- My lubimy mecze z zespołami, które prezentują otwartą piłkę. Nie wiem, jak zagra Górnik, ale u siebie zawsze gra bardzo ofensywnie. Możemy z Zabrza wrócić z punktami - mówił przed meczem z Górnikiem Paweł Buzała.
Rzeczywiście, Lechia wróci z Zabrza z punktem, jednak szanse na to, by zainkasować ich aż trzy, były bardzo duże.
Wszystko rozstrzygnąć się mogło już w pierwszej połowie tego pojedynku, która całkowicie należała do gdańszczan. Trzeba jednak też podkreślić, że Lechia pudłowała na potęgę. Już w 7. minucie świetną okazję zmarnował Piotr Wiśniewski. Później jeszcze znakomite szanse na trafienie zaprzepaścilii Rafał Janicki, po raz kolejny Wiśniewski, a także Przemysław Frankowski.
Lechia po pierwszej połowie, w której to obrona Górnika raziła bezradnością, powinna prowadzić kilkoma bramkami.
W drugiej już zespół Ryszarda Wieczorka otrząsnął się z marazmu i przejął inicjatywę. Role odwróciły się. To Górnik stwarzał świetne okazje do zdobycia gola. Podobnie jednak jak gdańszczanie w pierwszej odsłonie, tak w drugiej nieskutecznością razili zabrzanie. Pudłowali zarówno Prejuce Nakoulma jak i Boris Pandża.
Wyniku nie można jednak sklasyfikować w kategoriach niesprawiedliwych. Obie ekipy miały szanse na zdobycie przynajmniej kilku bramek, więc ostatecznie, analizując jedynie przebieg meczu, a nie wcześniejsze założenia, punkt może satysfakcjonować zarówno Górnik jak i Lechię.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?