Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Dwie "kardiologie" nie otrzymają pieniędzy

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz, Dorota Abramowicz
Dwa oddziały kardiologiczne w Gdańsku nie otrzymają pieniędzy na funkcjonowanie w 2011 roku. Oddziały w szpitalu studenckim i w Pomorskim Centrum Traumatologicznym rocznie przyjmowały ok. dwóch tysięcy pacjentów.

Pomorski Oddział NFZ nie dostanie żadnych dodatkowych pieniędzy na ratowanie kardiologii w Pomorskim Centrum Traumatologii i w Szpitalu Studenckim. A nawet gdyby - jakimś cudem - udało się je wygospodarować w budżecie funduszu na Pomorzu, nie można będzie ich w tym celu wykorzystać, bo byłoby to niezgodne z prawem. Tym samym dwóm gdańskim oddziałom kardiologicznym grozi likwidacja. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie właściciel obu szpitali, czyli samorząd województwa. Tymczasem zarówno dyrekcji obu szpitali, jak i lekarzom, pielęgniarkom oraz ich pacjentom z chorobami serca nadal trudno w to uwierzyć.

- Żadnych środków finansowych ekstra nie będzie - potwierdza Barbara Kawińska, p.o. dyrektor funduszu na Pomorzu. Wiadomość tę Barbara Kawińska przywiozła z centrali NFZ w Warszawie, gdzie wczoraj odbyło się spotkanie dyrektorów wszystkich oddziałów. A i tak finansowy zastrzyk nie uratowałby kardiologii, bo oddziały nie mogłyby dostać tych pieniędzy, ponieważ nie mają kontraktów z NFZ.

- To niezwykle przykra wiadomość. Takiego scenariusza nie braliśmy pod uwagę, wiedząc, że prezes NFZ Jacek Paszkiewicz obiecał na ten cel 5 mln zł - przyznaje Jarosław Litwin, dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii i Szpitala Studenckiego. Informacja ta przekazana podczas nadzwyczajnych obrad rady pomorskiego NFZ uspokoiła w znacznej mierze opinię publiczną.

- Póki nie mam tej informacji na piśmie, trudno mi w nią uwierzyć - zastrzega dyrektor Litwin. - Dopóki jej nie otrzymam, nie będę podejmować żadnych drastycznych kroków.

Dyrektor Litwin przyznaje jednak - oddziały kardiologii bez kontraktu nie mogą funkcjonować dłużej niż miesiąc. A działają na takiej zasadzie już od dwóch tygodni. Ewentualna decyzja o likwidacji oddziałów musi jednak zapaść pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego. Wypowiedzenia umów o pracę dla zatrudnionych na kardiologii osób i tak skutkować zaczną dopiero pod koniec kwietnia.

Szpitale będą więc z tego tytułu ponosić znaczne straty. - Nie ma się też co łudzić, Szpital Studencki bez kardiologii i chirurgii jednego dnia nie będzie miał szans się zbilansować - ocenia dyrektor Litwin. Znaczne finansowe straty poniesie też Pomorskie Centrum Traumatologii. Likwidacja kardiologii w PCT najbardziej dramatycznie odbije się na pacjentach. - Nie dalej jak wczoraj chirurdzy musieli pilnie operować chorego z wszczepionym stymulatorem serca - opowiada dr Zbigniew Łajkowski, ordynator oddziału kardiologii. - Nie mogli jednak przystąpić do zabiegu, dopóki kardiolodzy nie przeprogramują mu stymulatora. Jeżeli kardiologii zabraknie, szpital będzie miał ogromne problemy z osobami obciążonymi chorobami serca. A jest ich coraz więcej, bo operacje pacjentów po 70, 80 są dziś na porządku dziennym. Trudno też wyobrazić sobie sprawne działanie centrum traumatologii czy w ogóle szpitala wielospecjalistycznego bez kardiologii.

Przesądzona likwidacja dwóch oddziałów kardiologicznych wymaga opracowania nowej strategii zabezpieczenia medycznego mieszkańców Trójmiasta.
- Trzeba natychmiast zwołać spotkania z udziałem dyrektorów szpitali oraz szefów stacji pogotowia ratunkowego - twierdzi dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki. - Najważniejsze jest bezpieczeństwo pacjentów, którzy w sytuacji zagrożenia życia muszą znaleźć się w najbliższym szpitalu. Może to być nawet dostawka na korytarzu, ale chory będzie pod opieką wykwalifikowanego personelu.

Pośrednim skutkiem utraty 53 łóżek kardiologicznych w Gdańsku może być powrót tzw. blokad szpitali. Placówki, w których nie ma już miejsc dla chorych, zgłaszają codziennie rano ten fakt do lekarza koordynującego województwa. Ten zaś kieruje karetki tam, gdzie jest jeszcze miejsce na oddziale. W najgorszym razie karetki będą wozić chorych do szpitali poza Trójmiasto.

Z wicemarszałek Hanną Zych-Cisoń rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Te pięć milionów z centrali na ratowanie gdańskiej kardiologii to wirtualna obietnica?
Nie chcę tego komentować, bo nie wiem.

Ale dwa oddziały zostaną bez pieniędzy?
Jeszcze dziś spotkam się z dyrektor Barbarą Kawińską, która zaoferowała wszelką możliwą pomoc, ale oczywiście - w granicach prawa. A w tej sytuacji NFZ może jedynie myśleć o zwiększeniu finansowania oddziałów chorób wewnętrznych. Byłoby to jakieś rozwiązanie - przynajmniej dla pacjentów. Pytanie tylko - o ile mają szansę wzrosnąć kontrakty na internę?

Czy to znaczy, że oddziały kardiologii zamienią się w oddziały interny?
Nie wiem jeszcze, jak to będzie wyglądać. Czy będzie interna I i interna II? Nie potrafię też przewidzieć, czy specjaliści w zakresie kardiologii będą chcieli nadal tam pracować.

Przyjmuje Pani taki wyrok NFZ?
Jeżeli konkurs został przeprowadzony zgodnie z prawem, a wszystko na to wskazuje, to trzeba sobie powiedzieć prawdę - te oddziały go po prostu przegrały. Nie wiem tylko, dlaczego. Bardzo bym chciała, by fundusz odtajnił te informacje. Chcę współpracować z funduszem, a nie się na siebie obrażać. Będę też sprawdzać, czy oferty PCT i Szpitala Studenckiego zostały dobrze przygotowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki