Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorska PO czeka, a PiS będzie łagodne

Ryszarda Wojciechowska
- Z naszych list wystartuje więcej kobiet - mówi Sławomir Nowak z PO.
- Z naszych list wystartuje więcej kobiet - mówi Sławomir Nowak z PO.
Wybory samorządowe już za dwa miesiące, a partie polityczne na razie na urlopach. Nie wszyscy nawet zdecydowali, kto wystartuje w wyścigu do foteli.

Działacze Platformy Obywatelskiej na Pomorzu twierdzą, że będą silni, zwarci i gotowi ze strategią wyborczą na początku września. Na razie są jeszcze wakacje. Poseł Sławomir Nowak, szef regionalnej PO mówi jednak, że jak już będzie strategia, to i tak jej nie zdradzi.

W przypadku wyborów na prezydentów miast w Trójmieście, Platforma ma tylko w Gdańsku sprawę jasną i klarowną. Kandydatem już od paru miesięcy jest Paweł Adamowicz, dotychczasowy prezydent. Inaczej wygląda sytuacja w Sopocie i Gdyni.

Zdaniem Jana Kozłowskiego, europarlamentarzysty z PO, Platforma będzie musiała określić swój stosunek do bezpartyjnego obecnie Jacka Karnowskiego, który mimo wcześniejszych zapewnień, że nie wystartuje - będzie jednak kandydować.

- Tak więc przed Platformą nie lada dylemat. Trudno bowiem oficjalnie popierać kogoś, kto ma zarzuty, nawet jeśli one są takie, że może się z nich wybronić przed sądem. Ale prawo należy szanować. Jeśli więc chodzi o mnie, to będę się starał o to, żeby PO go nie popierała. Ale też nie wystawiała nikogo przeciwko niemu - mówi Kozłowski.

Równie skomplikowanie jest w Gdyni. W poprzedniej kampanii PO nie popierała prezydenta Wojciecha Szczurka ale też nikogo przeciwko niemu nie wystawiała. - Tak może być i tym razem. To realistyczna ocena. Szczurek jest na tyle mocnym i bardzo dobrym prezydentem, że nie widzę osoby, która by z nim mogła wygrać - kończy Kozłowski.

Tadeusz Aziewicz, szef okręgu gdyńskiego PO tłumaczy tak: - Ocenimy nasze relacje z Wojciechem Szczurkiem i wtedy dopiero podejmiemy decyzję.

Aziewicz nie wyklucza możliwości wystawienia kandydata PO na prezydenta, ani też poparcia Szczurka, jeżeli ten ogłosi chęć startu w wyborach.

W pomorskim Prawie i Sprawiedliwości słychać stwierdzenia, że kampania samorządowa to plebiscyt. Nie wystarczy mieć rację, wiedzę i zdiagnozowane bolączki mieszkańców, ale jeszcze trzeba wygrać. Na razie jesteśmy opozycją - tłumaczą lokalni działacze.

Hanna Foltyn Kubicka, szefowa okręgu gdańskiego PiS tłumaczy, że na spotkaniu w Sopocie przed kilkoma dniami działacze postanowili, że nie będzie "żadnej jazdy", mówiąc kolokwialnie. Nie będzie w kampanii wyborczej zapasów PiS z Jackiem Karnowskim czy Wojciechem Fułkiem.
- Wystarczy, że oni prawdopodobnie między sobą będą prowadzić jakieś wojenki - wyjaśnia Foltyn-Kubicka.

Na razie jeszcze nie zdecydowano kto z PiS będzie kandydatem na prezydenta Sopotu. Są dwie propozycje: Piotr Meler i Aleksandra Jankowska. - Wiele wskazuje na to, że będzie to jednak Meler - mówi szefowa okręgu.

PiS nadal nie ma pewnego kandydata na prezydenta Gdańska. Partia zaproponowała kandydowanie Maciejowi Łopińskiemu (byłemu szefowi gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Ale się nie zgodził. Najprawdopodobniej kandydatem zostanie radny Kazimierz Koralewski, chociaż lokalne struktury partyjne zgłosiły też Jacka Kurskiego.

Koralewski na pytanie, jak jego partia chce przekonywać do siebie mieszkańców Gdańska tłumaczy, że trzeba wyjść do ludzi i odpowiedzieć na ich aktualne potrzeby. - Dla mieszkańców liczą się ich podwórka, ich ulice, ich dzielnice, ich życie, po prostu. Oni nie chcą czekać kilkadziesiąt lat zanim coś się w ich otoczeniu zmieni. Nasi kandydaci muszą być wrażliwi na te problemy.

Poseł Zbigniew Kozak (PiS) mówi, że jest gotowy na to, żeby się zmierzyć w Gdyni z Wojciechem Szczurkiem, jeżeli ten zadeklaruje start w wyborach. Tylko partia musiałaby tę jego gotowość jeszcze pobłogosławić. Poseł nie kryje, że trzeba mieć dużo odwagi, żeby stanąć w szranki wyborcze z dotychczasowym prezydentem. Ale ktoś musi.
- Urzędowanie na takich stanowiskach dłużej niż przez dwie kadencje to patologia i w Trójmieście to widać - tłumaczy Kozak.

SLD ma już kilku kandydatów na prezydentów miast. W Gdyni będzie nim Andrzej Różański były poseł. Zdecydowano też, że w Starogardzie Gdańskim ponownie powalczy Edmund Stachowicz, a w Słupsku Maciej Kobyliński. W Gdańsku na liście nadal są cztery nazwiska: Jarosława Szczukowskiego, szefa pomorskiego SLD, Krzysztofa Andruszkiewicza, Marka Formeli i Waldemara Bartelika.

Szczukowski przyznaje, że na Pomorzu lokalni działacze będą wychodzić do wyborców z ankietami. - W oparciu o rozmowę z mieszkańcami, właśnie na piśmie, chcielibyśmy uszczegółowić nasze programy. Ten sposób współpracy z ludźmi sprawdził już Grzegorz Napieralski w prezydenckiej kampanii - mówi szef pomorskiego Sojuszu.
- PSL nie jest jeszcze ze strategią wyborczą w polu, jakby na to rodowód chłopski wskazywał - żartuje Krzysztof Trawicki, szef tej partii na Pomorzu.

Wyjaśnia, że już od późnej wiosny prowadzą spotkania z elektoratem w powiatach. Wiedzą już w jakiej konfiguracji i z kim (komitety obywatelskie też wchodzą w grę) pójdą do wyborów.
Na pytanie o strategię odpowiada: - Stwierdziłem, że skoro trwa bitwa między PO i PiS, a media głównie się angażują w krajobraz tej bitwy, to nam nie pozostaje nic innego jak wrócić do starych utartych metod - czyli spotkań z ludźmi. Doświadczenie samorządowe mamy i wiedzę co daną gminę czy powiat boli, też. W środowiskach wiejskich tłumaczę - jeżeli chodzi o wybory, to my dziwnym trafem jesteśmy na trzecim miejscu. Ale jak się coś złego na wsi dzieje, to największe pretensje macie do PSL. Jeżeli mamy być oskarżani o to, że na wsi nie jest dobrze, to zagłosujcie na nas i wtedy możecie mieć pretensje. Ale jeśli się głosuje na PO, a potem ma się pretensje do Polskiego Stronnictwa Ludowego, to jakieś nieporozumienie - mówi Trawicki.
I zaraz dodaje: - Ale i tak prawda jest jedna, nie szyld tworzy ludzi, tylko ludzie tworzą szyld w tych wyborach. Można mieć najwspanialsze hasła. Ale jeśli się nie wystawi odpowiedniego kandydata na radnego czy wójta, to się nie ma najmniejszych szans.

Na naszych listach będzie jeszcze więcej kobiet
Z posłem Sławomirem Nowakiem, szefem PO na Pomorzu, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.
Mam wrażenie, że partie lokalne na Pomorzu, w tym także PO, podchodzą do kampanii samorządowej na razie jak do jeża.
- To nie tak. My właśnie podsumowujemy działalność wewnętrzną struktur partyjnych. Nie będę szczegółowo opowiadać, czego dotyczą zlecone przeze mnie audyty, ponieważ to już nasza partyjna kuchnia. Ale oceniamy sprawność i jakość struktury lokalnej - jak i też wypełnianie mandatów, realizację naszych zobowiązań przedwyborczych. A tam, gdzie już mamy pewnych kandydatów na prezydenta - jak w Gdańsku - przygotowujemy strategię polegającą na zwycięstwie w pierwszej turze.

Jest jeszcze Sopot i Gdynia. PO ma dylemat - albo poprzeć Jacka Karnowskiego i Wojciecha Szczurka albo wystawić swoich. Czy może inny wariant wchodzi w grę?
- Na wszystkie decyzje w spokoju przyjdzie czas. Na razie żadnego kroku nie wykluczam.

Czyli możliwe jest poparcie przez PO Jacka Karnowskiego?
- Musimy się zastanowić. To wymaga wewnętrznego rachunku sumienia niektórych osób, przeglądu struktury sopockiej. Nie patrzę na poszczególne elementy układanki na Pomorzu, tylko na całość. Tak samo jak w Sopocie, dla mnie istotne jest przygotowanie wyborów w powiecie, np. chojnickim, próba korekty wyników wyborczych w słabszych powiatach - jak kościerski czy kartuski.

Platforma pójdzie do wyborów w bojowym szyku? Będzie dążyć do zwarcia z PiS?
- Konfrontacja nie jest naszym celem. PiS na Pomorzu też ustami swoich działaczy zapowiada, że będzie bardzo pokojowo. Postawa ich lokalnych liderów jednak temu przeczy. Z całym szacunkiem, ale chyba nikt z nas nie uwierzy w deklarację o przemianie pokojowej PiS, mając jeszcze w pamięci to co się działo w kampanii prezydenckiej i tuż po niej.

Czy PO przewietrzy listy wyborcze?
- Zapowiedziałem tuż po wyborze na szefa regionu, że wszyscy będą mieli takie same szanse. I o tym kto jakie miejsce zajmie na liście, przede wszystkim zdecyduje własny dorobek, praca dla partii i elektoratu, popularność wśród wyborców.

A jak będzie z kobietami na listach?
- Na pewno będziemy się starali tak konstruować listy, żeby nasze zobowiązania dotyczące parytetu zostały spełnione.

Więcej kobiet, czyli ile?
- Więcej niż było. Ale czy uda nam się osiągnąć parytet 50 na 50? To bardzo trudne. Będziemy się starali, żeby ten 35-procentowy parytet został spełniony. Przy czym zdaję sobie sprawę, że to też nie będzie łatwe, zwłaszcza na niższych szczeblach samorządu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pomorska PO czeka, a PiS będzie łagodne - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki