Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Bałagan z receptami. Większość z czerwonymi pieczątkami

Anna Mizera-Nowicka
Apteki zostały zalane receptami z pieczątką ("Refundacja leku do decyzji NFZ"
Apteki zostały zalane receptami z pieczątką ("Refundacja leku do decyzji NFZ" Grzegorz Mehring
W pomorskich aptekach dochodziło w poniedziałek do dantejskich scen. Lekarze w ramach protestu wystawiali recepty z tzw. czerwonymi pieczątkami ("Refundacja leku do decyzji NFZ"). Aptekarze nie wiedzieli, co z nimi robić, a pacjenci nerwowo biegali od apteki do apteki.

- Lekarz wypisał mi receptę z czerwoną pieczątką. Poszłam do apteki z potwierdzeniem ubezpieczenia, ale i tak musiałam zapłacić więcej. W zeszłym roku ten lek kosztował 7 zł, a dziś już 12 zł. Dostałam refundację, ale niepełną - żaliła się Halina Kowalska z Sopotu.

Bywały apteki, w których nie honorowano recept z czerwoną pieczątką i pacjenci dopłaty refundacyjnej nie dostawali w ogóle. Ale w większości placówek to aptekarze sprawdzali refundację na listach przygotowanych przez NFZ i udzielali odpowiedniej zniżki. Choć w związku z protestem lekarzy farmaceuci mieli znacznie więcej pracy, starali się zrozumieć kolegów z medycznej branży.

CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT: Jest już uzupełniony wykaz lekarstw [NOWA LISTA LEKÓW REFUNDOWANYCH]

- Zamieszanie w aptekach wywołuje nie protest lekarzy, ale mnóstwo luk, jakie są w nowym rozporządzeniu - tłumaczy prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Gdańsku Paweł Chrzan. - Rozumiem protest lekarzy, ale proszę też zrozumieć aptekarzy, którzy opieczątkowanych recept nie realizują - dodaje.

Tymczasem, jak tłumaczy dyrektor Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia w Gdańsku Barbara Kawińska, aptekarze opieczątkowane recepty realizować mogą. Jeśli jednak pacjent ma wypisany lek, który będzie miał określone różne poziomy refundacji, to zapłaci on najwyższą stawkę i... przepłaci.

Przyczyną zamieszania jest wejście w życie nowej ustawy refundacyjnej oraz przepisów wykonawczych z nią związanych. Na to nakłada się protest lekarzy, którzy na nowe przepisy się nie zgadzają i pacjentów wysyłają do aptek z receptami oznaczonymi tzw. czerwoną pieczątką.

ZOBACZ KONIECZNIE:

- Niby rozumiem moją lekarkę. Ale kto zrozumie mnie? - pyta pani Justyna z Gdańska. - Dostałam od niej receptę z naklejką "refundacja do decyzji NFZ" i w aptece przy przychodni kazali mi płacić za leki 100 procent ceny. Poszłam do drugiej apteki, a tam nie wiedzieli, jak to potraktować, i odesłali mnie dalej. Dopiero w trzecim punkcie udało mi się zrealizować tę receptę.

W aptekach pojawiali się w poniedziałek nie tylko pacjenci, którzy chcieli realizować konkretne recepty. Wielu Pomorzan przychodziło po informacje - czy drogi lek, który stosują od lat, objęty jest refundacją.

- Cierpię z powodu chronicznej bezsenności i od sześciu lat biorę pewien lek. Bezsenność nie jest chorobą, ale wynikiem innego schorzenia, dlatego chciałem się dowiedzieć, czy otrzymam refundację do tego strasznie drogiego leku, jeśli mój lekarz wystawia "czerwone pieczątki". Niestety, aptekarka nie udzieliła mi jasnej odpowiedzi - żali się inny mieszkaniec Gdańska.

"Czerwone pieczątki" lekarze zaczęli stawiać na receptach od 1 stycznia, kiedy weszły w życie nowe przepisy. Zgodnie z nimi, obowiązuje nowy wzór recept. Lekarz, poza podstawowymi danymi pacjenta, musi na niej zaznaczyć również poziom odpłatności za lek: 100 proc., 50 proc. lub 30 proc., a przede wszystkim ustalić, czy pacjent jest ubezpieczony i przysługuje mu refundacja.

CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT: Pomorze: Protest lekarzy przeciw ustawie refundacyjnej

Lekarze buntują się przeciw temu, bo za każdy błąd, jaki się pojawi na recepcie, mają odpowiadać finansowo. Jeśli wypisane przez nich recepty okażą się "nieuzasadnione względami medycznymi" albo jeśli wpiszą na nich niewłaściwy poziom refundacji leku, z własnej kieszeni będą musieli pokryć wysokość nieuzasadnionej, zdaniem ministerstwa, przyznanej pacjentowi zniżki.

Stąd pieczątkowy protest, w ramach którego zarówno większość lekarzy na Pomorzu, jak i w całej Polsce, w rubryce przeznaczonej na wpisanie wysokości odpłatności stawia pieczątkę z informacją "refundacja do decyzji NFZ".
- My nie jesteśmy od tego, żeby sprawdzać, czy pacjent jest ubezpieczony, czy nie. Szczególnie że nie ma dokumentu, który pozwoliłby nam sprawdzić z całą pewnością, czy pacjent takie ubezpieczenie ma, czy nie. Zgoda na te przepisy byłaby dla lekarzy samobójstwem - argumentuje dr Andrzej Sokołowski, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy na Pomorzu. - O naszej słuszności niech świadczy fakt, że do protestu przyłączyło się całe środowisko lekarskie - zaznacza.

Solidarność lekarzy pod tym względem podkreśla również Jan Tumasz, prezes zarządu NZOZ Przychodni "Aksamitnej" w Gdańsku, skąd w poniedziałek każdy pacjent wychodził z receptą, na której zamiast pieczątki widniała naklejka z treścią "refundacja leku do decyzji NFZ".

- Od 2000 roku, gdy tu pracuję, nie pamiętam takiej integracji i determinacji środowiska lekarskiego - mówi Jan Tumasz. - To nie powinno dziwić, bo niezależnie czy lekarz deklaruje udział w proteście, czy nie, tak naprawdę nie ma narzędzi, by wypisać receptę zgodnie z pomysłami Ministerstwa Zdrowia. Jedyne źródło informacji na ten temat, czyli strona MZ, od czwartku nie działa. Lekarze czerpią wiedzę z informacji prasowych, a to za mało.

ZOBACZ LISTĘ POMORSKICH APTEK REALIZUJĄCYCH RECEPTY REFUNDOWANE

Lekarze podkreślają również, że sprawdzenie wysokości odpłatności za lek jest zadaniem karkołomnym. - Nowy spis leków refundowanych to 186 stron z prawie 3 tysiącami pozycji - przekonuje Jan Tumasz. - Są ułożone alfabetycznie, ale według występującej w nich substancji czynnej, a nie nazwy handlowej, a to nią przede wszystkim posługują się lekarze - przekonuje.

Zdaniem lekarzy, konieczność wyszukania leku na liście bardzo wydłuża ich pracę. Doktor Aneta Kostrzewa z malborskiej przychodni Almed jeszcze wczoraj do południa wystawiała recepty, umieszczając na nich dokładną informację o refundacji za leki, ale po kilku godzinach zapowiedziała, że dłużej tego robić nie będzie.

- Przyjęcie trzech pacjentów razem ze sprawdzeniem wysokości refundacji zajęło mi godzinę. To za dużo czasu, dlatego zaczynam przystawiać pieczątki z adnotacją, że refundacja jest do decyzji NFZ - powiedziała nam wczoraj ok. godz. 12. - Uważam, że sprawdzanie odpłatności za leki jest zadaniem farmaceuty, lekarza to nie powinno interesować.

Nowa lista leków refundowanych na 2012 rok (PYTANIA I ODPOWIEDZI)

Podobnego zdania są inni lekarze. - Szukanie na tej liście leków i ich odpłatności zajmuje trochę czasu - przyznaje lek. med. Joanna Hilbrycht, pediatra z NZOZ Centrum Medyczne Kaszuby w Kartuzach. - Musimy się z tym całym systemem zapoznać. Kiedyś znałam cenę leku, nie interesowała mnie stawka refundacji - czy 30, czy 50 procent. Teraz powinnam je wpisywać na receptę, ale jeśli nie wpiszę, to panie w aptece to uzupełnią - dodaje.

Problem jednak w tym, że farmaceuci też często nie wiedzą, jaki poziom odpłatności przysługuje danemu pacjentowi. Część z nich, gdy widzi receptę z "czerwoną pieczątką", sama decyduje o poziomie odpłatności za lek. Inni sprzedają go bez żadnej zniżki lub odsyłają pacjentów z powrotem do lekarza lub do NFZ.
- Ostateczną listę i stawki cen leków refundowanych minister podpisał 30 grudnia o godzinie 23. Istniała duża obawa, że apteki nie zdążą z przygotowaniem i że 2 stycznia będą po prostu zamknięte. Ale jakoś, kosztem sylwestra, się wyrobiliśmy - mówi jeden z farmaceutów z apteki Centrum Zdrowia w Człuchowie. - Generalnie jest jednak ogromny bałagan. Nowe przepisy są nieprecyzyjne. Lekarze nie wiedzą, jak wypisywać recepty, my nie wiemy, jak niektóre leki sprzedawać. Pacjenci są przestraszeni i zdenerwowani. Stoją w kolejce i wyzywają zarówno nas, jak i ministra. Na bieżąco szukamy potrzebnych informacji w internecie. A tam też niespodzianka, bo strona Ministerstwa Zdrowia od kilku dni jest niedostępna - dodaje.

Na duże zamieszanie narzekają również farmaceuci z apteki przy ul. Wały Jagiellońskie w Gdańsku. - Stajemy na głowie, by pomóc pacjentom, ale momentami po prostu nie wiemy, za jaką kwotę powinniśmy sprzedać leki. W najgorszym wypadku prosimy o zapłatę 100 procent ceny. Cały czas dzwonimy do innych aptek i do NFZ, by się o coś dopytać - zdradza jedna z aptekarek.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Jak przyznaje dyrektor Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Barbara Kawińska, telefony od pacjentów wczoraj się urywały.

- W niedzielę jeździłam po aptekach i wiem, że rzeczywiście łatwo nie jest. Ale w zdecydowanej większości wypadków, jeśli na receptach jest tak zwana czerwona pieczątka, farmaceuci sami decydują o płatności. Oczywiście trwa to dłużej, ale muszą się jeszcze z tym zapoznać - mówi Barbara Kawińska.

- Nie jest źle. Na około 2 miliony Pomorzan dziś się do nas zwróciło zaledwie 48 pacjentów, których w aptekach odesłano do NFZ. Najwięcej niepokojących sygnałów płynęło z Sopotu. Podkreślić jednak trzeba, że urzędnicy NFZ nie są od tego, by decydować o refundacji. Nawołujemy do tego farmaceutów, ale to również nie ich obowiązek. To lekarz powinien ocenić stopień refundacji. Po to zdobywa dyplom, żeby wypisać leki, jakie ma zażyć pacjent. Gdybym pracowała jako lekarz, do protestu bym się nie przyłączyła - zaznacza.

Lekarze są jednak innego zdania. - My możemy się tak zachowywać do końca świata, jeśli warunki będą nieracjonalne - zapowiada Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Dodajmy, że Okręgowa Rada Lekarska w Gdańsku jako jedna z sześciu w Polsce - łącznie jest ich 24 - zalecała lekarzom zamieszczanie na recepcie pieczątki.

Recepty z pieczątką "refundacja do decyzji NFZ" powinny być realizowane z przysługującą pacjentom zniżką

Rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska poinformowała w poniedziałek, że pacjenci, którym farmaceuta nie chce uznać recepty bez określonego przez lekarza poziomu refundacji, mogą szukać innej apteki, w której będą "bardziej ludzcy" farmaceuci.

Z kolei jak podaje PAP, Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia, że gdy na recepcie znajdzie się "czerwona pieczątka", apteka ją zrealizuje. Jeśli jest to lek, który ma tylko jeden stopień odpłatności, aptekarze mają nanieść zmiany, wpisując odpłatność wynikającą z listy refundacyjnej (aptekarz powinien zamieścić na rewersie recepty odpowiednią adnotację oraz swój podpis). Jeśli zaś lek występuje na liście refundacyjnej w kilku poziomach odpłatności, zostanie wydany pacjentowi za najwyższą odpłatnością.

Jak teraz kupować leki? Czytaj w poradniku we wtorkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" na str. 12

Czytaj także:
Tysiące chorych będzie musiało zmienić leki
Naczelna Rada Aptekarska: Część aptek nie zamierza podpisać umów z NFZ na 2012 rok
Pomorze: Kolejki w aptekach. Pacjenci kupują leki na zapas
Nowa lista leków refundowanych na 2012 rok (PYTANIA I ODPOWIEDZI)

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki