Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorskie szpitale nie zarobią na sprzęcie z Unii

Dorota Abramowicz
T. Bołt
Czy pomorskim szpitalom grozi konieczność oddania unijnych pieniędzy? Okazuje się, że - jak informuje branżowy portal "Rynek Zdrowia" - jest takie ryzyko.

Unia Europejska, przekazując ponad 180 mln zł na sprzęt i modernizację podległych Urzędowi Marszałkowskiemu szpitali, postawiła bowiem warunek, by zakupiony dzięki Unii sprzęt nie był przez 5 lat wykorzystywany w celach komercyjnych. Czyli - za badania i leczenie powinien płacić nie pacjent, a jedynie Narodowy Fundusz Zdrowia. Próba ominięcia tego warunku może zakończyć się żądaniem zwrotu podarowanych pieniędzy do unijnej kasy.

Tymczasem już w tym roku rusza proces przekształcania pomorskich szpitali marszałkowskich w spółki prawa handlowego. Pozwoli to szpitalom, jeśli NFZ ograniczy pieniądze na niektóre procedury, na komercyjne wykorzystanie sprzętu medycznego. Sprzętu, który czasem stoi pół dnia bezużytecznie.

Według Macieja Łukowicza, pełnomocnika marszałka ds. przekształceń szpitali, unijne wymogi nie zmienią decyzji o tworzeniu szpitalnych spółek. Przekształcenia toczyć się będą przez następne lata i okres "karencji" znacznie się skróci. - Oczywiście trzeba będzie sprawdzić w szpitalach, co zostało zakupione za pieniądze UE i dbać o to, by nie wykorzystywać tego komercyjnie - twierdzi Maciej Łukowicz. - Zresztą zakładamy, że w szpitalach-spółkach aż 95 proc. świadczeń będzie wykonywanych na podstawie kontraktów z NFZ, a jedynie 5 proc. obejmą usługi komercyjne.
Na liście placówek przeznaczonych do przekształcenia znajdują się Szpital Dziecięcy w Gdańsku - Polanki, Szpitale Miejski i Morski w Gdyni, Reumatologiczny w Sopocie, lecznica w Prabutach, a w następnie szpitale w Słupsku, na gdańskiej Zaspie i Pomorskie Centrum Traumatologii.

- U nas problemu nie będzie - wyjaśnia Magdalena Szwichtenberg, wicedyrektor szpitala dziecięcego na Polankach. - Nie występowaliśmy do tej pory o pieniądze unijne.
Jednym z największych beneficjentów unijnych na Pomorzu jest Szpital Morski w Gdyni, który otrzymał już 4,5 mln zł na medycynę nuklearną, a czeka jeszcze na 61,3 mln złotych. Wszystko trafi na onkologię.

- Pięć lat nie wyrok - mówi dyrektor Irena Erecińska-Siwy. - Można poczekać ze świadczeniem usług, a to, co dostaliśmy z Unii - zostanie. Nie mieliśmy zresztą innego wyjścia, niż ubiegać się o fundusze unijne, by nasz szpital spełniał wszelkie normy.

Dr Erecińska-Siwy dodaje, że przy bardzo drogim, sięgającym nierzadko 100 tys. zł leczeniu onkologicznym nie ma wielu szans na wprowadzenie płatnych świadczeń. Chyba że dla pacjentów z zagranicy.

Krystyna Grzenia, dyrektor szpitala na Zaspie, mówi, że placówka przeznaczyła ponad 5 mln unijnych pieniędzy na oddział ratunkowy i lądowisko dla śmigłowców sanitarnych.

- Jesteśmy i tak w dramatycznej sytuacji - twierdzi dyrektor Grzenia. - Wobec braku kontraktu z NFZ na oddział ratunkowy i lekceważeniem przez fundusz wysyłanych ze szpitala faktur z SOR, nie dostajemy zapłaty za badania i leczenie.

Czytaj także:
Pomorze: Od kwietnia szpitale będą się łączyć i tworzyć spółki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki