Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poród na schodach. Pogotowie w Gdyni nie odbierało, bo pracował tylko jeden dyspozytor

Ksenia Pisera
Dyrektor gdyńskiej stacji pogotowia ratunkowego zapowiedział już, że zwiększy dyscyplinę pracy wśród swoich ratowników.
Dyrektor gdyńskiej stacji pogotowia ratunkowego zapowiedział już, że zwiększy dyscyplinę pracy wśród swoich ratowników. archiwum DB
W czasie próby wezwania karetki do rodzącej kobiety na stanowisku dyspozytora medycznego w Gdyni znajdowała się tylko jedna osoba. Tymczasem, telefony obsługiwać powinno dwóch dyspozytorów. Wojewoda pyta: dlaczego?

Sprawa dotyczy porodu na jednej z gdyńskich klatek schodowych. Nocą 21 marca, tuż po godz. 2, na numer alarmowy zadzwonił mężczyzna, prosząc o wysłanie ambulansu do kobiety, która zaczęła przedwcześnie rodzić. W czasie kiedy operatorka 112 próbowała się połączyć z miejskim pogotowiem ratunkowym, mężczyzna relacjonował, co się dzieje, a ratowniczka przez telefon podawała informacje, co należy zrobić. Jednak zanim udało się połączyć z pogotowiem, dziecko było już na świecie. Karetkę ostatecznie wysłano - zabrała kobietę z samochodu, którym do szpitala, już po porodzie, wieźli ją bliscy.

Wyjaśnień tej sprawy zażądał wojewoda pomorski Ryszard Stachurski. Pracownicy Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku przesłuchali już nagrania połączeń telefonicznych gdyńskiego pogotowia z nocy, podczas której doszło do incydentu.

- Wyniki postępowania wyjaśniającego pozwalają wyciągnąć wniosek, że w czasie próby wezwania karetki do rodzącej kobiety na stanowisku dyspozytora medycznego w Gdyni mogła się znajdować tylko jedna osoba. Telefony obsługiwać natomiast powinno dwóch dyspozytorów - mówi rzecznik wojewody Roman Nowak i dodaje, że dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego spotkał się już z dyrektorem gdyńskiego pogotowia. Rozmowa miała mieć charakter dyscyplinujący - podobne sytuacje nie mogą się powtarzać - kontynuuje Nowak.

Marian Kentner, dyrektor Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdyni, otwarcie wyjaśnia szczegóły incydentu. Tłumaczy, że tej nocy w dyspozytorni było dwóch operatorów, ale jeden z nich miał problem zdrowotny. Przy stanowisku pracy przebywał z przerwami.

- To zdarzyło się pierwszy raz, odkąd jestem dyrektorem pogotowia w Gdyni, czyli od 14 lat - mówi Kentner. - Sytuacja jest nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. Od pracowników będę wymagał teraz więcej dyscypliny. Podczas zmiany będą mogli opuszczać stanowisko wyłącznie w określonych przypadkach, np. na posiłek.

To jeszcze nie koniec sprawy. Wojewoda oczekuje też na informacje z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku na temat współpracy operatorów 112 ze wszystkimi dyspozytorniami medycznymi na Pomorzu.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki