procentowy próg. Unijne dopłaty nie tak wiele zatem pomogły...
Choć prorokuje się, że druga, może nawet wyższa fala kryzysu jeszcze przed nami, Pomorzanie wydają się tych prognoz nie brać sobie aż tak bardzo do serca. Najwięcej jest tych, którzy się nastawiają na to, że nie będzie ani specjalnie lepiej, ani specjalnie gorzej - blisko 40 proc. Jedna czwarta jest zdeklarowanymi optymistami, co jest chyba niezłym wynikiem, a tych, którzy się spodziewają życiowej bessy, mamy wśród nas około 15 proc. Zatem chyba nie tak wielu, jeśli pamiętać, że jako nacja cieszymy się opinią zawodowych malkontentów, którzy uwielbiają narzekać i spodziewać się najgorszego. - Niby malkontenctwo jest wśród nas powszechne - komentuje Janusz Erenc - ale nadzieja jest wyraźnie obecna w naszym życiu. Co ważne, ten element nadziei jest bardzo widoczny wśród ludzi młodych, a wyraźnie maleje w grupie najstarszych uczestników badań.
- Element wiary - kończy Janusz Erenc - wydaje się konstytutywnym archetypem kultury polskiej, ale także pomorskiej. Gdyby nie nadzieja, poczucie, że można coś zmienić, nie wydarzyłby się tutaj ruch Solidarności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?