Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Port Service truje spalinami? Mogli nawet kilkakrotnie przekroczyć normy! [AKTUALNE ZDJĘCIA]

Łukasz Kłos
Przemek Świderski / Dziennik Bałtycki
Blady strach padł na mieszkańców Ełganowa koło Pruszcza Gd. gdy okazało się , że do miejscowej żwirowni mogły trafiać tony skażonego żużla i popiołów z gdańskiej spalarni odpadów niebezpiecznych Port Service. Na wyrobisku pojawiły się służby wojewody oraz prokuratura.

Sanepid pobrał próbki z pobliskiego ujęcia wody, by sprawdzić, czy nie doszło do jej skażenia.

Odrębne badania zamierza zlecić Prokuratura Okręgowa w Gdańsku:

- Planowane jest powołanie biegłego w celu ustalenia zagrożenia dla środowiska lub nawet jego skażenia wynikającego ze składowania odpadów na terenie żwirowni w Ełganowie - informuje prok. Grażyna Wawryniuk.

Z kolei próbki pobrane przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska zostały już wysłane do ośrodka w Katowicach.

- Zleciliśmy przebadanie gleby oraz wody ze zbiornika znajdującego się na terenie żwirowni. Jeśli zajdzie potrzeba, powtórzymy badania, sięgając do głębszych partii gruntu. Sprawę traktujemy priorytetowo - zapewnia Zbigniew Macczak, dyrektor WIOŚ.

Tymczasem w poniedziałek inspekcja zamierza kolejny raz pojawić się na terenie spalarni w Gdańsku. Powód?

Dyrekcja WIOŚ jest oszczędna w szczegółach, ale przyznaje, że zaniepokoiły ją wyniki badania spalin emitowanych przez Port Service.

Jak wynika z naszych informacji - gdańska spalarnia odpadów toksycznych Port Service nawet kilkakrotnie mogła przekroczyć normy emisji spalin. Na ten trop mieli wpaść inspektorzy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska podczas ostatniej - kompleksowej - kontroli. Badania przeprowadzone przez zespół kontrolny ujawniły kilkakrotnie wyższe wskazania tzw. TCO (całkowitego węgla organicznego), niż pozwalają przepisy.

Władze Port Service stanowczo zaprzeczają, by firma pozwalała na przekroczenia dopuszczalnej normy emisji spalin.

Z kolei dyrekcja WIOŚ niechętnie komentuje te informacje.

- Rzeczywiście badaliśmy spaliny, emitowane przez Port Service, i rzeczywiście ich wyniki są dla nas niepokojące - przyznaje Zbigniew Macczak, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - Co do szczegółowych liczb nie mogę się jednak na razie wypowiadać, gdyż nie posiadamy akredytacji do przeprowadzenia tego rodzaju badań. Nasze wyniki nie są więc wiążące. Dlatego też zarządziłem kolejną kontrolę w zakładzie, by wyjaśnić m.in. tę kwestię.

Co ciekawe, z naszych informacji wynika też, że wyniki badań WIOŚ stoją w "rażącej sprzeczności" ze wskazaniami podawanymi wcześniej przez niezależną firmę, monitorującą poziom emisji spalin w Port Service (do stałego monitoringu zanieczyszczeń zobowiązują zakład przepisy środowiskowe). Czy to oznacza, że ktoś fałszował odczyty?

- Jeżeli wiążące wyniki potwierdzą nasze dotychczasowe ustalenia, to nie pozostanie nam nic innego, jak zawiadomić prokuraturę - mówi Macczak.

Tymczasem śledczy już interesują się losami żużla i popiołów, które powstały po spaleniu ziemi, zanieczyszczonej trującymi związkami HCB. Według ustaleń TVN, część z nich trafiła do żwirowni w Ełganowie. Właścicielami żwirowni, na terenie której dochodziło do wysypywanie substancji niebezpiecznych, są bracia G., którzy wspólnie prowadzą firmę budowlaną i transportową. Dla Port Service mieli świadczyć usługi transportowe, ale - jak donosi stacja -część odbieranych przez nich odpadów mogła, zamiast na profesjonalne składowisko, trafić na teren wyrobiska w Ełganowie.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Nowy prezes Port Service Soren Blum stanowczo zaprzecza, by kiedykolwiek powierzano firmie braci G. składowanie niebezpiecznych odpadów. Jednak gdańska Prokuratura Okręgowa już włączyła "ełganowski" wątek do głównego śledztwa, prowadzonego w sprawie Port Service.

