Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Kardiologia działa dzięki kredytom

Dorota Abramowicz
G. Mehring
Dwie gdańskie placówki - Pomorskie Centrum Traumatologii i Szpital Studencki od trzech miesięcy dokładają pieniądze do działalności oddziałów kardiologicznych, które nie otrzymały kontraktów z NFZ. Na mocy porozumienia z funduszem, chorzy na serce są traktowani jak pacjenci internistyczni. I równie marnie opłacani.

- Nawet wtedy gdy kładziemy ich na wyjątkowo kosztownych łóżkach intensywnego nadzoru kardiologicznego - mówi dr Zbigniew Łajkowski, ordynator kardiologii w Pomorskim Centrum Traumatologii. Szpital ten tylko do końca lutego stracił 300 tys. zł na leczeniu chorych na serce.
- Jeśli sytuacja się nie zmieni, podejmiemy radykalne kroki - stwierdza z determinacją w głosie dr Małgorzata Bartoszewska -Dogan, dyrektor PCT.

Radykalne kroki to ograniczenie przyjęć na kardiologii. Już teraz NFZ zabronił wszczepiania pacjentom stymulatorów i kardiowerterów, które ratują życie chorych.

- Właśnie przywieziono pacjenta potrzebującego pilnie wszczepienia stymulatora - twierdzi dr Łajkowski. - Musimy go przetransportować do innego szpitala. Na szczęście znaleźliśmy wolne miejsce w sąsiednim szpitalu MSWiA, bywało już jednak, że wieźliśmy takich chorych do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego i na Zaspę.

Dr Jarosław Litwin, kierujący Szpitalem Studenckim, mówi, że jego oddział kardiologiczny od stycznia generuje długi. - Leży u nas obecnie 20 chorych, za których fundusz w ogóle nie płaci - tłumaczy dr Litwin. - Dla NFZ sytuacja jest wyjątkowo wygodna, bo to szpital kredytuje leczenie.
Problemy rozpoczęły się w ubiegłym roku, od nieprzyznania kontraktów dla dwóch placówek w Gdańsku i szpitala w Gdyni Redłowie. Przy dzieleniu pieniędzy na kardiologię NFZ przeniósł 15 mln zł z oddziałów niezabiegowych, by dać je na prywatne oddziały kardiologii zabiegowej w Starogardzie Gd. i Wejherowie. Choć nie wzrasta liczba zawałów, to lepiej opłacane przez NFZ ośrodki rosną w całej Polsce jak grzyby po deszczu. Finansowane są z tej samej puli co leczenie zachowawcze chorych na serce, więc wysysają pieniądze z funduszu.

Mimo protestów samorządów NFZ nie zmienił decyzji. Najpierw marszałek Mieczysław Struk, po spotkaniu z prezesem NFZ, poinformował media o obiecanych 5 mln zł na trójmiejskie szpitale, ale prezes Jacek Paszkiewicz później zaprzeczył, że taką propozycję w ogóle złożył.

Ostatecznie gdyńska kardiologia otrzymała w drugim podejściu kontrakt. - Właściwie dwie trzecie kontraktu - mówi dr Irena Erecińska-Siwy, dyrektor Szpitala Morskiego. - Liczba pacjentów się nie zmniejsza. Mamy problem, bo NFZ nie będzie w tym roku płacić za nadlimity.

Barbara Kawińska, dyrektor Pomorskiego Oddziału NFZ, mówi, że jest po dwóch ciężkich kontrolach z centrali funduszu i Ministerstwa Zdrowia, które nie stwierdziły uchybień w kontraktowaniu kardiologii. Odwiedziła też ostatnio minister Ewę Kopacz, która miała zaakceptować pomorskie rozwiązania, polegające na "internistycznym" płaceniu za chorych na serce. Dyrektor Kawińska twierdzi też, że NFZ regularnie kontroluje dwie prywatne pracownie, które dostały wielomilionowe kontrakty. Mimo krążących w środowisku lekarzy opinii, iż liczba zawałów na obsługiwanym przez nie terenie nie wzrosła, według NFZ, kontrakty są realizowane w pełni lub nawet przekraczane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki