Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorskie wyróżniki w mundialowej historii. Nie wszystkim znanym piłkarzom było dane zabłysnąć na mistrzostwach świata

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Przemysław Frankowski znalazł się w reprezentacji Polski na mistrzostwa świata 2022 jako jedynak rodem z Pomorza
Przemysław Frankowski znalazł się w reprezentacji Polski na mistrzostwa świata 2022 jako jedynak rodem z Pomorza Szymon Starnawski
Kilku zawodników z Pomorza miało swój wkład w sukcesy piłkarskiej reprezentacji Polski na wielkich turniejach. Niestety, ta grupa nie jest tak liczna, jakbyśmy tego chcieli. Mistrzostwa świata w Katarze będą szansą dla kolejnego - gdańszczanina Przemysława Frankowskiego.

Piłkarze z Pomorza na mistrzostwach świata

Można zazdrościć kibicom z centralnej i południowej części kraju. To tam najczęściej można spotkać piłkarzy, którzy przed laty stanowili o sile reprezentacji Polski, skutecznie walczącej na wielkich turniejach. Można żartować, że z Pomorzem związany jest urodzony w Malborku Grzegorz Lato. Król strzelców mundialu 1974 był wówczas na północy kraju... przejazdem. A właściwie przejazdem była jego mama. I tylko dlatego w rubryce „urodzony” ma wpisaną nazwę byłej stolicy Zakonu Krzyżackiego. Imponujący prędkością napastnik wychował się w Mielcu, gdzie z powodzeniem grał w tamtejszej Stali.

Starogard Gdański jest dumny z Kazimierza Deyny, wieloletniego kapitana naszej kadry narodowej. Znakomity pomocnik reprezentacji Polski rozwinął się jednak piłkarsko w Legii Warszawa. Pierwsze kroki w Polonii Gdańsk stawiał Andrzej Szarmach, a przez Stoczniowca i Arkę Gdynia trafił do Górnika Zabrze, skąd wypłynął na międzynarodowe wody. Zmarły w ubiegłym roku Janusz Kupcewicz ukształtował się w Arce Gdynia, z której w 1982 roku przeszedł do Lecha Poznań. Brązowy medalista mundialu z Hiszpanii jako jedyny tak mocno zakorzeniony był sportowo w regionie.

- Kazimierz Deyna i Janusz Kupcewicz to z Pomorza wiodące postacie, które brały udział w mistrzostwach świata. Andrzej Szarmach to zawodnik z gdańskiego Stoczniowca, w którym ja też zaczynałem grać w piłkę. Parę tych osób było, ale mi nie było dane wystąpić ani na mistrzostwach świata, ani Europy. Nie to, że czuję żal, ale po prostu szkoda - mówi nam Radosław Michalski, szef Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, który z Legią Warszawa i Widzewem Łódź grał w Lidze Mistrzów, a w reprezentacji wystąpił 28 razy.

Bo zaszczyt gry na najważniejszej piłkarskiej imprezie globu mają nieliczni. Ogłoszenie kadry to często powód do wielkich dysput, emocjonalnych wybuchów furii i euforii. Zresztą przed chwilą to przerabialiśmy. Czy siła obecnej reprezentacji Polski przechyla się na północ? Nie. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia nie są w stanie zaoferować kadrze narodowej wysokiej klasy zawodników. W 2022 roku do Kataru pojedzie tylko jeden rodowity gdańszczanin. To skrzydłowy Przemysław Frankowski. Z tym, że Gdańsk opuścił w 2014 roku, a teraz gra we francuskim RC Lens. Więcej w tym trudnym fachu nauczył się w Jagiellonii Białystok i Chicago Fire.

Ostatnia bramka na mundialu z gry należy do Pawła Kryszałowicza

To tak, jak swojego czasu Paweł Kryszałowicz. Strzelec ostatniej bramki z gry na mundialu (sic!) piłkarską karierę rozpoczynał w Gryfie Słupsk, ale formę dającą wyjazd na mistrzostwa świata dały mu występy w Amice Wronki oraz Eintrachcie Frankfurt.

- Na Pomorzu grałem tylko w Gryfie. Całą swoją piłkarską przygodę miałem w Wielkopolsce. Pod tym względem jestem przyszywanym reprezentantem z Pomorza. Nasze kluby nie należą do czołówki w ekstraklasie. Jak od czasu do czasu coś zdobędziemy, to jest super. Południowa i centralna Polska odgrywają ważniejszą rolę w kadrze narodowej - tłumaczy nam były napastnik Paweł Kryszałowicz, który z orzełkiem na piersi rozegrał 33 spotkania i zdobył 10 bramek. Jedną we wspomnianym meczu ze Stanami Zjednoczonymi na mistrzostwach globu w 2002 roku.

- To było wielkie przeżycie. Jako młody chłopak widziałem turnieje w telewizji, a to było zwieńczenie mojej kariery. Nie odnieśliśmy sukcesu, bo na podstawie czego? Nikt z nas nie był wcześniej na takiej imprezie. Wielu było na igrzyskach olimpijskich w 1992 roku, ale na imprezie rangi mistrzowskiej nie. Fajnie nam poszły eliminacje. Pierwsi w Europie sobie zapewniliśmy awans, ale później były schody - wspomina Kryszałowicz.

