- Z aktualnych danych wynika, że 1045 dzieci pójdzie do klasy pierwszej, a zerówkę powtarzać będzie 2413 osób - mówi Jerzy Jasiński, zastępca dyrektora Wydziału Edukacji w gdańskim magistracie. - To gorzej niż w zeszłym roku, gdy do pierwszych klas szło 1,5 tys. dzieci. Nie można mówić o żadnym sukcesie, bo prawie 2,5 tys. dzieci będzie realizować drugi raz tę samą podstawę programową, zajmując miejsca w przedszkolach 3- i 4-latkom.
Takie statystyki nie zadawalają władz Gdańska, tym bardziej, że wiosną prowadzono specjalną kampanię, w ramach której organizowano m.in. dni otwarte w szkołach podstawowych, a prezydent wysyłał listy do rodziców maluchów, w których promował te placówki.
Podobnie sytuacja wygląda w Gdyni. Tam, według wstępnych danych, do pierwszej klasy pójdzie niespełna 800 dzieci. 1200 zostanie w zerówkach.
- Ze względu na urlopy w szkołach, miasto nie dysponuje danymi na sierpień. Te z lipca mogą się jeszcze zmienić. Już teraz możemy jednak stwierdzić, że liczba 6-latków w pierwszej klasie, będzie mniejsza niż rok temu - mówi Krystyna Przyborowska, naczelnik gdyńskiego Wydziału Edukacji. - To wina ministerstwa. Najpierw podjęło decyzję, że 6-latki pójdą do szkół od września tego roku. Potem termin prolongowano. Przez to obowiązek posłania dzieci w wieku 6 lat do 1 klasy nie wydaje się już nieuchronny. Zniweczono w ten sposób wysiłki samorządów, które przygotowywały szkoły na przyjęcie maluchów.
Nieco inaczej decydowali natomiast rodzice małych sopocian - liczba 6-latków w pierwszych klasach jest na podobnym poziomie, co w ubiegłym roku. - 92 dzieci pójdzie do klasy pierwszej. To stanowi 43 proc. wszystkich - mówi Piotr Płocki, naczelnik sopockiego Wydziału Oświaty. - Jesteśmy zadowoleni z tego rezultatu. Najprawdopodobniej ponownie będzie to jeden z najwyższych wskaźników w województwie i w Polsce - zaznacza. Dodaje też, że miasto sukces zawdzięcza przystosowaniu klas do potrzeb najmłodszych. - Dzięki temu zwolniły się miejsca w przedszkolach. W tym roku wszystkie przedszkolaki mogły do nich pójść.
Liczba 6-latków w szkołach najprawdopodobniej wzrośnie także w Tczewie. Podobnie może być w Malborku. - Ostateczne dane będą dostępne 3 września. Na razie trudno to oszacować, ponieważ wciąż wielu rodziców się waha - mówi Joanna Leszczyńska, naczelnik Wydziału Oświaty w Malborku.
Program jest dobry, ale jego realizacja kuleje
Rozmowa z Urszulą Sajewicz-Radtke, psychologiem rozwojowym z SWPS w Sopocie
Wielu rodziców zdecydowało, że nie puści swoich 6-latków do klasy pierwszej. Czy takie decyzje są dla Pani zrozumiałe?
Gdy słucham historii rodziców, którzy przychodzą do nas do poradni, i obserwuję to, co się dzieje w szkołach, trochę się nie dziwię. Niestety bardzo często zdarza się, że klasy są mieszane i 6-latki muszą się uczyć z 7-latkami. Często sami nauczyciele mają poczucie, że 6-latki nie powinny być w pierwszej klasie. W związku z tym ich nastawienie do tych dzieci jest niewłaściwe, przez co źle się one czują. Poza tym dobry pomysł ministerstwa, by dzielić czas na naukę i zabawę, często w ogóle nie jest realizowany lub realizuje się go w sposób absurdalny.
To oznacza, że pomysł ministerstwa był po prostu zły?
Założenie ministerstwa jest bardzo dobre. Im szybciej dzieci trafią do systemu edukacji, tym szybciej wyrównamy szanse edukacyjne. Dziecko pozostawione w domu nawet z najukochańszą babcią czy najlepszą nianią, nie ma takich szans jak to w przedszkolu czy szkole. Na świecie do szkół trafiają już nawet 4-latki, co wcale nie oznacza, że od razu uczą się tam czytać i pisać. Podstawa programowa jest więc dobra, ale realizacja kuleje, co wynika też z braku odpowiednich środków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?