Papierowe lampiony z dołączoną pod nimi świeczką to latem nieodłączny atrybut wielu turystów nad Bałtykiem. Ci na balonach piszą sentencje, wyznania miłosne, pozdrowienia, życzenia... A potem puszczają w powietrze, by romantycznie szybowały w kierunku chmur.
Tymczasem baloniki nie zawsze lecą tam, gdzie wymarzą to sobie letnicy. Bywa, jak w tym roku w powiecie puckim, że wciąż palące się świeczki - to "napęd" lampionów - lądują na budynkach lub podsuszonych nieużytkach. I w ten sposób rozniecają ogień. We Władysławowie papierowy latacz opadł nocą na remontowany dach łącznika Domu Rybaka oraz sąsiedniej wieży.
- Pożar wybuchł, bo lampion wylądował na plastikowym poszyciu dachu - mówi kpt. Andrzej Żalikowski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pucku. - Na szczęście ogień udało się opanować na tyle szybko, że straty były raczej niewielkie.
Strażacy zwracają uwagę , że praktycznie żadna z osób odpalających lampiony nie zwraca uwagi na to, gdzie one wylądują lub gdzie zaniesie je wiatr.
- Nie ma przepisu, który zabroni je puszczać - podkreśla strażak. - Jedyne, co możemy zrobić, to liczyć na zdrowy rozsądek ludzi.
A z tym też nie jest najlepiej, bo większość kolorowych kul puszczana jest między domami. Gęsta zabudowa to większe niebezpieczeństwo.
Przypadki informowania strażaków o puszczaniu ogrzewanych balonów należą do rzadkości.
- Głównie otrzymujemy sygnały przed imprezą, na której mają być wypuszczane lampiony - mówi kpt. Żalikowski. - Dla nas to cenna wiadomość, bo wiemy, gdzie i w jakim czasie koncentrować swoją uwagę, by potem szybko interweniować.
Pożarnicy zalecają przede wszystkim ostrożność i stosowanie się do instrukcji dołączonej do balonów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?