Dotąd analizie biegłych przekazano m.in. kwestię tego, czy sposób przewożenia oraz składowania odpadów niebezpiecznych na terenie Port Service, zawierających HCB i inne substancje niebezpieczne, mógł zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób. Prokuratura chce ustalić, czy urzędnicy, wydający na poszczególnych szczeblach decyzje w sprawie utylizowania w Gdańsku odpadów z HCB, nie narazili mieszkańców na niebezpieczeństwo. Zamierza też zbadać kwestie związane z tym, że pomimo spalenia odpadów zawierających HCB, w popiołach i żużlu nadal pozostały śladowe ilości tej toksycznej substancji.

Teraz wyjaśniane będą też m.in. okoliczności, w jakich skażone popioły i żużel trafiły na nielegalne wyrobisko, czy działo się to za wiedzą i w porozumieniu z władzami Port Service, czy też było samowolną "inicjatywą" kierowców bądź właścicieli żwirowni.
Doniesienia medialne zbulwersowały i zaniepokoiły mieszkańców Ełganowa.

- Jak o tym usłyszałam, to myślałam, że zawału dostanę. A dzisiaj nikt nas o niczym nie informuje - skarży się pani Małgorzata, mieszkanka wsi. - Nie wiem, czy pić wodę, czy lepiej nie. Na wszelki wypadek pijemy butelkowaną.

Sanepid wkrótce powinien opublikować wyniki badań wody z pobliskiego ujęcia. Wczoraj inspektorzy sanitarni pobrali próbki do analizy. Osobne badania przeprowadzają inspektorzy WIOŚ. Ci pobrali próbki gleby oraz wody ze zbiornika znajdującego się na terenie żwirowni.

- Przebadamy je na obecność HCB, atrazyny i metali ciężkich. Jeśli analiza wykaże obecność substancji niebezpiecznych, to przekażemy sprawę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która wskaże tym przedsiębiorcom sposób, w jaki należy zrekultywować teren - tłumaczy dyrektor WIOŚ.

Postępowanie w sprawie Port Service prowadzi również Urząd Marszałkowski, który wydaje zgodę na utylizację odpadów i określa warunki, w jakich ma się ona odbywać. Urzędnicy ustalają, czy instalacja była użytkowana zgodnie z wydanym pozwoleniem. Jeśli nie - przedsiębiorcy grozi nawet cofnięcie pozwolenia.

Niebezpieczne worki

Tysiące ton ziemi skażonej HCB tuż obok bałtyckich plaż - o tym usłyszeliśmy w maju 2012 r.

Doniesienia TVN szczególnie poruszyły wyobraźnię mieszkańców Trójmiasta. Nic dziwnego, większość dopiero w maju dowiedziała się, że niemalże pod ich nosem spala się niebezpieczne odpady. Eksperci przekonują, że z zasady działalność spalarni sama w sobie nie stanowi zagrożenia dla zdrowia okolicznych mieszkańców.

Jednak ustalenia dziennikarzy, w tym "Dziennika Bałtyckiego", pokazały, że nie wszystko funkcjonowało jak należy. W ciągu kilkunastu tygodni teren Port Service został dosłownie zalany workami, zawierającymi ziemię skażoną śmiertelnie trującym pestycydem HCB. Łącznie nad Bałtyk sprowadzono w wielkich worach ponad 12 tys. ton niebezpiecznych odpadów.

Przywożone w wielkich worach, z braku miejsca składowane były "gdzie popadnie". Dziś do spalenia pozostało jeszcze 2,8 tys. ton, z czego 1,3 tys. ton wciąż jest przechowywane niezgodnie z przepisami. Władze Port Service przewidują, że całość odpadów zostanie poddana utylizacji w pierwszej połowie 2013 r. Za każdy dzień niewłaściwego składowania WIOŚ nalicza karę. Obecnie łączna jej suma wynosi ok. 7 mln zł.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki