18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorskie i motoryzacyjne wątki biografii twórcy polskiego przemysłu petrochemicznego [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Zniszczony wybuchem dom przy ul. Piłsudskiego.  Z lewej brakuje gmachu Urzędu Miejskiego
Zniszczony wybuchem dom przy ul. Piłsudskiego. Z lewej brakuje gmachu Urzędu Miejskiego Forum Wolny Gdańsk
Około dziewiętnastej 8 października 1931 roku mieszkańcy Gdyni usłyszeli odgłos potężnej eksplozji. Niebawem powtarzana z ust do ust wiadomość obiegła miasto: wybuch gazu przy ulicy Piłsudskiego zamienił w gruzy część nowo wybudowanego domu mieszkalnego. Jest dużo ofiar w ludziach…

Parę dni później gazety doniosły o aresztowaniu osób obwinianych o tę tragedię: dyrektora "Zakładu gazowni w Gdyni sp. z o.o." Ignacego Wieleżyńskiego, inżyniera Mogilnickiego, który nadzorował budowę sieci miejskiej oraz montera Barańskiego odpowiedzialnego za kontrolę zaworów w budynkach, do których doprowadzono gaz. Feralnego dnia odbywały się próby szczelności instalacji. W trakcie śledztwa sformułowano zarzuty także wobec Mariana Wieleżyńskiego, współwłaściciela firmy "Gazolina" z Borysława pod Lwowem, która otrzymała koncesję na budowę gdyńskiej gazowni i dostawę gazu do miasta. Część pomorskiej prasy sugerowała, że przyczyną eksplozji i śmierci kilkunastu osób było zastosowanie gazu ziemnego zamiast gazu uzyskiwanego na drodze suchej destylacji węgla.

Tę smutną sprawę poznałem dzięki Jerzemu Kabacińskiemu z Gdyni, który po przejściu na emeryturę bada dzieje swej rodziny.

Ojciec pana Jerzego, Franciszek Kabaciński, ślusarz z tytułem czeladniczym, przeniósł się do nowego miasta nad morzem ze świeżo poślubioną żoną ze wsi Strzelno na pograniczu Kujaw i Wielkopolski. Pierwszą pracę znalazł właśnie w "Gazolinie", jak potocznie nazywano w Gdyni zakład gazowniczy powstający wówczas przy Trakcie Gdańskim, późniejszej ulicy Chylońskiej. Wśród papierów ojca Jerzy Kabaciński znalazł kilka fotografii wykonanych na terenie gazowni i przedstawiających samochody. Zwrócił się do mnie z prośbą o ich identyfikację. Nie wiedziałem, z jak pasjonującą historią i niezwykłą postacią będzie mi dane przy tej okazji się zetknąć.

Myślę o Marianie Wieleżyńskim. By zakończyć wątek tragicznego wybuchu wspomnę tylko, że po przejściu przez kolejne instancje aż po Sąd Najwyższy został, podobnie jak pozostali oskarżeni w pełni oczyszczony z zarzutów. Jego firma zaopatrywała w gaz Gdynię aż do 1940 roku, gdy przejęli ją Niemcy i przemianowali na "Gaswerk Gotenhafen". Po wojnie gazownia została upaństwowiona bez oglądania się na ważną nadal koncesję.

Wieleżyński (rocznik 1879) studiując chemię na Politechnice Lwowskiej zetknął się z wieloma młodymi ludźmi "zza kordonu", czyli z zaboru rosyjskiego zaangażowanymi w niepodległościową konspirację i przesiąkł głoszonymi przez nich ideami. Postawiło go to w opozycji do ugodowo nastawionych "stańczyków" i zbliżyło do galicyjskiej Polskiej Partii Socjaldemokratycznej. Za akcję polityczną na rzecz Ignacego Daszyńskiego kandydującego do sejmu galicyjskiego został relegowany z uczelni i dyplom (z wyróżnieniem) zdobył w Wiedniu. Jako młody inżynier zaczął pracować w zagłębiu naftowym w Borysławiu, które na przełomie stuleci było jednym z głównych światowych centrów wydobycia. Ze zgrozą obserwował tamtejszą rabunkową gospodarkę i barbarzyńskie stosunki pracy. Drażniło go marnotrawstwo, za jakie uważał spalanie gazu ziemnego wydobywającego się szybów wraz z ropą naftową.

Prowadząc własne laboratorium badające jakość ropy opracował pionierską w skali światowej metodę separowania i skraplania niektórych frakcji tzw. mokrego gazu. Powstawały w ten sposób produkty nadające się do zasilania kuchni i ogrzewania mieszkań oraz do celów przemysłowych. Innym produktem była gazolina czyli lekka benzyna, surowiec do wyrobu paliw silnikowych. Borysławski przemysł naftowy przyjął pomysły Wieleżyńskiego co najmniej niechętnie, więc on sam zajął się gospodarczym wykorzystaniem wynalazku, pierwszego z wielu, których dokonał.

W 1912 roku był współzałożycielem firmy "Gazolina SA", która m. in. zbudowała gazociąg, zaopatrujący w gaz rafinerię w Borysławiu. Kontynuacją tej firmy stała się "Gazolina sp. z o.o.". Wieleżyński zaczął w niej realizować swą kolejną ideę: akcjonariat pracowniczy. Stale zatrudnieni otrzymywali wynagrodzenie o 50 proc. wyższe od średniej w Zagłębiu Borysławskim, będąc jednocześnie jej współwłaścicielami. Niebawem utworzono we Lwowie kolejną spółkę "Metan" - naftowo-gazowy instytut naukowy, w którego władzach zasiadał profesor chemii Ignacy Mościcki, późniejszy prezydent RP. W niepodległej Polsce "Gazolina" w ciągu czterech miesięcy zbudowała 82-kilometrowy gazociąg zaopatrujący w gaz Lwów. Gazowa pochodnia zapłonęła w dniu otwarcia w tym mieście Targów Wschodnich. Od 1921 roku spółka sprzedawała też w sieci własnych stacji paliwowych, m. in. na Pomorzu, mieszankę gazoliny z tzw. ciężką benzyną. W roku 1930 "Gazolina" zawarła wspomniany już wcześniej kontrakt na budowę gazowni i sieci gazowej w Gdyni. Zgodnie z zasadą Wieleżyńskiego, że interes jest dobry gdy zadowolone są obie strony, w umowie zawarto klauzulę, że miasto będzie mogło wykupić obiekty spółki w wybranym przez siebie momencie, co gwarantowało ich przejęcie w stanie pełnej sprawności.

Pora na wątek samochodowy: jedno ze zdjęć, które udostępnił mi Jerzy Kabaciński przedstawia półtoratonowego Forda AA należącego - co wynika z napisu na skrzyni - do spółki "Gazolina". Samochodu raczej nie kupiono "pod bokiem", w Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie przedstawicielem Forda była firma St. Marlewski & Co. (Dominikswall 19), ale w zaprzyjaźnionym przedstawicielstwie w Poznaniu. Mężczyzna stojący za Fordem to ojciec pana Jerzego. Na innej fotografii możemy podziwiać dwa dobrej klasy auta osobowe, oba z rejestracją województwa pomorskiego. Można się domyślać, że albo Studebackerem President rocznik 1931 (z prawej) albo drugim samochodem (najprawdopodobniej Cadillac z lat 1928-30) jeździł szef gdyńskiej gazowni i zarazem przedstawicielstwa "Gazolina sp. z o.o." w Gdyni, Ignacy Wieleżyński, najstarszy syn założyciela spółki. Do kogo w takim razie należał drugi samochód? Na pewno nie do Mariana Wieleżyńskiego, który miał luksusowego Lincolna, nabytego notabene w transakcji barterowej od przedstawicielstwa Forda w Poznaniu za… 15-tonową cysternę gazoliny. Kto wie, może incognito przyjechał nim na Chylonię sam prezydent Mościcki, który do 1926 roku był członkiem rady nadzorczej "Gazoliny", a w Gdyni bywał często?

Kres istnieniu imperium Wieleżyńskiego położyło wkroczenie wojsk sowieckich do Polski 17 września 1939 roku.Już wkrótce na bramach jego przedsiębiorstw pojawiły się czerwone gwiazdy i napis "UkrGaz". Dziejowy paradoks sprawił, że we Lwowie w latach 1939-41 przed represjami chroniła Mariana Wieleżyńskiego opieka… bolszewika Feliksa Kona, w 1920 r. jednego z członków tzw. komitetu białostockiego. Znał on byłego już szefa "Gazoliny" z czasów działalności socjalistycznej w Galicji na początku wieku.

Tradycje Mariana Wieleżyńskiego kontynuuje inżynier Wojciech Lubiewa-Wieleżyński, jego stryjeczny wnuk, prezes Izby Przemysłu Chemicznego.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki