Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorskie szpitale i pacjentów czeka ciężki rok

Dorota Abramowicz
Szpitale mogą składać odwołania do NFZ. Ale czy fundusz podzieli ich zdanie?
Szpitale mogą składać odwołania do NFZ. Ale czy fundusz podzieli ich zdanie? Fot. Grzegorz Mehring
Decyzje NFZ mogą zagrozić bezpieczeństwu zdrowotnemu mieszkańców, doprowadzić do likwidacji co najmniej jednego szpitala marszałkowskiego oraz ograniczyć dostęp pacjentów do usług medycznych.

W Gdańsku na podpisanie kontraktu zdecydowały się ostatecznie oddziały ratunkowe w Uniwersyteckim Centrum Medycznym i Pomorskim Centrum Traumatologii.

- Szpital straci na niedoszacowanym kontrakcie nawet 6 milionów złotych rocznie - mówi dr Tadeusz Jędrzejczyk, dyrektor ds. medycznych UCK.
Kategorycznie "nie" propozycjom funduszu powiedziała za to Krystyna Grzenia, dyrektor szpitala na gdańskiej Zaspie.

- W 2010 roku kontrakt dla SOR opiewał na niecałe 7 milionów złotych. Propozycja NFZ na przyszły rok to 4,863 miliona złotych - mówi oburzona dyrektor Grzenia. - I to w sytuacji gdy nasz szpital ma najnowocześniejszy oddział ratunkowy w całym województwie, przygotowywany na Euro 2012. SOR w szpitalu w Kartuzach, skąd nawiasem mówiąc, czasem przywożeni są do nas chorzy na bardziej skomplikowane leczenie, dostaje na pacjenta ponad 200 złotych. My - 85 złotych.

Dyrektor placówki postanowiła rozliczać z funduszem pacjentów... indywidualnie. - Będziemy im przesyłać fakturę po fakturze, na których uwzględnimy rzeczywiste koszty ratowania życia - wyjaśnia dyrektor Grzenia. - Będzie to uciążliwe dla NFZ i dla nas, w końcu przyjmujemy po 160 pacjentów dziennie. Musimy zatrudnić więcej personelu i zmienić programy komputerowe.
Indywidualne rozliczanie chorych może przynieść szpitalowi większe dochody niż kontrakt. - Nawet gdy NFZ zapłaci za 60 procent faktur, to i tak będą to większe pieniądze niż otrzymaliśmy w tym roku - słyszę w szpitalu.

W dramatycznej sytuacji znalazł się Szpital Studencki, któremu najpierw NFZ odebrał kontrakt na całodobową okulistykę, a w ostatnim rozdaniu - na kardiologię i chirurgię jednego dnia. -

- Szpital nigdy nie był zadłużony - mówi dr Piotr Alchimowicz, ordynator oddziału chirurgii jednego dnia. - Operowaliśmy rocznie około tysiąca chorych z żylakami, przepuklinami, robiliśmy laparoskopowo pęcherzyki żółciowe. Na operację żylaków czekano dwa miesiące, gdzie indziej - i dwa lata. Po zabraniu kontraktu szpital może przestać istnieć. Pacjent będzie skazany albo na wyłożenie 3 tysięcy złotych za prywatny zabieg, albo na stanie w długiej kolejce.

Nie wiadomo też, jak się skończy walka o dwa gdańskie oddziały kardiologiczne - w PCT i Szpitalu Studenckim. Przerażeni pacjenci zapowiadają już, że w razie likwidacji kardiologii złożą zawiadomienie do prokuratury.

- Będziemy się odwoływać - mówi dyrektor obu szpitali Jarosław Litwin. - Na razie zawiadamiamy Centrum Zarządzania Kryzysowego o wynikającym z tej decyzji ryzyku.

Czytaj także

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki