Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Brak miejsc na oddziałach kardiologii

Dorota Abramowicz
K. Trojak
Chorzy na serce pacjenci z Pomorza na własnej skórze przetestują skutki kontraktowania kardiologii przez NFZ. Po przeniesieniu 15 mln zł do prywatnych ośrodków kardiologii inwazyjnej w Starogardzie Gd. i Wejherowie, kontrakty straciły Pomorskie Centrum Traumatologii i Szpital Studencki w Gdańsku, a mniejsze pieniądze dostały placówki w Gdyni Redłowie i na gdańskiej Zaspie. Po czterech miesiącach przyjmowania "na kredyt" chorych szpitale marszałkowskie podjęły radykalne decyzje.

Jako pierwszy za zmiany zabrał się szpital w gdyńskim Redłowie, który stracił ponad 30 proc. ubiegłorocznego kontraktu z NFZ. Jeszcze przed świętami zapadła decyzja o likwidacji 15 z 38 łóżek kardiologicznych oraz o zwolnieniu dwóch lekarzy i czterech pielęgniarek.

- Przyjmując pacjentów na ubiegłorocznym poziomie, straciliśmy już 650 tys. złotych - tłumaczy dyr. Irena Erecińska-Siwy. - Na koniec roku straty mogłyby sięgnąć 2 mln złotych. Do tej pory przyjmowaliśmy ok. 200 chorych miesięcznie, teraz ich liczba spadnie do 100-110.

Pomorska kardiologia działa dzięki kredytom

Co z pozostałymi? - NFZ uważa, że w województwie jest pełne zabezpieczenie w dziedzinie kardiologii - rozkłada ręce dr Erecińska-Siwy. - Przyjmować będziemy ostre przypadki w stanie zagrożenia życia, ale na pewno wydłużą się kolejki np. do umiarowiania rytmu serca.

- W najgorszej sytuacji będą pacjenci - mówi ordynator kardiologii dr Michał Szpajer. - Odróżnienie stanu ostrego od podostrego w kardiologii często jest niemożliwe. Trudno wyobrazić sobie, jaka odpowiedzialność spada na lekarza dyżurnego, dokonującego selekcji.

Dawny oddział kardiologiczny w Pomorskim Centrum Traumatologii jest już praktycznie oddziałem interny. W środę Małgorzata Bartoszewska-Dogan, dyrektor PCT, poinformowała, że z powodu braku zapłaty ze strony funduszu szpital nie będzie przyjmował pacjentów po koronarografii.
- I tak karetki nie wożą już do nas chorych z zawałami - tłumaczy dyrektor Bartoszewska-Dogan. - Leczymy, tak jak interna, chorych z obrzękiem płuc lub zaburzeniami krążenia. Dotychczas przyjmowaliśmy co miesiąc 30-60 pacjentów po zabiegach inwazyjnych, wykonanych w innych szpitalach, ale stracimy na tym ok. 150 tys. zł miesięcznie.

Sytuacja robi się groźna, bo chorzy odesłani z dwóch szpitali muszą gdzieś w końcu znaleźć pomoc. Tymczasem nigdzie nie ma wolnych miejsc. UCK, skąd wysyłano pacjentów m.in. do PCT, dosłownie pęka w szwach.

- My też przekraczamy limity - słyszę od dyr. Krystyny Grzeni ze szpitala na Zaspie. - Straciliśmy 15 proc. kontraktu, trzeba się zastanowić, czy szpital przyłączy się do placówek ograniczających przyjęcia chorych.

Barbara Kawińska, dyrektor NFZ, nie rozumie szumu wokół ograniczenia przyjęć. - Gdynia pospieszyła się z likwidacją łóżek - mówi. - Takie decyzje można podejmować w październiku, a nie w maju. A co do chorych po koronarografii, to prywatne Pomorskie Centra Kardiologiczne wypisują takich pacjentów już na drugą dobę.

Wszystko o sprawie kardiologii na Pomorzu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki