- Trzech ukaranych przedsiębiorców sprowadzało pojazdy z rynku brytyjskiego. Czwarty interesował się wyłącznie samochodami marki Ford - informuje Radosław Rzepecki, wicedyrektor WIOŚ w Gdańsku.
Ukarane autozłomy prowadzone były przy legalnie prowadzonych firmach - hurtowniach części używanych. Na firmowych placach w gminie Żukowo, pod Kartuzami i Skarszewami inspektorzy znaleźli auta takich marek jak Ford (fiesty, focusy, mondeo czy galaxy), Renault, Seat, ale też BMW, Volkswagen, a nawet Audi czy Mercedes (C 220, E). Do tego na jednym z podwórzy znaleziono spalony wrak porsche.
- Nie rejestrowali ich, a po usunięciu płynów demontowali je. W ten sposób odzyskiwali części nadające się do ponownego użycia - tłumaczy Rzepecki.
I nie byłoby w tym nic złego, gdyby przedsiębiorcy... mieli na taką działalność zezwolenie. By je otrzymać, trzeba jednak spełnić rygorystyczne wymogi. W szczególności dotyczą one zabezpieczenia środowiska i ludzi przed chemikaliami (np. zawartymi w płynach samochodowych czy akumulatorach). Na szczęście w żadnym z kontrolowanych przez inspekcję środowiska warsztatów nie stwierdzono zanieczyszczenia środowiska.
Stacje demontażu wymagają jednak uzyskania specjalnego pozwolenia od marszałka województwa. Wreszcie prowadzenie legalnej stacji demontażu pojazdów to poważne koszty - choćby związane z utylizacją toksycznych pozostałości.
Choć przepisy są surowe i za nielegalne złomowanie przewidują nawet do 330 tys. zł kary, ukarani przedsiębiorcy muszą zapłacić po kilkadziesiąt tys. złotych. Najwyższa kara wyniosła 90 tys. zł, najniższa - 30 tys. zł.
Niemniej wszyscy przedsiębiorcy odwołali się od nałożonych kar. Jakkolwiek trzech z nich nie zaprzeczyło, iż prowadzili na swoich działkach nielegalny demontaż, to stwierdzili, że kary są "niewspółmiernie wysokie". Czwarty z właścicieli przekonywał natomiast, że pojazdy kupił w takim stanie, w jakim zastali je inspektorzy WIOŚ, i niczego z nich nie wymontowywał. Twierdził, że zamierza je odsprzedać dalej.
Wszyscy czterej żądali, by wymierzono im najniższą możliwą karę - 10 tys. zł. Odwołania są właśnie rozpatrywane.
Cały artykuł można przeczytać w piątkowym (25.10) wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" i wykupując e-wydanie na stronie prasa24.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?