Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Próbują dopalaczy, a ratunku szukają w szpitalach

Ewelina Oleksy
P. Krzyżanowski
"Masakrator", "armagedon", "hardcore", "konkret" - już same nazwy tzw. dopalaczy wskazują na to, że po ich zażyciu może przydarzyć się coś złego. Dowodów daleko szukać nie trzeba. Pomorskie Centrum Traumatologii w Gdańsku od kilku tygodni przeżywa prawdziwy najazd tych, którzy w czasie wakacji przeholowali z legalnymi, ale bardzo niebezpiecznymi używkami. Gorąco na dyżurach robi się tu zwłaszcza w weekendy.

- Lato sprzyja eksperymentom. Młodzi pacjenci, po zażyciu dopalaczy, trafiają do nas ostatnio coraz częściej - przyznaje dr Małgorzata Maj, dyrektor ds. medycznych PCT.

W ubiegłym tygodniu na szpitalnym łóżku wylądowała 20-latka. - Miała duszności, częstoskurcze, drżenia całego ciała. Odczuwała też silny niepokój. Problem polega na tym, że takie przypadki my możemy leczyć tylko objawowo - mówi dr Małgorzata Maj. - Może się jednak zdarzyć tak, że nie wiedząc, co jest substancją toksyczną w zażytym przez nastolatka środku, w ogóle nie będziemy mu mogli pomóc - zastrzega lekarka. - Ciągle nie wiemy, jakie tak naprawdę mogą być następstwa zażywania dopalaczy. Nie potrafimy powiedzieć, co u takiej osoby stanie się z mózgiem, układem krążenia czy nerkami - podkreśla. Na początku lipca z życiem ledwo uszedł 20-letni gdańszczanin, u którego po zażyciu dopalaczy nastąpił rozpad mięśni, zaburzenia pracy wątroby i nerek. W efekcie chłopak od początku uczy się posługiwać rękami i nogami.

Młodych, którzy sięgają po dopalacze, jest na Pomorzu coraz więcej, bo i punktów, w których można je kupić przybywa w zastraszającym tempie. Ulotki zachęcające do zakupów nastolatkowie rozdają zarówno na ulicach, jak i np. na sopockiej plaży. - Rok temu na Pomorzu działało pięć takich sklepów. Teraz jest ich już 22 - informuje Andrzej Bartyska, rzecznik Urzędku Kontroli Skarbowej w Gdańsku.
Wszystkie skarbówka wzięła na celownik w czerwcu, w dniu zakończenia roku szkolnego. Termin był nieprzypadkowy, bo na czas kontroli sklep zostaje zamknięty. - Nasi inspektorzy widzieli, jak do drzwi sklepów z dopalaczami dobijają się gimnazjaliści, którzy planowali w ten sposób uczcić początek wakacji - opowiada Bartyska. Kontrolerzy sprawdzili źródło pochodzenia towarów, kierunki dostaw oraz to, czy obroty z ich sprzedaży są rejestrowane na kasach fiskalnych. Nieprawidłowości nigdzie na Pomorzu nie stwierdzono.

- Ale za to mamy już dobre rozpoznanie branży, której rok temu zupełnie nie znaliśmy - podkreśla rzecznik. - Dla nas to normalny podmiot gospodarczy. Nie wolno nam go zlikwidować, możemy natomiast sprawdzać, czy działa zgodnie z prawem i tego nie odpuścimy - zapewnia.

Nie odpuszcza też Ministerstwo Zdrowia, które chce wprowadzić antydopalaczową rewolucję. Uzupełniono już wykaz substancji i roślin psychoaktywnych objętych kontrolą. Wśród 7 dopisanych pozycji znalazł się np. mefedron odpowiedzialny za serię zgonów w Wielkiej Brytanii. - Co z tego, że co jakiś czas aktualizuje się listę, skoro na rynku błyskawicznie pojawiają się odpowiedniki. To jak zabawa w ciuciubabkę - komentuje Miłosz Jurgielewicz, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku. - Dopalacze to problem luki prawnej, dlatego nikt nie wie, jak sobie z nim poradzić - twierdzi.

Ministerstwo ma już pomysł, jak to zmienić. Niebawem w życie może wejść zapis mówiący o tym, że gdy tylko na rynku dopalaczy pojawi się nowość, minister zdrowia może zawiesić ją w obrocie, a gdy produkt okaże się szkodliwy, zostanie wycofany z rynku i zakazany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki