Pomorze: Wzrosną ceny protez

Tomasz Słomczyński
G. Mehring
Urzędniczy bubel spowoduje wzrost cen protez zębowych. Czy powstanie protetyczne podziemie?

- Zejdziemy do podziemia, protetycy w Polsce będą pracować w piwnicach, w strachu przed kontrolami - tak nowe przepisy Ministerstwa Zdrowia komentuje Jacek Szlinder, protetyk z Gdańska, prezes firmy Prodent sp. z o.o., były prezes Polskiego Towarzystwa Technik Dentystycznych. - A teraz wychodzi na to, że wszyscy jesteśmy przestępcami i grozi nam kara grzywny - dodaje.
Problem pojawił się wraz z wejściem w życie znowelizowanej ustawy o wyrobach medycznych. Ministerstwo Zdrowia przygotowało do niej rozporządzenia wykonawcze.

Już od 2004 roku protetycy muszą rejestrować się w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych (URPL). Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dla takiej rejestracji konieczne jest wykupienie kodów. Czyli zapłacenie zagranicznej agencji o nazwie: Globalna Nomenklatura Wyrobów Medycznych (GMDN), rocznej opłaty. Za co?

- Nie wiem, za co mam płacić - mówi Andrzej Wilk, protetyk z Olsztyna, który jako jeden z nielicznych zdecydował się na spełnienie wymogów narzuconych przez nowe przepisy.
Cena za kody, które uprawniają do stosowania przez rok 5 produktów, wynosi w sumie 300 euro. Jacek Szlinder ma w swojej ofercie 30 wyrobów. Oznacza to, że co roku miałby płacić agencji z siedzibą w Anglii 1500 euro rocznie. Szacuje się (dokładnych danych nie ma), że w Polsce pracuje ok. 10 tys. protetyków. Liczbę laboratoriów można oszacować na kilka tysięcy. Średnio laboratorium będzie musiało rocznie zapłacić GMDN-owi 1000 euro. Nietrudno obliczyć, że gdyby wszyscy wykupywali kody, wpływy do agencji należałoby liczyć w milionach euro. Jak ustaliliśmy, Agencja GMDN wygrała przetarg ogłoszony przez Parlament Europejski i ma za zadanie uporządkować rynek wyrobów medycznych w Europie.

Pracownicy urzędu (URPL) wskazują w pismach kierowanych do protetyków, że mogą oni przy rejestracji użyć kodów "innej uznanej nomenklatury". Tylko że żaden z naszych rozmówców wcześniej nie słyszał - ani o GMDN, ani o "innej uznanej nomenklaturze".
To nie koniec kłopotów branży protetycznej w Polsce.

- Zgodnie z tymi nowymi przepisami każdorazowo, kiedy świadczę usługę, muszę ją opisać w języku polskim i angielskim, wysłać taki opis do urzędu (URPL), zapłacić kolejne 300 zł. Nie wiem za co... - rozkłada ręce Jacek Szlinder.

Zazwyczaj protetyk kupuje w specjalistycznym sklepie materiał, z którego wykonywał protezę. Ten materiał ma stosowne certyfikaty, które - również w sklepie - protetyk otrzymuje. Wykonanie protezy trwa od kilku godzin do 3 tygodni. Usługa kosztuje od 80 do kilkuset zł. - Teraz muszę zatrudnić dodatkową osobę na stanowisku administracyjnym, która będzie prowadziła korespondencję w języku polskim i angielskim. Do ceny każdej wykonanej pracy muszę doliczyć koszt zgłoszenia, czyli - dodatkowe 300 zł. Nie pomogę pacjentowi, wykonując mu protezę od ręki. Teraz czas oczekiwania będzie wynosił co najmniej 2-3 tygodnie - mówi Jacek Szlinder.
- A co z pacjentem, który trafia do szpitala po wypadku ze złamaną szczęką? Też będzie miał czekać dwa tygodnie? - pyta Andrzej Wilk.

Po wejściu w życie nowych przepisów proteza, która kosztowała 500 zł, powinna kosztować 900 zł. Protetycy są zgodni co do tego, że ostatecznie dodatkowe koszty poniesie klient.

Tego rodzaju usługi w Polsce wykonują zazwyczaj małe firmy - szacuje się, że 70 proc. z nich to tzw. jednoosobowe działalności gospodarcze. - Przedsiębiorcy ci staną przed dylematem - czy zatrudniać nowe osoby, podwyższać ceny swoich usług o dodatkowe 300 zł, wykupywać do niczego nieprzydatne kody? - pyta Jacek Szlinder. I sam odpowiada na to pytanie: - Nie będą tego robić. Zlikwidują swoje małe firmy, przestaną płacić podatki. Jednak z czegoś dalej będą musieli żyć. Więc będą dalej pracować, tylko już bez kontroli sanepidu, wojewody, urzędów. Powstanie czarny rynek.
Z pytaniami dotyczącymi nowych przepisów zwróciliśmy się w czwartek do Ministerstwa Zdrowia i samego urzędu (URPL). Zapytaliśmy, z czego wynika konieczność wykupywania kodów od GMDN-u i uiszczania opłaty w wysokości 300 zł za każdą wykonaną usługę. Czy ktoś przed wejściem w życie tych przepisów zastanawiał się nad tym, jaki efekt wywołają dla rynku? Niestety, nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi.

- Nasze pieniądze w części trafią za granicę, do Agencji GMDN. W drugiej części będą służyły do łatania dziury budżetowej - podsumowuje Andrzej Dulian, prezes Izby Gospodarczej Techników Dentystycznych.

- Urzędów, które mnie kontrolują, jest już ponad 20. URPL będzie kolejnym - stwierdza Szlinder.

Czytaj także:
Pomorze: Do dentysty postoisz w kolejce
Gdynia: Spór o stomatologów w szkołach
Dentyści z gdańskiej Przychodni "Wassowskiego" muszą oddać Unii Europejskiej dotację

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

l
leon prawie zawodowiec./
Unia daje (100) i zabiera (1000), sięgając do kieszeni tych, którzy nie pokrzyczą .
No może cichutko pokwilą w lokalnej prasie.
Politycy to lisy i wiedzą gdzie i z kim mogą pograć, żeby ugrać .
Pytanie tylko dla kogo w tym konkretnym przypadku?
Bo jakoś tak wygląda że te ciężkie pieniądze nie trafią do naszego worA.
Kto siedzi w tej organizacji rejestrującej? nie znajdzie się nigdzie danych dotyczących tego tworu.
Dobrze wykombinowane, odcinając kupony w postaci nawet kilku euro za nic , to niezły biznes.
Idąc dalej można zakładać kolejne nomenklatury certyfikujące papier toaletowy, ogórki , czy inne kwiatki:)
Ale to nie jest śmieszne, bo to nie jest nawet haracz mafijny, to już zakrawa na rozbój.
m
misia
Zawsze z nowymi przepisami spieszymy się szybciej niż cała reszta..
Efekt: wychodzą buble, takie jak wyżej.
Uderzają w konkretne grupy zawodowe (małe, bądż niezorganizowane) i obywateli.
Jakoś "duże i grupe" ryby maja się dobrze i "dogadują się " z politykami.
Ząl ogarnia, gdzie ja żyję?
Takie PSUCIE powinno być karalne..
v
valdi
Przekręt który uderzy w pacjenta, i to w tego najbiedniejszego emeryta i rencistę. A do tego jawne wyłudzenie pieniędzy od kolejnej grupy zawodowej przez "nie wiadomo kogo" pod przykrywka UNI...bo wszyscy powinni wiedzieć, ze wykonawca czyli technik dentystyczny bierze od lekarza średnio tylko 200zł za wykonanie protezy a lekarz od pacjenta 500-800zł.
Z
Z.Ch
To wygląda na jakiś żydowski przekręt.
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie