Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze. Psychiatrzy: Za mało łóżek, za mało pieniędzy dla dzieci z chorą duszą

Dorota Abramowicz
Dzieci cierpią na zaburzenia emocjonalne, depresję, schizofrenię... (Zdjęcie ilustracyjne)
Dzieci cierpią na zaburzenia emocjonalne, depresję, schizofrenię... (Zdjęcie ilustracyjne) archiwum DB
W całym kraju może ich być nawet milion. Dzieci, które cierpią na zaburzenia emocjonalne, depresję, zaburzenia odżywiania, schizofrenię. W województwie pomorskim mamy zaledwie... 11 łóżek psychiatrycznych dla dzieci w gdańskim szpitalu na Srebrzysku.

Dziecko z problemami psychicznymi niekoniecznie od razu trafia do psychiatry. Przeważnie najpierw trafia do lekarzy innych specjalności.
- Wielu naszych pacjentów potrzebuje pomocy psychologa, a czasem także psychiatry - przyznaje prof. Barbara Kamińska, kierująca Katedrą i Kliniką Pediatrii, Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci w gdańskim szpitalu Copernicus. - Przy depresji bywa, że dzieci skarżą się na ból. Wykonujemy dziesiątki badań, które nie potwierdzają żadnej choroby, aż w końcu okazuje się, że jest to choroba duszy. Leczymy dzieci z anoreksją, niektóre z nich mają myśli samobójcze. Albo tak, jak u jednej z pacjentek, anoreksja połączona jest z depresją i schizofrenią. Jedna "głowa" mówi jej, że może jeść, a druga - że ma nie jeść.

Z badań WHO wynika, że ok. połowa wszystkich przypadków zaburzeń psychicznych rozpoczyna się przed 14 rokiem życia, a na takie zaburzenia cierpi ok. 20 proc. dzieci i młodzieży. W Polsce z roku na rok coraz więcej polskich dzieci potrzebuje pomocy psychiatry.

Na minusie

Wiosną tego roku rzecznik praw dziecka Marek Michalak zwrócił się do ministra zdrowia z apelem o pilne rozwiązanie problemu fatalnej dostępności dzieci do lekarza psychiatry. Ze względu na niskie wyceny procedur przez NFZ, leczenie psychiatryczne najmłodszych stało się po prostu nieopłacalne. Czy interwencja coś zmieniła?
- Niestety, nie - odpowiada dr Izabela Łucka, do czerwca br. wojewódzki konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży (nowego wojewoda nie wyznaczył). - Nadal nic się nie bilansuje. Fundusz nie ogłaszał konkursów na ten rok, aneksując poprzednie umowy. A to oznacza, że nie można renegocjować bardzo niskich kontraktów.

W całym województwie mamy zaledwie... 11 łóżek psychiatrycznych dla dzieci w gdańskim szpitalu na Srebrzysku. Ale i tak leczonych jest tam średnio 16 małych pacjentów. Do tego dochodzą dwa stacjonarne oddziały dla młodzieży - w Gdańsku i w Starogardzie Gdańskim. W tym ostatnim szpitalu działa też oddział dla 25-28 pacjentów od 13 roku życia, gdzie trafiają dzieci z problemami psychicznymi lub emocjonalnymi, skierowane przez sąd.

Czytaj też: Pomorze: Dla chorych dzieci z powiatów brakuje miejsca w gdańskich szpitalach?

- Oba oddziały są "na minusie" - mówi dr Krzysztof Kołcz, zastępca dyrektora Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. - Fundusz przeznacza na dzienne utrzymanie i leczenie pacjenta około 150 złotych. Trafiają do nas dzieci z zaburzeniami zachowania, intelektualnymi problemami, ostrą psychozą. Trzeba je pilnować, bo takiego 15-latka roznosi energia, więc na personelu nie można oszczędzać. Jeśli dzieciak jest dodatkowo chory na przykład na tarczycę, potrzebne są mu konsultacje, chodzi do szkoły, trzeba opłacić zeszyty i podręczniki, dentystę, to szybko zaczyna brakować pieniędzy.

Wracają dorośli

Potrzeby całego Pomorza w leczeniu dziennym (pacjent na noc wraca do domu) zabezpiecza tylko jeden oddział dla młodzieży w Gdańsku. A to oznacza, że nie skorzystają z niego pacjenci spoza Trójmiasta.
- Najlepiej, by dziecko pozostało na czas leczenia w swoim środowisku - mówi dr Łucka. - Lekarz musi także pracować z rodziną. Dlatego oddziały dziecięce powinny powstawać bliżej miejsc zamieszkania pacjentów.

Oddziały i poradnie nie powstają nie tylko ze względu na brak pieniędzy, ale także z powodu... przepisów. NFZ kontraktuje placówki, które przyjmują pacjentów przez pięć dni w tygodniu przez cały dzień. Dla takiego Starogardu Gd. i okolic wystarczyłoby, gdyby lekarz przyjmował dwa razy w tygodniu po sześć godzin. I tak dyktat "wszystko albo nic" sprawia, że dzieci muszą jeździć na wizyty do Gdańska.

Sytuacja małych pacjentów psychiatrycznych zmienia się wraz z osiągnięciem przez nich dojrzałości. Wtedy nagle okazuje się, że i do psychiatry bliżej, i łatwiej dostać się na terapię. - Zamiast wcześniej leczyć, sami produkujemy niepotrzebne straty i kłopoty - stwierdza z goryczą dr Kołcz.
Leczenie chorych dorosłych więcej kosztuje. Bywa trudniejsze. A dzieciństwa małym pacjentom nikt nie zwróci.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki