- Jak wyliczyli Amerykanie, nawet przy bardzo sprawnie działającym systemie ratownictwa, w którym karetka dojeżdża do chorego z nagłym zatrzymaniem krążenia w ciągu 10 minut, nie ma on żadnych szans na wyjście z tego stanu bez szwanku - tłumaczy prof. Grzegorz Raczak, kierownik Kliniki Kardiologii i Elektroterapii Serca GUMed, wojewódzki konsultant ds. kardiologii na Pomorzu. - Każda minuta opóźnienia akcji reanimacyjnej zmniejsza jego szanse na przeżycie bez dużych ubytków neurologicznych. Udaje się przywrócić czynność serca, powraca oddech, chorzy "schodzą" z respiratorów, ale są w stanie wegetatywnym, nie ma z nimi kontaktu albo mają ograniczoną świadomość- dodaje prof. Raczak. Dlatego kardiolodzy na całym świecie zastanawiają się, co zrobić, by ich skutecznie ratować, zanim dotrze do niego ratownik czy lekarz.
Wyślij pracownika na kurs pierwszej pomocy.
Szkolenia i mapa
- Po pierwsze, trzeba szkolić w udzielaniu pierwszej pomocy jak najwięcej osób, co zresztą czyni już wiele organizacji, oraz nanieść na mapę Pomorza miejsca, gdzie dostępne są defibrylatory - przekonuje profesor Raczak. Zgłosił już ten pomysł w Wydziale Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku i zyskał akceptację jego szefa Ryszarda Sulęty.
- Tak jak mapę występowania na Pomorzu barszczu Sosnowskiego, tak i tę opublikujemy w BIP na stronie Urzędu Wojewódzkiego - obiecuje Ryszard Sulęta. - Przyda się ona zarówno naszym zespołom ratownictwa medycznego, jak i społeczeństwu. Kolejny krok to przeszkolenie dyspozytorów, by instruowali osoby dzwoniące pod numer 112, aby się nie bały użyć defibrylatora. Kardiolog wyobraża to sobie tak: człowiek dzwoni na pogotowie, dyspozytor patrzy na mapę i mówi: - Wysyłam karetkę, ale 70 m od miejsca, w którym pan się znajduje, przy molu wisi defibrylator. Proszę go zdjąć, przynieść i podjąć następujące czynności.
Nie trzeba się bać tego urządzenia
- Nie trzeba się obawiać, że wyrządzimy osobie, którą defibrylujemy, krzywdę - dodaje Sylwia Markiewicz, ratownik medyczny z Gdańska. Sylwia prowadzi szkolenia w tym zakresie. Ostatnio uczyła korzystania z defibrylatora dzieci ze szkoły specjalnej, świetnie sobie radziły, więc każdy da sobie z nim radę. Bo tak naprawdę to urządzenie samo wie, jak i kiedy ma zadziałać.
Prof. Raczak apeluje więc do instytucji, prywatnych firm, urzędów, samorządów itp., by zgłaszały defibrylatory dostępne publicznie oraz informowały, czy i ile razy były one użyte pod numer kliniki - 58 349 39 10.
W miejscu publicznym są większe szanse na skuteczny ratunek mówi prof. Grzegorz Raczak, kierownik Kliniki Kardiologii i Elektroterapii w UCK. Całą rozmowę możesz przeczytać w piątkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z 17 lipca br albo kupując e-wydanie gazety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?