Drużyna Jerzego Engela rzeczywiście dokonała rzeczy przełomowej, awansując na mundial po 16-letniej przerwie. Po azjatyckim mundialu był jeszcze niemiecki w 2006 roku pod wodzą Pawła Janasa i rosyjski w 2018 roku z selekcjonerem Adamem Nawałką. Spaja je wspólny scenariusz - świetne eliminacje, a potem w finałach, znany przez wielu nad Wisłą, pierwszy mecz, mecz o wszystko i mecz o honor.

- Ta impreza jest co cztery lata. Najpierw trzeba się zakwalifikować, a później trzeba być wyselekcjonowanym. To spełnienie marzeń każdego piłkarza. Miałem to szczęście, że mi się to udało - mówi nam Ryszard Tarasiewicz, który jako piłkarz zagrał na mundialu w Meksyku w 1986 roku. I to był ostatni turniej, na którym Polacy wyszli z fazy grupowej, ale w 1/8 przegrali aż 0:4 z Brazylią.

- W żartach można powiedzieć, że jesteśmy za dobrzy na eliminacje, ale za słabi na turnieje finałowe - uzupełnia Paweł Kryszałowicz. - W tej najnowszej reprezentacji mamy jednego wybitnego zawodnika i kilku klasy średniej. A pozostali to przeciętniacy w Europie. Tak do tego trzeba podchodzić, bo nieliczni są wiodącymi postaciami w swoich zespołach. Nie nastawiajmy się, że jedziemy do Kataru po medal. Wolę być mile rozczarowany. Już wyjście z grupy będzie ogromnym sukcesem. Czekamy, jak tym razem te mistrzostwa się dla nas rozpoczną - dodaje.

Mimo postępującej komercjalizacji sportu mistrzostwa świata są nadal niewątpliwym prestiżem dla każdego. Wspomniany prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej nie miał szansy zagrać nawet tych meczów o honor, bo zakończył reprezentacyjną karierę w 2000 roku.

- W reprezentacji miałem tak, że byliśmy losowani z czwartego koszyka w eliminacjach. Trafialiśmy więc na takie zespoły jak Anglia, Holandia czy Włochy. Zawsze czegoś brakowało. Nie jest to karta, z której jestem zadowolony. Nigdy nie udało nam się awansować. Na pewno tego żałuję, że nie pojechałem - szczerze przyznaje Radosław Michalski.

Nie ulega wątpliwości, że w obecnej formule turnieje finałowe są łatwiejsze. FIFA, a także odpowiadająca za mistrzostwa Europy UEFA, zwiększają liczbę zespołów narodowych. Dochodziło do sytuacji, w których wielka drużyna z lat 70. i 80. nie kwalifikowała się na mistrzostwa Europy.

- Wtedy grało osiem, a później 16 zespołów na mistrzostwach Europy. Ciężko było zaistnieć na tym turnieju, takie były przepisy. Teraz jest dużo łatwiej, bo grupy są rozszerzone. Przepisy wtedy nas nie faworyzowały, mimo dobrych reprezentacji - wyjaśnia Ryszard Tarasiewicz.

Obecne pokolenie piłkarzy znad Wisły te szanse wykorzystuje i po powiększeniu Euro od 2008 roku nieprzerwanie melduje się w finałach. To wiele znaczy, bo wyższe rozstawienie w globalnym rankingu daje łatwiejszych rywali w eliminacjach na wielkie imprezy.

W listopadzie 2022 roku najważniejsze jest to, co przed reprezentacją Polski. Ścieżek jest wiele. Nikt balonika nie pompuje, bo w grupie Biało-Czerwoni trafili na topową Argentynę oraz Meksyk, który od 1994 roku zawsze wychodził ze swojej grupy na mundialu.

Pierwszy mecz na mistrzostwach jest zawsze najważniejszy

- Pierwszy raz z boisk ligowych zawodnicy jadą wprost na mistrzostwa, więc sam jestem ciekawy. Zdecydowanym faworytem w grupie jest Argentyna. O drugie miejsce będziemy walczyć z Meksykiem. Na papierze tak to wygląda. Arabia Saudyjska uważana jest za kopciuszka, ale tam też ludzie grają w piłkę. Myślę, że w meczu z Arabią będziemy zdecydowanym faworytem - przewiduje Paweł Kryszałowicz.

- Chciałbym, aby w końcu te mistrzostwa dobrze zacząć. Aby nie mieć spuszczonej głowy, jak to ostatnio było ze Słowacją (na otwarcie Euro 2020 - przyp.). Wygrajmy na początek, żeby później było łatwiej. Jeżeli chcemy awansować dalej, to trzeba zwyciężyć dwukrotnie - ocenia Radosław Michalski.

Nam pozostaje liczyć, że reprezentacja zrobi w końcu duży krok na mundialu. A w przyszłości, że więcej zawodników z Pomorza będzie w niej odgrywać ważne role. Na razie o tym, jak ciężko pracuje się na północy, przekonał się trener Ryszard Tarasiewicz, który stracił pracę w Arce Gdynia.

- Nikt nie ma patentu na wygrywanie. Można zagrać dobry mecz, a mimo to zremisować lub przegrać. Jesteśmy w stanie osiągnąć to, aby wyjść na tych mistrzostwach z grupy. Mamy zespół, który może to osiągnąć - wyjaśnia Ryszard Tarasiewicz, który w latach 1984-1991 zagrał 58 meczów i zdobył 9 bramek dla Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki