Pomorze: Bój o kardiologię toczy się nadal

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Związkowcy grożą, że na kolejną sesję przywiozą radnym czarną trumnę
Związkowcy grożą, że na kolejną sesję przywiozą radnym czarną trumnę Grzegorz Mehring
Czy przy podejmowaniu decyzji o dzierżawie pomieszczeń wejherowskiego szpitala kardiologicznej spółce doszło do złamania ustawy o zakazie konkurencji? Czy w umowie z prywatną firmą Pomorskie Centra Kardiologiczne są jakieś błędy prawne, co może stanowić podstawę do jej zerwania? Czy kontrakt odebrany szpitalowi w Wejherowie może uratować dwa gdańskie oddziały kardiologiczne?

Te i podobne pytania usiłowali zadać podczas poniedziałkowych obrad Sejmiku przedstawiciele Forum Związków Zawodowych. Radni nie chcieli jednak zmienić porządku obrad. Czy i kiedy związkowcy uzyskają na nie odpowiedzi - nie ustalono. FZZ zagroziło jednak, że na kolejna sesję przywiezie radnym czarną trumnę.

Kuluarowa dyskusja o ewentualnym zerwaniu umowy ze spółką Pomorskie Centra Kardiologiczne trwa od ubiegłego tygodnia. Wtedy to radny Leszek Bona (PO), poparty przez Mariusza Falskiego (radny SLD) i Przemysława Marchlewicza z PiS, zażądał prześwietlenia umowy dzierżawy zawartej między dyrekcją szpitala w Wejherowie a spółką PCK.

- Tę umowę trzeba dokładnie przejrzeć, bo ta konkurencja nie jest uczciwa - mówi Leszek Bona, jednocześnie dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach. - Przeciw publicznym placówkom startują niepubliczne, wykorzystując ich majątek. Dzierżawiąc część szpitala, gwarantują sobie dostęp do całej jego infrastruktury, jak choćby do OIOM. Gdyby go nie wykazali, nie mieliby szans na kontrakt z NFZ. Zdaniem Bony, z punktu widzenia dyrekcji placówki w Wejherowie zgoda na dzierżawę była racjonalna, bo wzbogaciła ofertę szpitala. Z punktu widzenia całego województwa była jednak błędna, bo pozbawiła kontraktów na kardiologię dwa inne szpitale. Trzeci, redłowski, dostał środki finansowe tylko na pół roku.

- Jeżeli się okaże, że umowę w Wejherowie można wypowiedzieć, to biuro prawne marszałka Struka powinno wziąć na szale wszystkie za i przeciw, by radni mogli podjąć stosowną decyzję - uważa Bona.

- Nie wątpię, że wszelkie zapisy tej umowy są prawidłowe - ripostuje Andrzej Bartnicki, szef Komisji Zdrowia. - Warto jednak szczegółowo ją przeanalizować, by w przyszłości uniknąć takich wpadek jak ta z kardiologią. Tym bardziej że prywatnych podmiotów - laboratoriów, firm radiologicznych - w publicznych szpitalach jest coraz więcej.

Najdalej idący postulat przedstawił podczas sesji Sejmiku radny Leszek Czarnobaj. - Przysłuchując się tym dyskusjom, doszedłem do wniosku, że trzeba wypowiedzieć umowy wszystkim prywatnym podmiotom, które funkcjonują w szpitalach podległych Urzędowi Marszałkowskiemu. Prowadzą one m.in. stacje dializ, pracownie tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego, zajmują się żywieniem chorych czy sprzątaniem szpitali. Te obowiązki z powrotem powinny przejąć szpitale marszałkowskie, a tym samym samorząd - grzmiał radny Czarnobaj.

Pytanie tylko - skąd na to wszystko miałby wziąć pieniądze? W tej rozgrywce, która się toczy między radnymi, dyrektorami szpitali i zarządem, nie widać jednak interesu pacjenta.

Tymczasem kardiolodzy inwazyjni w szpitalu w Wejherowie uratowali już życie 315 mieszkańcom tego rejonu. - Oczekiwanie na ratunek udało się skrócić o godzinę - tłumaczy dr Dariusz Ciećwierz. W przypadku zawału serca to cała wieczność!

Natomiast pomysłów radnych lekarze z Wejherowa nie chcą komentować.

Rozmowa z dr. Andrzejem Sokołowskim i Mieczysławem Strukiem, marszałkiem województwa, we wtorkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Krytyk
Czy dr Sokołowski jak szef transatlantyckiej linii lotniczej zgodziłby się zatrudnić pilota, który po godzinnej przerwie od zakończenia lotu przez Atlantyk do USA, aby zarobić więcej, chce już pilotować lot powrotny do Europy? Taki szef po upewnieniu się, że się nie przesłyszał natychmiast zakończy rozmowę z bezrozumnym i nieodpowiedzialnym pilotem.
Lekarz, a w szczególności chirurg, to pilot, który pacjenta stara się do zdrowia "dowieżć".
Dr Sokołowskiemu nie przeszkadza, że słynny pełnoetatowy profesor GUMed "spawa bramy" na raz aż pięciu sąsiadom! Ponadto robi to z wyjątkową starannością, bo robi to prywatnie a swoim macierzystym
miejscu zatrudnienia nie ma już siły aby zadbać choćby o starannie opracowanie wniosku o kontrakt z NFZ.
Osobiście nie mam nic przeciwko prywatnym jednostkom organizacyjnym służby zdrowia dopóty, dopóki
nie pasożytują one na materialnych i kadrowych zasobach publicznej służby zdrowia, co niestety jest zjawiskiem nagminnym.
Jeśli zaś chodzi o tzw. samorządowców z niejakim Czarnobajem na czele, to ich postępowanie przeszłe,
brak koniecznych inwestycji w kardiologię w szpitalach Wejherowskim i Starogardzkim, i obecne, jest po prostu karygodne. Ale to jest wynikiem "religii" wyznawanej przez rządzącą większość, którą ma większą
zdolność do bałamucenia ludzi niż do racjonalnego zarządzania.
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie