18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorzanie wyruszają do Norwegii. Hardangervidda - zimowe piekło i... raj dla reniferów

Anna Mizera-Nowicka
archiwum prywatne Rafałą Króla
Po Spitsbergenie, Kamczatce, Grenlandii czy Haiti przyszedł czas na... Norwegię. Mimo to, jak zapowiadają wybierający się tam Pomorzanie, nie będzie łatwo. Huraganowe wiatry i temperaturę odczuwalną sięgającą -50 stopni C muszą przetrwać w namiotach. O śmiałkach pisze Anna Mizera-Nowicka

Gdyński podróżnik Rafał Król, ubiegłoroczny zdobywca najdalej na północ wysuniętego przylądka Spitsbergenu, tym razem wyrusza w zimową, europejską ekspedycję. Wylatuje dziś rano na największy górski płaskowyż w Europie - Hardangervidda.

Razem z Damianem Laskowskim, 23-letnim absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, chcą w ekstremalnych warunkach na nartach przejść trasę, która upamiętni i przypomni sylwetkę Jakuba Bujaka, przedwojennego wybitnego himalaisty. Tegoroczna ekspedycja Pomorzan ma być pierwszą zimową wyprawą na tej trasie z nocowaniem jedynie w namiocie.

- Naszym celem jest przemierzenie całego skandynawskiego płaskowyżu Hardangervidda po przekątnej, z południowego zachodu na północny wschód na początku lutego, czyli w warunkach najsurowszej skandynawskiej zimy - tłumaczy Rafał Król. - Ponadto zamierzamy zdobyć najwyższy szczyt Hardangervidda - Harteigen, mierzący 1690 metrów n.p.m. Góra wygląda jak kapelusz - melonik, ma bardzo strome, pionowe ściany wysokości 300 metrów. Planujemy więc również pewną działalność alpinistyczną - dodaje.

Ale, jak wyliczają podróżnicy, powodów, dla których zdecydowali się akurat na to miejsce, jest więcej. Przede wszystkim chcą zachęcić polskich globtroterów, łazików, podróżników, by wybrali się do krain polarnych, nawet jeśli nie mają portfela wypchanego pieniędzmi.

- Ten płaskowyż jest jakieś 300 kilometrów od Oslo, więc jest naprawdę łatwo dostępny. Można się tam dostać za niewielkie pieniądze, bardzo szybko, a poczuć i sprawdzić na własnej skórze, czym jest Arktyka - tłumaczą pomorscy podróżnicy.

Bo choć miejsce nie wydaje się odległe, warunki, jakie panują tam w lutym, nie przystają do tych, które kojarzą się z Europą Zachodnią. Huraganowe wiatry osiągają nawet 100 kilometrów na godzinę.

- Sprawdzaliśmy ostatnio temperatury. Zapowiada się -28 stopni Celsjusza. Wydaje się nie tak dużo, ale przy takim wietrze odczuwalne będzie -50 czy -60 stopni. Powietrze jest też znacznie bardziej wilgotne niż w innych miejscach, więc chłód jest bardziej dotkliwy - wyjaśnia podróżnik z Gdyni. - Wielcy odkrywcy polarni Roald Amundsen i Fridtjof Nansen, a w naszych czasach Borge Ousland , Rune Gjeldnes i nasz krajan Marek Kamiński wykorzystywali płaskowyż w trakcie przygotowań do swoich ekspedycji polarnych - dodaje.

Jednak główny cel, jaki przyświeca podróżnikom, to upamiętnienie polskiego pioniera. Bo tak mówią o raczej zapominanym dziś Jakubie Bujaku.

- W moim odczuciu lepiej budować naszą tożsamość narodową i patriotyzm, przypominając wybitnych Polaków, niż np. chodząc na mecze piłkarskie - mówi Rafał Król. - W kwietniu 1932 lub 1933 roku już wiosną, ale jeszcze po śniegu, przeszedł trasę solo z Oddy do Rjukan Jakub Bujak. Sań polarnych jeszcze wtedy nie wynaleziono, więc niósł plecak ważący prawie 50 kilogramów, i poruszał się na ówczesnych nartach. Był świeżo po studiach, należał wtedy do absolutnej czołówki polskiego taternictwa.

Podróżnicy wspominają jeszcze dwie inne polskie wyprawy, które wybrały się w tamte rejony zimą. Podkreślają jednak, że wszystkie korzystały z chat i lokalnej infrastruktury. Oni spać i żyć będą tylko dzięki takim ułatwieniom, na jakie pozwoli siła ich mięśni pleców i nóg. Poza plecakami będą też ciągnąć na zmianę jedne sanie.

Podróżnicy przypominają, że mają jeszcze jeden ważny powód, by polecieć do Norwegii. - Zamierzamy również zgromadzić dużo informacji krajoznawczej i fotograficznej w szczególności arktycznej fauny, tak aby przybliżyć Polakom ten najbliższy nam i najłatwiej dostępny kawałek Arktyki - zapowiadają.

Sami również nie mogą się doczekać spotkania z ... reniferami. Hardangervidda jest bowiem największym siedliskiem tych zwierząt w Europie. - To reniferowy raj. Można je tam liczyć w dziesiątkach tysięcy - mówią z entuzjazmem. - Mamy też szansę zobaczyć sowę polarną oraz lisa polarnego. Byłem już na Spitsbergenie czy Kamczatce, a nie wiem, jak wygląda Hardangervidda. Strasznie więc jestem ciekaw - dodaje gdyński podróżnik.

Wyprawa ma potrwać do 21 lutego. Cała ekspedycja ma się odbyć w "starym stylu", na nartach biegowych, z plecakami. Długość trasy to ponad 200 kilometrów.

Napisz do autora: [email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki