Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popełniłam wielki błąd, odchodząc od Pagińskiego

Paweł Stankiewicz
Z Sylwią Gruchałą, florecistką Sietomu AZS AWFiS Gdańsk, rozmawia Paweł Stankiewicz

Mistrzostwa świata w Katanii zakończyłaś bez medalu. To dla ciebie rozczarowujący występ?
Może to były moje ostatnie mistrzostwa w karierze, więc po cichu liczyłam na więcej. Nie byłam w najlepszej formie. Nie udało mi się dobrze przygotować, ale celem było wejście z drużyną do czwórki, bo najważniejsze są kwalifikacje do igrzysk, a docelowo same igrzyska. Ten start był szalenie ważny, żeby zdobyć jak najwięcej punktów do kwalifikacji.

Czego zabrakło, żeby powalczyć o podium?
Czwarte miejsce jest najgorsze, bo zaraz za podium. Równie dobrze mógł być medal, niewiele zabrakło, może trochę szczęścia. Ten rok był dla mnie trochę pechowy. Miałam kontuzję na początku sezonu, wtedy był naderwany mięsień trójgłowy, a później naderwane ścięgno Achillesa. Tuż przed mistrzostwami Europy otrzymałam trafienie między palce i nie mogłem startować indywidualnie na tej imprezie. Te kontuzje nie pozwoliły mi systematycznie pracować, a to też miało wpływ na wynik na mistrzostwach świata.

Dlaczego nie byłaś dobrze przygotowana?
W moim przypadku powinno być indywidualne podejście do zawodnika. Mam 30 lat, na planszy walczę 19 lat i mam olbrzymie doświadczenie. Powinnam trochę inaczej pracować. Dlatego między innymi wystąpiłam o indywidualny program przygotowań do igrzysk i czekam na odpowiedź z Ministerstwa Sportu. Mam prawo wystąpić z takim wnioskiem, z tym że nie jestem tak dobra, jak byłam kiedyś, jestem ze sportu walki, więc liczę się z odmową. Gdybym zdobyła medal indywidualnie, to byłoby łatwiej. Byłaby to karta przetargowa.

To kamyczek do ogródka trenera Szmita.
Chcę się skupić na swoich marzeniach związanych ze sportem, na pracy. Nie chcę mówić na forum publicznym o mojej relacji z trenerem.

Nie chcesz współpracować z trenerem Longinem Szmitem?
Będę musiała. Jest trenerem kadry i nic się raczej nie zmieni. Nie rozwijam się jednak, brakuje dodatkowego bodźca, innego spojrzenia na szermierkę, abym mogła toczyć pojedynki z najlepszymi. Świat mi odjechał. Chciałabym zapewnić sobie najlepsze warunki przygotowań do igrzysk. Może do ostatniej imprezy w karierze. We wniosku zaproponowałam osobę nowego trenera, ale nazwiska nie zdradzę.

Nie ma w Polsce dobrych trenerów? A może trener zagraniczny?
Nie ma w Polsce takich możliwości, abym miała trenera zagranicznego. Nie ma pieniędzy na niego. Odkąd pamiętam, czy było dobrze, czy źle, nigdy nie było chemii między mną a trenerem Szmitem. Od trzech lat jest tak samo.

Przecież Szmit był twoim pierwszym trenerem.
Ania Sobczak była pierwszym, później był Szmit. Zrezygnował ze współpracy ze mną i Anią Rybicką po igrzyskach w Sydney. Trafiłam pod skrzydła ówczesnego trenera kadry Tadeusza Pagińskiego. Pracowaliśmy razem osiem lat, do Pekinu. Musieliśmy się rozstać. To znaczy, wtedy tak myślałam. Teraz wiem, że to był błąd i żałuję tamtej decyzji. Pagiński jest człowiekiem, który się zna na rzeczy, ma fachową wiedzę, jest świetnym pedagogiem. Popełniłam błąd, odchodząc od niego.

Wracając do mistrzostw świata. W turnieju indywidualnym przegrałaś z Nicole Ross, i to była niespodzianka.
Ross to słaba zawodniczka, nie powinnam z nią przegrać. Przegrałam taktycznie, wyraźnie, zdecydowanie. Jestem teraz słabą florecistką, ale mam możliwości i potencjał. Świadczy o tym wygrany Puchar Świata z najlepszymi zawodniczkami na świecie. Jest coś, co nie pozwala mi rozwinąć skrzydeł. Wierzę w to, że jeśli będę miała dobre warunki do pracy, to mi się uda.

W drużynie wygrywałaś z kolei pojedynek za pojedynkiem. I przyszły te feralne sekundy pojedynku z Nam, a potem dogrywka...
W turnieju drużynowym zupełnie inaczej walczyłam. Rozgrzewałam się z walki na walkę. Turniej drużynowy różni się tym, że walczy się na konto drużyny. Dobrze mi się walczyło tego dnia. Zabrakło trochę szczęścia i lepszej decyzji sędziego. Przegrałyśmy brąz jednym trafieniem z Koreankami, a ostatnia akcja była dość kontrowersyjna. Sędzia mógł zadecydować w dwie strony, ale szczęście uśmiechnęło do Koreanek. Sędzia tak to widział i trzeba tę porażkę zaakceptować, wyciągnąć wnioski i znaleźć lepsze rozwiązanie taktyczne na mecze z Koreankami. W zeszłym roku wygrałyśmy z nimi zdecydowanie, ale wtedy byłam w znacznie lepszej formie i zrobiłam plus 16, a w tym roku tylko plus 5. Może gdybym była w lepszej dyspozycji, to wygrałabym decydującą walkę.

Jakie były nastroje w drużynie?
Ciężko mówić o wielkiej radości po przegranym meczu. Cel został jednak osiągnięty. Chciałyśmy wejść do czwórki. Miałyśmy jednak dużo szczęścia, bo Kanadyjki pokonały wcześniej Niemki i wykorzystałyśmy szansę. Uczciwie trzeba powiedzieć, że Niemki znacznie trudniej byłoby pokonać. Awans na igrzyska jest już bardzo blisko. Jeszcze czekają nas kwalifikacje wewnętrzne, o to, kto pojedzie do Londynu. Walka zacznie się w styczniu. Jeśli chodzi o drużynę, to oficjalnie będzie można powiedzieć, że awansowałyśmy, pod koniec kwietnia. Ale jesteśmy bardzo blisko celu.

Najbardziej żałować mogła Martyna Synoradzka, która była o krok od dwóch medali?
Martynka jest bardzo młoda, bardzo szybko się rozwija. Zrobiła wielki progres w ciągu roku. Wygrywała walkę o strefę medalową 11:7, potem była przerwa i po niej Amerykanka zaczęła odważniej walczyć i wygrała. Amerykanki w ciągu dwóch lat zrobiły kolosalny postęp. To niesamowite, dlaczego w Polsce nie może tak być.

Jakie masz najbliższe plany?
Na razie nie planuję wakacji, tylko nadrabianie zaległości na uczelni. Sportowo mam więcej luzu. Treningi zaczynamy 20 listopada. Dobrze byłoby pojechać w ciepłe kraje naładować akumulatory, ale na razie takich planów nie mam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki