Okazało się jednak, że są to pieniądze wyrzucone w błoto. Lekarze kardiolodzy alarmują bowiem - nowoczesny system teletransmisji EKG co prawda jest, ale nie działa! Pod dostatkiem mamy na Pomorzu pracowni kardiologii inwazyjnej, NFZ finansuje każdą taką procedurę, a chorzy nadal trafiają do centrów zawałowych zbyt późno! To nie ratowanie ludzkiego życia, a produkowanie inwalidów.
Dyrekcja pogotowia w Gdańsku tłumaczy - system nie działa sprawnie po części z powodu problemów technicznych, po części - ludzkich. Lekarze jeżdżący w pogotowiu sami potrafią rozpoznawać zawał.
Wszystko na temat kardiologii na Pomorzu
- Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna - twierdzi dr Wiesław Puchalski, ordynator Oddziału Intensywnej Terapii Kardiologicznej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Pogotowie nie konsultuje z nami badania EKG, za to wiezie chorego z zawałem serca zamiast do nas, do Pomorskiego Centrum Traumatologii, które nie ma pracowni kardiologii inwazyjnej. Tam, w szpitalnym oddziale ratunkowym robią mu EKG, następnie wzywają kolejną karetkę, która przewozi go do UCK lub Szpitala na Zaspie. Tymczasem bezcenny czas ucieka, chory ma coraz mniej szans wyjść z niego bez szwanku. Inny bulwersujący przykład - zawał serca dopada mieszkańca osiedla za obwodnicą. Pogotowie wiezie go do szpitala w Kartuzach, choć od Gdańska dzieli go rzut beretem.
Kartuscy lekarze też nie będą mu w stanie pomóc, bo również nie mają angiografu, więc kolejną karetką zawałowiec pojedzie do Kościerzyny. Tego rodzaju historie relacjonują lekarzom pacjenci. Każdemu pacjentowi, który przyjmowany jest na oddział kardiologii, doktor Puchalski zadaje pytania - czy pogotowie zrobiło mu EKG? Czy schodził po schodach, czy też zniesiono go do karetki? Do jakiego szpital najpierw trafił? Z tych relacji wyłania się ponury obraz. - Główną przyczyną nieskutecznej pomocy jest to, że chorzy zbyt długo czekają z wezwaniem pomocy, bo bólu, który odczuwają, nie łączą z zawałem - tłumaczy dr Puchalski. - Pozostałe przyczyny leżą już jednak po stronie służb ratowniczych.
Pomorze: Szpitale domagają się od NFZ zwrotu pieniędzy
Ich działanie usprawnić miało właśnie wyposażenie karetek w urządzenia do przesyłu zapisu EKG. W Gdańsku jednak system nie zadziałał, co w szpitalnym komputerze widać jak na dłoni. Jedyne maile z zapisem EKG z karetek z Gdańska, Pruszcza Gd. i Tczewa przesyłano do UCK w tzw. systemie treningowym, w trakcie gdy pomorski NFZ kontraktował ratownictwo medyczne.
- Za posiadanie urządzeń do teletransmisji EKG fundusz przyznawał pogotowiu dodatkowe punkty, a za tym szły większe pieniądze - wyjaśnia Mariusz Szymański, rzecznik prasowy NFZ na Pomorzu. Po zakończeniu kontraktowania zawałowy telefon, z którym dyżurny kardiolog w UCK nigdy się nie rozstaje, znów zamilkł.
- Próbowałam dociec, dlaczego tak się dzieje - przyznaje Mariola Kubiak, dyrektor Stacji Pogotowia w Gdańsku. - Przedstawiciele pięciu zespołów "S", w których dyżurują lekarze, uważają, że sami potrafią rozpoznać zawał serca i przesyłanie EKG tylko niepotrzebnie zabiera im czas. - Tymczasem ratownicy pracujący w siedmiu zespołach podstawowych twierdzą, że mają z tym systemem problemy techniczne.
Gdańsk: Awarie tomografu paraliżują pracę szpitala
Ostatnio o korzystanie z teletransmisji EKG zaapelował do pogotowia wojewoda Roman Zaborowski.
Według pomorskiego NFZ urządzenia do przesyłu EKG mają na Pomorzu wszystkie karetki z wyjątkiem Helu, Wejherowa i Słupska. W większej części regionu system działa sprawnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?